Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
21/08/2014 - 10:38

Książka o Tischnerze to przygoda, w którą chcę zabrać czytelników

13 września w księgarniach pojawi się książka Szymona J. Wróbla „Jego oczami”, będąca kontynuacją filmu o ks. Józefie Tischnerze, który autor zrealizował półtora roku temu. Dwa dni później – 15 września, premiera publikacji odbędzie się w Starym Sączu. Patronem medialnym książki jest portal Sądeczanin.info.
„Jego oczami” to efekt prawie rocznej pracy pochodzącego z Żywiecczyzny Szymona J. Wróbla, któremu pomagała dziennikarka Joanna Podsadecka i Sylwia Pietyra. Nad wszystkim czuwał brat ks. Profesora - Kazimierz Tischner. Książka wraz z filmem w wersji kinowej ukaże się w całej Polsce nakładem krakowskiego "Wydawnictwa M". Premiery, podobnie jak miało to miejsc w przypadku filmu odbędą się w trzy dni w trzech miastach. Pierwsza - w dniu urodzin Szymona J. Wróbla w MCK w Żywcu, pod honorowym patronatem burmistrza miasta Antoniego Szlagora. Następnie - 14 września w Krakowie i 15 września w Starym Sączu.

O pracy nad książką i planach na przyszłość rozmawiamy z autorem „Jego oczami” – Szymonem J. Wróblem.

Co zmieniło się w Twoim życiu po zrealizowaniu filmu „Jego oczami”?
To trudne pytanie. Patrząc przez pryzmat naszego konsumpcyjnego świata, powinienem powiedzieć, że nic się nie zmieniało. Nie mam nowego samochodu, mieszkania, czy nie chodzę na tajskie masaże <śmiech>. Ale dla mnie najważniejsze jest to, że poznałem masę fantastycznych ludzi. Na pokazach, festiwalach, czy podczas wielu spotkań organizowanych z różnych okazji przez niezwykle aktywnego pana Kazimierz Tischnera i jego Stowarzyszenie Drogami Tischnera. A jak wiadomo każda poznana osoba, jej historia wnosi coś nowego do naszego życia. Poza tym utwierdziłem się w przekonaniu jak ważny jest regionalizm, folklor.

Dlaczego zdecydowałeś się na publikację książki?

Wiele spraw się na to złożyło. Po pierwsze uważałem, że materiał, który nie wykorzystaliśmy w filmie jest bardzo cenny. Sporo go nagraliśmy realizując film "Jego oczami", niestety, mimo że film jest pełnometrażowy (101 minut), nie udało się wszystkiego w nim zmieścić. A warto żeby ujrzały światło dzienne, bo świadkowie pewnych wydarzeń odchodzą. Jednego bohatera naszego filmu, a zarazem przyjaciela ks. Profesora - ks. Mieczysława Zonia, nie ma już z nami. A niezwykle ciekawie opowiada o ich górskich przygodach. Dzięki książce te historie dotrą do ludzi. Po drugie podobnie jak w przypadku filmu chciałem zrobić coś innego, nietypowego. Film był bez archiwalnych zdjęć, a ta publikacja to pierwsza książka o ks. Tischnerze, napisana przez młodych ludzi, którzy go nie znali. Pomagała mi przy niej autorka wielu książek, dziennikarka Joanna Podsadecka i Sylwia Pietyra. Muszę też wspomnieć o Tomku Ponikle. Dodatkowo książka ma różnorodną formę, takie zabiegi też rzadko się stosuje. Jest wywiad, reportaż... Po trzecie tą książką jak i całym projektem chciałem dać sygnał młodym ludziom, żeby działali, próbowali. Bez wielkich budżetów (głównie ze środków własnych), bez wielkiego sprzętu. Trzeba próbować. Bierność i ciągłe narzekania zabija. Jak przez sztukę chce się powiedzieć o czymś ważnym, to choćby wyrzucali oknem to trzeba wchodzić kominem i próbować. W książce też o tym wspominam.

Co nowego jest w książce, czego nie było w filmie?
Przed wszystkim nigdy niepublikowany wywiad z ks. Profesorem z 1990 roku, który dostałem od dziennikarza z Olsztyna: Marka Barańskiego. Marek po pokazie naszego filmu podszedł do mnie - długo rozmawialiśmy, nagle przypomniał sobie o tym wywiadzie. Miał go na taśmie, więc najpierw zgrał go w jakimś studiu i podesłał mi w formie MP3. Na początku tylko do wglądu pana Kazimierza Tischnera. Ale od początku wspomniałem, że były to bardzo wartościowy element książki. Więc cieszę się, że Marek zgodził się go podarować. Ten wywiad potwierdza fakt, że myślenie księdza Profesora wyprzedzało epokę. Poza tym wybrane przygody z różnych pokazów. Opis dni zdjęciowych, bo ta książka to również mała instrukcja dla młodych jak za parę złotych zrobić film, taki jak nasz, z którym odbyliśmy ponad 150 pokazów w ponad rok. Film, który bez dystrybutora wszedł do regularnego repertuaru kilku kin w Polsce, który dostał rekomendację Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych.

Czy trudno było znaleźć wydawcę dla tej publikacji?
Przy takich projektach, na każdym etapie nic nie przychodzi łatwo. Z wydawcą było podobnie. Mówiłem wkoło, że chcę tę książkę wydać, bo nie chce już brać kolejnego kredytu, żeby wydać to niezależnie. Napisałem konspekt, który wysyłałem do kilku wydawnictw. Jedno z Krakowa było zainteresowane, odbyliśmy kilka spotkań, ale ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia. Mimo tego bardzo miło wspominam ekipę z tego wydawnictwa. W między czasie odezwał się Tomasz Ponikło, autor książki "Józef Tischner - myślenie według miłości. Ostatnie słowa." (z którym poznałem się na promocji jego książki), a który nakierował mnie na "Wydawnictwo M". Odbyliśmy kilka rozmów i doszliśmy do porozumienia. Oczywiście cały czas byłem w stałym kontakcie z panem Kazimierzem Tischnerem. Potem zaczęła się trudna, intensywna praca. Teraz jesteśmy na ostatniej prostej ...

Czym Twoja książka o ks. Tischnerze rożni się od tych, które są już dostępne na rynku wydawniczym?
Faktem, że data premiery książki (13 września) przypada w dzień moich urodzin <śmiech>. A zupełnie serio, to najważniejsze różnice wspomniałem wcześniej. Warto dodać, że do książki będzie dodany film w wersji kinowej. To na pewno ją wzbogaci i wyróżni, bo nie było jeszcze książki z dołączanym filmem o ks. Profesorze w szerokiej dystrybucji.

Dla kogo jest książka „Jego oczami”?
Ta książka tak jak i film jest dla każdego. Różnorodna forma sprawia, że nawet gimnazjalista znajdzie w niej coś dla siebie. Chciałem przełamać opinie, z którą się spotkałem, że książki związane z Tischnerem są dla nielicznych. Pani profesor Katarzyna Pokorna - Ignatowicz pisze we wstępie do niej m.in. "(...) Książkę tę polecam wszystkim, których interesuje postać i twórczość ks. prof. Józefa Tischnera. Dla tych nieco starszych, którzy znali go osobiście, uczestniczyli w jego wykładach czy słuchali jego kazań lub choćby tylko czytali jego teksty w „Tygodniku Powszechnym”, będzie to podróż sentymentalna w czasy młodości. Dla młodszych może stanie się początkiem wielkiej intelektualnej przygody, która pozwoli im odnaleźć własną drogę.(...)". Poza tym to również przygoda, w którą chce zabrać czytelników, przechodząc z nimi przez kolejne strony wchodząc w kolejne rozdziały. Bo to nie tylko sam Tischner, ale historie, z którymi spotykaliśmy się podczas kręcenie i pokazów. Mam nadzieję, że po tej publikacji jakieś osoby zaczną próbować realizować swoje schowane w szufladzie projekty, czy sięgną po inne książki związane z ks. Profesorem. Choćby te doskonale napisane przez wybitną postać, jaką jest Wojciech Bronowicz.

Możesz zdradzić czy masz kolejne plany związane z osobą ks. Tichnera?
Teraz będę chciał spotykać się z czytelnikami, widzami w kilku miastach. Kompletujemy je i czekamy na kolejne zaproszenia. Bo takie spotkania są bardzo cenne. Na tym się skupiam. Jeżeli chodzi o kolejne plany filmowe, to mam kilka w głowie, ale nie są związane z Tischnerem. Książką "Jego oczami" zamykam ten temat. Oczywiście nadal będę aktywnie uczestniczył we wszystkich działaniach Stowarzyszenia Drogami Tischnera. Z panem Kazimierzem dzwonimy do siebie bardzo często. Generalnie trudno mówić, o planach i nowych tematach. Robiąc dokument, trzeba dokładnie wejść w ten, o którym chce się coś powiedzieć. Nie jesteśmy nawet świadomi jak on przesiąka nasze życie. Podobnie było w moim przypadku. Ale trzeba iść dalej, żeby nie stać się zakładnikiem jednego projektu. Ważnych tematów, o których można coś powiedzieć jest coraz więcej. Być może w połowie przyszłego roku, będę mógł powiedzieć coś więcej. Nie ukrywam, że mam głód pracy na planie i powiedzenia o czymś kolejnym...

Bieżące informacje o wydawnictwie można znaleźć na facebooku "jego oczami” TUTAJ

Rozmawiała Kinga Bednarczyk-Zborowska
Fot. Dorota Ankudowicz







Dziękujemy za przesłanie błędu