Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
25/08/2013 - 11:00

Festiwal Pannonica: Słowiański ogień w sercu Karpat

Tworzyli muzykę dla Stevena Spielberga, grali z Peterem Gabrielem, a teraz wystąpią w małej wiosce w sercu Karpat - na początku września do Barcic zjadą światowe gwiazdy muzyki etno ze słowiańskim rodowodem. Podczas trzech dni festiwalu - od 6 - 8 września - nie zabraknie bałkańskiego ognia i karpackiej nostalgii. Pannonica Folk Festiwal to pomysł trójki entuzjastów: Wojciecha Knapika, dyrektora starosądeckiego Centrum Kultury i Sztuki, Uli Nowak, dziennikarki z Krakowa i podróżnika Piotra Trybalskiego. O bałkańskich namiętnościach, muzyce, która otwiera duszę, węgierskim winie i magicznych roślinach rozmawiamy z organizatorami.
Festiwal Pannonica ze swoją muzyczną różnorodnością to ukłon w stronę wielokulturowej tradycji regionu?
Wojciech Knapik: Dokładnie tak. Jesteśmy na takim etapie, w jednoczącej się Europie, że możemy popatrzeć na naszą historię bez kompleksów. Takim punktem wyjścia jest fakt, że sto lat temu byliśmy częścią imperium austro-węgierskiego i żyliśmy w jednym kraju z Węgrami, Bośniakami, Siedmiogrodzianami. Nasi dziadowie służyli w austriackim wojsku, grali w karty z kolegami z Czech, Słowacji, Bośni. A więc te wpływy kulturowe się przenikały. Muzyka bałkańska, czy cygańska jest nam po prostu bliska, nie musimy jej znać, ale mamy ją w krwiobiegu, nogi same ruszają do tańca. Od kilku lat widzimy też coraz większa fascynację folklorem. Chcemy te wszystkie okoliczności wykorzystać jako szansę dla naszego regionu i stworzyć taki festiwal, którego jeszcze nie ma.

Z jakich wzorców czerpaliście przygotowując imprezę?

Piotr Trybalski: W 2008 roku wróciłem z Serbii z festiwalu muzyki etno w Guczy, na który zjeżdżają ludzie z całego świata, i byłem pod wielkim wrażeniem. Opowiadałem o tym Wojtkowi Knapikowi z którym znam się wiele lat, powiedziałem wtedy: „słuchaj zróbmy taką polską Guczę.” Trochę to się przesunęło w czasie, ale Wojtek słowa dotrzymał i w zeszłym roku rozpoczęliśmy pracę nad Pannonicą. Mieliśmy pewne doświadczenie, bo Wojtek od lat organizuje Bonawenturę i koncerty muzyczne, a ja Festiwal Podróżników Trzy Żywioły, ale muzyczny festiwal „open-air” to jednak zupełnie inne doświadczenie. Festiwal filmowy robi się dosyć prosto, bo wystarczą odpowiednie licencje, jeśli chodzi o muzykę sytuacja się komplikuje, bo trzeba pogodzić możliwości dosyć sporej grupy ludzi.

Trzy dni festiwalu to miesiące żmudnych przygotowań. Opowiedzcie jak to wyglądało

Wojciech Knapik: Przygotowania trwają praktycznie od roku. Kiedy w październiku zostałem dyrektorem Centrum Kultury w Starym Sączu, namówiłem burmistrza, że warto ten festiwal zrobić. Większość takich zespołów jak Kroke, czy Dikanda to wielkie gwiazdy, które grają po dwieście koncertów w roku i od uzgodnień terminów musieliśmy rozpocząć. Kluczem do doboru artystów były oczywiście inspiracje etno, ale też nasze możliwości jako organizatorów. Jesteśmy w stanie zagwarantować co najwyżej godziwe, ale nie gwiazdorskie honoraria i raczej oscypki a nie krewetki na śniadanie.
Urszula Nowak: Wojtek zwrócił się do mnie z propozycją współpracy, zostałam szumnie mówiąc dyrektorem artystycznym, czyli po prostu zajęłam się doborem repertuaru. Ten klimat zawsze był mi bliski, prowadzę audycję muzyczną „Balkanera” w radiu Alfa, a więc wszyscy wykonawcy - których w efekcie zaprosiliśmy na festiwal - są mi bardzo dobrze znani. Moja miłość do muzyki bałkańskiej trwa już wiele lat.

Idea festiwalu odwołuje się nie tylko do muzyki południa, ale szerzej powrotu do wspólnotowości - radosnego przeżywania. Uda się rozpalić bałkański ogień nad Popradem?
U.N.: O tym mogę zapewnić!
W.K.: Mamy nadzieję, że to zderzenie z kulturą południa obudzi nasze przygaszone emocje. Chcemy pielęgnować i rozpalać namiętności - wydobyć je za pomocą tego świata południowego, bo tam wszystko się przeżywa inaczej. Jak zabawa to zabawa do upadłego, miłość to uczucie na zabój, jak nienawiść to do końca - te emocje są zwielokrotnione. I tak chcemy je przeżywać na Pannonice.

Wspomniane zespoły Kroke i Dikanda – to te główne festiwalowe gwiazdy, które warto zobaczyć?

W.K.: Zespół Kroke to artyści, którzy grali między innymi z Nigelem Kennedym, Peterem Gabrielem, tworzyli muzykę dla Stevena Spielberga, ale gwiazd jest znacznie więcej…
U.N.: Nie chcielibyśmy jednak nikogo wyróżniać i mówić o głównych gwiazdach festiwalowych. Wszyscy są dla nas tak samo ważni.
P.T.: Każdy zespół przywołuje trochę inny nastrój: klimaty cygańskie Angela Gaber Trio, Beogradski Akusticni Orkestar z Serbii i Sokół Orkestar z Krakowa to bałkański ogień, duch Karpat to Kapela na Dobry Dzień.

Zachęcacie do tego, by przyjechać z namiotem i zostać w Barcicach na trzy festiwalowe dni. Co w takim razie – poza koncertami - będzie można zobaczyć i przeżyć na Pannonice?

P.T.: Wioska festiwalowa, będzie tętnić życiem także poza koncertami. Proponujemy różnorodne warsztaty muzyczne: taneczne, etnobotaniczne, rękodzielnicze, owczarskie. Będą gry terenowe i biesiady.
W.K: Po koncertach w sobotnią noc będzie żywiołowe Balcan Disco. Ale Pannonica to uczta nie tylko dla ducha, zadbaliśmy też o ciało, nasi partnerzy festiwalowi będą serwować wina tokajskie, czy potrawy z dziczyzny.

Weźmy na warsztat etnobotanikę, co to za propozycja?

W.K.: Etnobotanika bada związki między roślinami, a kulturą. Warsztaty będą wędrówką po okolicy, poznawaniem karpackiej roślinność i jej kontekstów nie tylko medycznych, czy kulinarnych, ale też magicznych. A także opowieści, historii i gawęd z nimi związanych. Poprowadzi je bodaj najwybitniejszy ekspert w tej dziedzinie – Marek Styczyński, autor „Zielnika Podróżnego.”

Festiwal zbliża się wielkimi krokami. Macie tremę?
W.K.: Pierwsza edycja festiwalu to spora trema. Mamy obawę, że Sądeczanie nie będą mieć świadomości jakiego formatu gwiazdy u nich wystąpiły i potraktują festiwal jako jeszcze jeden festyn ludowy, robiony przez wiejski ośrodek kultury. Dlatego tak ważne jest dla nas, by dotrzeć z informacją. Robimy to nie tylko przez lokalne media, ale staramy się docierać jak najszerzej, między innymi we współpracy z Polskim Radiem. Mamy jednak świadomość, że budowanie marki Pannonica to praca na lata.
U.N.: Frekwencja to dla nas wielka niewiadoma. Promujemy imprezę głownie przez Internet: profil na facebooku i przez stronę internetową. Liczymy się z tym, że frekwencja może nie być wielka, tak samo jak i z tym, że będą tłumy. Na obydwa warianty jesteśmy przygotowani i mamy do tego dosyć swobodne podejście.

Na koniec zapytam po co wam Pannonica?
W.K.: Nie ma tu z pewnością żadnego powodu biznesowego. Robimy to, bo kochamy tę muzykę. Nasze marzenie jest oczywiście takie, by w przyszłości Pannonica stała się dużą imprezą, żeby przyjeżdżali ludzie z całej Polski i nie tylko, żeby społeczność lokalna szybko i trafnie odczytała wielką szansę jaką taki festiwal może jej przynieść. Inspiruje nas wspomniany na początku festiwal Gucza w Serbii – impreza początkowo organizowana w świetlicy wiejskiej, przerodziła się w wielkie wydarzenie muzyczne, cały świat przyjeżdża tam, żeby posłuchać żywiołowej muzyki bałkańskiej w niepowtarzalnej atmosferze, przyjeżdżają takie gwiazdy jak Miles Davis, czy Johnny Depp. Choć fakt, trwało to 53 lata. Trochę długa perspektywa (śmiech).

Rozmawiała Edyta Zając
fot. W.Waliszewski 
 






Dziękujemy za przesłanie błędu