Co za historia! Chińczyk przyjechał robić biznes w Sączu przez... koronawirusa
Skąd Guo Zhimin, który pochodzi z liczącego piętnaście milionów Gunagzhou, niedaleko Hongkongu, znalazł się w Polsce? Jego droga wiodła tutaj przez Australię, gdzie wyjechał po skończeniu ekonomicznych studiów.
- Moja ciotka miała tam chińską restaurację. Przez półtora roku u niej pracowałem i uczyłem się angielskiego. Potem wróciłem do Chin, ale wkrótce moi koledzy, którzy kilka lat wcześniej wyjechali do Europy, ściągnęli mnie do Polski. Mówili, że to świetny kraj, w którym łatwo jest rozkręcić biznes. I tak znalazłem się w Krakowie. To był 1992 rok, początki waszej gospodarki wolnorynkowej.
Czytaj też Co ona w sobie ma? Studentka z Nowego Sącza urodą podbija cały świat [ZDJĘCIA]
Zhimin, trafił jako kucharz do pierwszej chińskiej restauracji w Krakowie na Sławkowskiej. Znalazł pracą, a potem stracił głowę dla Magdy.
- Mój kolega, też Chińczyk, przyjaźnił się z Polką. Kiedyś poznali mnie z jej koleżanką. Od razu wpadła mi w oko. Nie mogło być inaczej, bo była bardzo ładną blondynką.
- Najpierw między nami były relacje czysto koleżeńskie. Spotykaliśmy się we czwórkę, ale potem Zhimin wyraźnie zaczął do mnie smalić cholewki – opowiada Magda. - Tak zachodził do mnie, zachodził, no i wychodził – dodaje ze śmiechem. - Tak naprawdę ujął mnie swoją pogodą ducha, serdecznością i swoją życiową filozofią, w której rodzinę stawia się zawsze na pierwszym miejscu.
Kiedy się pobrali, postanowili zamieszkać w Ciężkowicach, rodzinnej miejscowości Magdy, skąd do Krakowa nie jest tak daleko.
Po jakimś czasie Guo znalazł dodatkowe zatrudnienie. Firma, w której pracował, oprócz restauracji miała też biuro turystyczne. Zhimin poza gotowaniem, zaczął się też zajmować pilotowaniem chińskich wycieczek po Polsce i po Europie.
- To były głównie wycieczki z Tajwanu i Hongkongu- mówi. - Szło mi tak dobrze, że z czasem porzuciłem gotowanie i zacząłem to robić na własny rachunek. Przyjeżdżałem nawet z grupami do Nowego Sącza na konferencje do Wyższej Szkoły Biznesu, gdzie uczą się studenci z Chin. Byłem też tłumaczem delegacji z Suzhou, która gościła w ratuszu w waszym mieście. Wiem, że to partnerskie miasto Nowego Sącza. Tak więc zaglądałem tu do was parę razy.
Turystyką Guo zajmował się jeszcze rok temu, a potem przyszedł koronawirus. Kiedy w Wuhan wybuchła epidemia, szalał z niepokoju o rodzinę w Chinach i nie przypuszczał, że ta straszna zaraza szybko dotrze też do Polski i wywróci jego uporządkowane życie. Kiedy na całym świecie zaczął się lockdown z dnia na dzień skończyły się wycieczki. Guo został bez pracy.
Czytaj dalej na następnej stronie kiknij TUTAJ