Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 18 kwietnia. Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Goœcisławy
23/09/2014 - 13:43

Arkadio: Przeżywaj życie albo ono Cię przeżuje

W świecie muzyki, szczególnie w takim nurcie jak hip-hop jest niewiele takich postaci jak on. Posiadający w przekazie dźwiękowym interesujące, intrygujące, a zarazem pouczające teksty. Jest też jedną z postaci reprezentujących w swoich wartościach Boga jako najważniejszą istotę w swoim życiu. O swoim nawróceniu, roli brata oraz kontakcie z Tomaszem Adamkiem rozmawiamy z Arkadio.
W wieku 12 lat rozpoczęły się problemy z narkotykami, ale także Twoja przygoda z muzyka. Jak wyglądały początki i co pchnęło Cię w tym kierunku?
- Na moim osiedlu był zespół „Element”, który wydał pierwszą płytę. Wtedy to mnie niesamowicie „zajarało” i czułem, że ta muzyka we mnie pracuje. Kiedy staliśmy z kumplami nad Kamienicą, jeden zaproponował, żebyśmy stworzyli coś wspólnie. Pierwsze teksty nie były płynne, ale to był dla nas zapalnik, dzięki któremu możemy próbować tworzyć dalej. Było nas czterech i założyliśmy skład z chłopakami. Kupowaliśmy razem mikrofon z supermarketu i staraliśmy się coś nagrać w domu.

Kiedy ta „zabawa” przerodziła się w pasję i sposób na życie?
- To było wtedy jak ogarnąłem się życiowo w wieku 17 lat – to był ciągły proces. Rok później, w 2008 roku wydałem pierwszą płytę „Zdolny do wszystkiego”. Razem z kolegami kupowaliśmy płyty CD w sklepach, potem nagrywaliśmy i rozdawaliśmy (przyp. red. – 100 egzemplarzy). W międzyczasie studiowałem dziennikarstwo i komunikacje społeczną, pracowałem jako ochroniarz, rodzice cały czas wspierali mnie w życiu. W 2011 roku od płyty „Najlepsze przed nami” pojawiły się propozycje zagrania większych koncertów, a dopiero rok temu zacząłem rzeczywiście na tym zarabiać, ruszając z akcją „Rób to co kochasz”.

W 2007 roku spotkałeś na swojej drodze jezuitę, który powiedział Ci „Chrześcijanin to facet z krwi i kości, który realizuje swoje pasje i talenty.” Wtedy Twoje życie nabrało innych barw. Jak doszło do spotkania, które odmieniło Twoje postrzeganie świata?

- Mój brat był kiedyś w USA zarobić trochę pieniędzy i wtedy prowadził sielankowe życie jak ja. Jednak nastąpiła w nim przemiana w momencie powrotu do Polski. Widziałem w jego oczach radość, a ja pomyślałem sobie wtedy, że nie mogę dalej chodzić z opuszczoną głową. Zdecydowałem się na spowiedź z całego życia, poszedłem na mszę z moim bratem do kościoła kolejowego w Nowym Sączu na 19.30 i wtedy usłyszałem te słowa, które przytoczyłeś. Nie słyszałem ani jednego zdania typu: to Ci wolno, a tego nie. Spisałem wszystkie swoje grzechy, wyspowiadałem się, dostałem rozgrzeszenie, poszedłem nad Kamienicę, kolejno spaliłem kartkę i rzuciłem do rzeki. Poczułem się wtedy wolnym człowiekiem.

Jak ważny jest dla Ciebie Bóg?
-Myślę, że najważniejszy. Jest bardzo życiowy, nie czuje z Jego strony nacisku, ale za to pełną wolność. Wiem, że ktoś nade mną czuwa. Wiele sytuacji w moim życiu mi to pokazuje. Najlepsze jest to, że przy Bogu cały czas możesz się rozwijać, a czym większy owoc przynosisz, tym większa radość na co dzień.

Czy przyjmujesz wszystkie dogmaty Kościoła?
- Nie zastanawiam się nad wszystkimi szczegółami, bo to nie na moją głowę. Ja biorę te rzeczy, które dają mi wolność i możliwość ciągłego rozwoju. Może to traktuje z dystansem, ale będąc we wspólnocie MAGIS Plus nie myślę właśnie w ten sposób: co mi wolno, a co nie. Staram się nie narzekać. Dziesięć Przykazań to instrukcja życia, z której każdy może skorzystać. Ja nie czuje się w żaden sposób ograniczany. Wręcz przeciwnie.

Na płycie „Najlepsze przed nami” widnieje piosenka „Ile znaków”, którą nagrałeś wspólnie z Frenchmanem . Jak udało Ci się dotrzeć do tego rapera i skąd pomysł na ten kawałek?
- Zaintrygował mnie tym, że nagrywał kawałki wg mnie, z najlepszymi hip-hopowcami w Polsce oraz dodawał medalik św. Benedykta. Postanowiłem do niego jakoś dotrzeć. Przy wieczornej modlitwie poprosiłem o pomoc w zrealizowaniu tego celu. Okazało się, że kilka dni później sam zadzwonił do nas jako do wytwórni MO-REcords. Wtedy pojawił się naturalny kontakt i dzięki temu mogliśmy stworzyć razem coś fajnego.

Frenchman to nie jedyny artysta, z którym nagrałeś piosenkę. Kto jeszcze wystąpił razem z Tobą?
- Moim marzeniem było nagrać kawałek z Wigorem, z legendarnego zespołu Mor W.A. (przyp. red. - znani m.in. z utworu „Dla słuchaczy”) Napisałem do niego wiadomość na facebooku z konkretną propozycją – nagrałem zwrotkę i zapytałem czy chciałby dograć do tego numeru coś swojego. Odpowiedź była pozytywna i pojawił się utwór „Nie żyć byle przeżyć” na ostatniej płycie.

Twoje życie to nie tylko koncerty, ale także wykłady, spotkania motywujący i konferencje.
-Tak, zaczęło się od tego, że zadzwonił do mnie mój znajomy z propozycją opowiedzenia o mojej przemianie. Wtedy poszedłem na konferencje, powiedziałem co miałem powiedzieć, ale nie byłem do końca przekonany. Ponownie poprosiłem Boga o pomoc, żeby zdecydował za mnie czy dalej mam dzielić się moimi przeżyciami z ludźmi czy nie. W kolejnych dniach dostałem trzy propozycje i to zainspirowało mnie do tego typu działalności. Pamiętam jak siedziałem w lesie, w budce do polowania dla myśliwych i wypisywałem konkretne etapy mojego życia, aby jak najprecyzyjniej się tym dzielić. Teraz działamy jako „Rób to co kochasz” (RTCK) i sami organizujemy spotkania i konferencje dla ludzi, którzy chcą spełniać swoje marzenia. Mój kierunek studiów, czyli etyka i coaching i wiedza nabyta na nich, pomoże mi w realizowaniu tych spotkań bardziej pod kątem warsztatowym.

Akcja „Rób to co kochasz” – jak ona powstała?
- Na bazie historii pewnej kobiety, która zadawała to samo pytanie osobom ze swojego hospicjum, będących na łożu śmierci. Pytanie brzmiało: Czego żałują najbardziej w swoim życiu? Odpowiedź była ta sama, a mianowicie, że nie żyli w zgodzie ze swoim sercem. Nie pozwolili sobie na takie życie, jakim chcieli żyć, ale żyli tak jak mówiło im wszystko naokół.

Planujesz koncertować zagranicą, a może już masz za sobą tournee?
- Występowałem u naszych sąsiadów na Litwie. Planuje w przyszłym roku wyjazd do Francji i może na Wyspy Brytyjskie.

Obserwując polski i zagraniczny showbiznes osób czy zauważyłeś różnice w postrzeganiu sukcesu? W Polsce ludzie raczej nie są zadowoleni, kiedy widzą jak powodzi się drugiej osobie.
- Jestem pewien, że nie tylko w Polsce występuje taka tendencja. Za granicą pełno jest antyfanów poszczególnych gwiazd. To media nakręcają pewien stereotyp postrzegania sukcesu. Wzbudzają przy okazji w nas lęk, poprzez informacje jakie nam serwują. Oczywiście wiadomo, że lęk będzie pojawiał się w życiu. Jednak mimo to trzeba iść dalej i spełniać swoje marzenia, nieważne co mówią inni.

Na koniec zapytam o naszego polskiego pięściarza. Tomasz Adamek, przez wielu uznawany aktualnie za najlepszego polskiego zawodnika, wykorzystał Twój utwór w wyjściu na ring w marcowej walce z Ukraińcem Wiaczesławem Głazkowem o możliwość walki o pas mistrza świata w wadze ciężkiej. Jak zaczęła się ta historia, bo to nie jest kwestia ostatnich miesięcy?
- Przeczytałem jeden wywiad z Tomaszem Adamkiem, który był zatytułowany „Chcę do nieba”. To mnie bardzo zainspirowało, że taki gość jak on wypowiada się w taki sposób idąc do ringu. Nie chcę zniszczyć rywala, ale po prostu wykonać swoją robotę. Wysłałem ten wywiad do chłopaków z naszej wspólnoty – grupa ok. 10 osób, każdy ze swoją przeszłością, spotykamy się raz w tygodniu. Mój brat także dostał tego e-maila i podał mi pomysł nagrania utworu dla Adamka. Początkowo patrzyłem z niedowierzaniem, że ja niby miałbym skontaktować się z nim. Znowu oddałem sprawę w ręce Boga. Na kolejny dzień dostałem e-maila z wiadomością od kolegi, że ma znajomego zakonnika, który przyjaźni się z Tomaszem Adamkiem. Szybko pojechaliśmy do niego i przedstawiliśmy sprawę. Następnie nagraliśmy utwór i teledysk, było to trzy lata temu. Temat powrócił na początku tego roku, kiedy zadzwonił znajomy zakonnik i powiedział, że Tomek słuchał po raz kolejny mojej i płyty i zadecydował się na „zmiane nuty”. Tym sposobem „Prawdziwy sukces” stał się piosenką, która towarzyszy Tomkowi na treningach i przy wejściu na ring.

Rozmawiał Łukasz Opoka






Dziękujemy za przesłanie błędu