Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
30/11/2016 - 15:30

Spowiedź Langera. „Wilk w owczej skórze” postawił się Kogutowi?

To jego senator Stanisław Kogut oskarża o to, że popadł w niełaskę u prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Czy wieloletni współpracownik szefa lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości jest rzeczywiście, co sugeruje senator, wilkiem w owczej skórze? Czy to on złamał polityczną karierę swojego pryncypała?

Agnieszka Michalik rozmawia z Leszkiem Langerem przewodniczącym Zarządu Miejskiego Prawa i Sprawiedliwości w Nowym Sączu i przedstawicielem Krajowej Rady Politycznej PiS.

Jak to możliwe, że z dnia na dzień zaufany współpracownik senatora Koguta staje się „schwarzcharakterem” sądeckiej polityki? Odsądzanym od czci i wiary zdrajcą i donosicielem. Taki pana obraz, kreśli teraz senator Stanisław Kogut.  Jest pan demonicznym wilkiem w owczej skórze?

Przeczytaj też Zjazd PiS: Ujawniamy wystąpienie senatora Koguta. Mocne i szczere

Jeszcze w ubiegłym miesiącu słyszałem pod swoim adresem same superlatywy. Teraz  z dnia na dzień senator Kogut zrobił ze mnie, swojego wieloletniego współpracownika, wroga numer jeden. Tymczasem ja, w sensie moralnym, nie mam sobie nic do zarzucenia. Wrogiem, stałem się w chwili, kiedy postanowiłem, że nie stanę wraz z senatorem i jego zwolennikami przeciwko decyzjom Jarosława Kaczyńskiego. Wybrałem lojalność wobec Prawa i Sprawiedliwości, ponad lojalnością wobec Stanisława Koguta i poparłem, zgodnie z wolą szefa partii wybór ministra Wiesława Janczyka na prezesa zarządu w okręgu nr 14. Podobnie zachowała się znaczna większość delegatów z Nowego Sącza. Ot i cały powód gromów, które w ostatnich dniach na mnie spadły. Nie ukrywam, że ta sprawa mnie dotyka, tak czysto po ludzku. Bo przecież jeśli się z kimś współpracuje kilkanaście lat, to się człowiek potrafi zżyć.

Pewnie i senator był z panem zżyty. I nagle, wedle jego wersji, wyszło na jaw, że  szkalował pan jego społeczną działalność, pisał na niego donosy, gromadził haki. Wynika z tego, że to pan złamał karierę potężnego partyjnego barona.

To są po prostu bzdury. Mogę powiedzieć, że i na mnie były pisane donosy do lokalnych mediów i do władz partii. Nie bawię się jednak w szukanie donosicieli, chociaż niski styl merytoryczny i językowy tych donosów znacznie zawęziłby mi grono osób, które mógłbym o to podejrzewać. Takie szukanie na siłę  donosicieli i wichrzycieli jest po prostu niepoważne.

Nie jest tajemnicą, że jeździł pan do Warszawy. Spotkał się pan z pochodzącym z naszego regionu Joachimem Brudzińskim, prawą ręką prezesa Kaczyńskiego. Mówi się, że szukał pan dojść do samego szefa PiS. 

Jeśli chciałbym kontaktować się z samym prezesem, to mam swoje drogi, którymi mógłbym do Jarosława Kaczyńskiego dotrzeć, ale nie miałem takiej potrzeby. A do Warszawy rzeczywiście jeździłem, razem z prezydentem Ryszardem Nowakiem. Widzieliśmy się z Joachimem Brudzińskim, ale pojechaliśmy do stolicy, żeby zaprosić pana marszałka na uroczystą galę Tygodnia Przedsiębiorczości. W tej sprawie spotkaliśmy się także z panią minister Elżbietą Rafalską. Nie rozmawiałem z Joachimem Brudzińskim o Stanisławie Kogucie, co zapewne w razie konieczności pan marszałek potwierdzi.

Przeczytaj też Ryszard Nowak cieszy się z politycznej klęski Koguta?

Ale takie oficjalne spotkanie nie wyklucza przecież  rozmów z najbliższym współpracownikiem  Jarosława Kaczyńskiego o  partyjnych „nastrojach” w PiS-owskim mateczniku przed regionalnym zjazdem partii.

W ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Joachim Brudziński  był zainteresowany naszym regionalnym wydawnictwem, które mu zawieźliśmy, na temat historii sądeckiego sportu oraz wspomnianym zaproszeniem do Nowego Sącza. Podczas spotkania marszałek Brudziński szukał w encyklopedii sportu swojego zdjęcia i  informacji na swój temat, bo sam kiedyś występował jako zawodnik w jednym z sądeckich klubów sportowych.

Zatem według pana to wszystko, co mówi o panu senator Kogut to wyłącznie pomówienia i insynuacje?

Jest tylko jedno wytłumaczenie tej całej historii.  Jak już wspomniałem,  podczas zjazdu okręgowego nie chciałem stanąć po stronie obozu utworzonego przez senatora Koguta, który był przeciwny nominacji ministra Wiesława Janczyka na prezesa okręgu i chciał doprowadzić do zablokowania tego wyboru. Nie mogłem się na to zgodzić, tym bardziej, że zarząd miejski Prawa i Sprawiedliwości, którym kieruję podjął uchwałę, w której jednogłośnie opowiedzieliśmy się za kandydatem wskazanym przez prezesa Kaczyńskiego.

 Podobno osobiste  namaszczanie przez prezesa PiS szefów okręgów, senator Kogut porównał do stylu sprawowania władzy w nieboszczce PZPR.

Rzeczywiście, senator stwierdził, że takie rzeczy to się działy za czasów PZPR-u. Ale ja sam nie wiem co się wtedy działo,  bo jestem  na to za młody. Byłem wtedy dzieckiem. Nie wiem, jak to było do końca przed rokiem 1989 w przypadku samego senatora, który z Solidarnością formalnie jest związany właśnie od roku 1989.

Sugeruje pan związki senatora ze środowiskiem PZPR-owców?

Ja niczego nie sugeruję, ale skoro senator Kogut tyle na ten temat wie i przywołuje PZPR-owskie praktyki z tamtych czasów, to daje do myślenia. Mnie samego bardzo ubodło to, że w czasach demokracji, kiedy zarząd miejski partii ma prawo podjąć w formie uchwały decyzję o rekomendowaniu na szefa okręgu Wiesława Janczyka, tego typu uchwała jest publicznie atakowana przez parlamentarzystę.

Senator podczas zjazdu okręgowego wspomniał o pieniądzach, jakie zarobił pan u niego w Fundacji w Stróżach. Pada suma 324 tys. złotych! Taka ilość pieniędzy robi wrażenie.

Senator Kogut dopuścił się socjotechnicznych manipulacji. Atakując mnie podczas zjazdu, nie wspomniał, że pracowałem u niego trzynaście lat. Nigdy zresztą nie mówiłem, że uprawiam w fundacji w Stróżach wolontariat. Tyle tylko, że jeśli podzielić tę kwotę, która jest zresztą dla mnie niebotyczna, przez kilkanaście lat, to wychodzi średnia, która się lokuje w okolicach raczej niewielkich zarobków.

I nie dorobił się pan u senatora Koguta?

Ci, którzy mnie znają, wiedzą jak mieszkam i czym jeżdżę. Takiej sumy pieniędzy nigdy jednorazowo nie widziałem na oczy. To jest zwyczajna manipulacja i jest mi bardzo przykro, że na okręgowym partyjnym zjeździe pojawiła się informacja o fundacji w Stróżach, która z Prawem i Sprawiedliwością nie ma nic wspólnego. To nie w porządku, że senator wyciąga takie sprawy. Ja sam przecież, po trzynastu latach mógłbym wiele powiedzieć na temat pracy fundacji i współpracy z senatorem. Przez trzynaście lat wiele rzeczy słyszałem i widziałem. Senator Kogut jest chyba świadom mojej wiedzy, skoro niesłusznie zarzuca mi donosicielstwo na fundację.







Dziękujemy za przesłanie błędu