Tajemnice sądeckich schronów. Te korytarze ciągną się pod miastem
Kilka lat po II wojnie światowej Nowy Sącz znalazł się w grupie 72 miast w Polsce, według ówczesnych władz najbardziej zagrożonych atakiem atomowym. Spowodowało to, że na jego terenie budowanych było bardzo dużo schronów ochronnych dla ludności cywilnej. Umiejscowione są one w różnych częściach miasta.
Jednymi z najbardziej rozpoznawalnych są schrony na ulicach Berka Joselewicza i Alejach Batorego. Oprócz nich tego typu budowle znajdują się również m.in. na ul. Kazimierza Wielkiego, Grota-Roweckiego, Daszyńskiego, Małeckiego czy Szkołach Podstawowych nr 3 i 4 na ul. Szkolnej. Zliczonych zostało na razie 50.
O każdym z nich możemy przeczytać w książce „Bierna obrona ludności cywilnej Nowego Sącza – zarys dziejów”, wydanej pod redakcją Leszka Zakrzewskiego, prezesa Oddziału PTH w Nowym Sączu. Jej autorami są również Piotr Kazana, Grzegorz Olszewski, Paweł Terebka i Bogdan Potoniec.
- Większość z tych schronów cały czas istnieje, tylko, że niektóre z racji zdemontowania wyposażenia zostały np. częściowo przekształcone w piwnice. Drzwi gazoszczelne i ściany żelbetonowe cały czas się w nich jednak znajdują – mówi Paweł Terebka.
Zobacz także: Takie były czasy... Schron w Nowym Sączu przypomina zimnowojenny klimat [WIDEO]
Schrony znajdowały się także na terenach zakładów pracy. Najpopularniejszy był ten mieszczący się na terenie Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, a więc obecnego NEWAGU. Można o nim mówić jednak wyłącznie w czasie przeszłym, bo obecnie już nie istnieje.
- Był to największy schron, tworzony w czasach przedwojennych. Podczas II wojny światowej Niemcy go jeszcze bardziej rozbudowali. W tym momencie jest już jednak wyburzony, a na jego miejscu stoi nowo wybudowana hala – tłumaczy Paweł Terebka.
Schrony to jednak nie wszystko. Na terenie Nowego Sącza mogliśmy także zaobserwować szczeliny przeciwlotnicze. Jedna z nich znajdowała się przy ul. Nawojowskiej 39. Była przeznaczona dla 90 osób. Co oczywiste, takich budowli było więcej. Czym są takie szczeliny?
- Zadaniem szczeliny przeciwlotniczej też jest ukrycie ludności cywilnej. Nie jest ona jednak tak bardzo gazoszczelna. Chodzi o to, że kiedy samolot zbombarduje blok, który się rozpadnie, to szczelina jest budowana w takiej odległości od niego, żeby była bezpieczna. Dzięki temu ludzie mogli wtedy się w niej schować – wyjaśnia Paweł Terebka
Co ważne, żaden ze schronów nie był w praktyce nigdy użytkowany (i oby tak zostało). Wielokrotnie je jednak testowano, aby w razie potrzeby można było bez przeszkód z nich skorzystać i się ukryć. - Są to schrony dla ludności cywilnej, bo zakładano, że podczas III wojny światowej przeprowadzony będzie atak nuklearny. Odbywały się w nich jednak tylko ćwiczenia - dodaje Paweł Terebka.
Zobacz także: O wojskowości i dostępie do broni palnej rozmawiamy z Pawłem Terebką
Pojawia się jednak pytanie co w sytuacji, jeśli rzeczywiście zaszłaby potrzeba wykorzystania schronu. Jest to o tyle kłopotliwe, że większość z nich nie nadaje się już do użytku, bo nie można tam spędzić zbyt wiele czasu; uniemożliwia to brak wody i prądu, o klimatyzacji nie wspominając. Tak naprawdę tylko schron na ul. Berka Joselewicza jest do tego przygotowany. Rozwiązaniem problemu mogą być jednak podziemne parkingi.
- Gdyby rzeczywiście zaszła taka potrzeba to nie ma na tyle schronów, aby pomieścić 80 tys. mieszkańców Nowego Sącza. Jest teraz taka doktryna, że parkingi podziemne mogą być w łatwy sposób przystosowane do ochrony ludności cywilnej. Bramy wjazdowe zamienia się wtedy na gazoszczelne, jest tam klimatyzacja i woda. Ewentualnie można się schronić pod mostami, ale to chroni to tylko przed atakami lotniczymi - kończy te niewesołe rozważania Paweł Terebka. ([email protected], fot.: MP)