Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
27/06/2022 - 15:30

Skarb sprzed lat ciągle tam jest! Każdy chce go mieć, ale to nie takie proste…

W 2015 roku pojawiła się wiadomość o odnalezieniu świętego Gralla dla poszukiwaczy skarbów – galeonu San Jose. Wrak byłej dumy floty hiszpańskiej, zlokalizowany został na głębokości około 600 metrów pod poziomem morza. Skarby znajdują się również w naszym kraju.

Okręt o wyporności 1200 ton zwodowany został w roku 1698 w Usurbil, w hiszpańskim kraju basków. Wyposażony był w 26 osiemnastofuntowych dział ulokowanych na pokładzie niższym. Kolejnych 26 dziesięciofuntowych było na pokładzie środkowym oraz 8-10 sześciofuntowych na pokładzie dziobowym i w nadbudówkach. Trójmasztowiec był częścią hiszpańskiej Floty Indyjskiej zajmującej się transportem skarbów wydobytych w koloniach do Europy.

Galeon zajmował się przewozem dóbr oraz ochroną statków kupieckich. Tak właśnie było także 8 czerwca 1708 roku. Konwój składający się z trzech okrętów wojennych i czternastu kupieckich, został wtedy zaatakowany w pobliżu Baru przez eskadrę brytyjską. Trafiony w magazyn prochowy eksplodował i zatonął, zabierając ze sobą prawie cała załogę oraz pasażerów. Z ponad 600 osób przebywających na jego pokładzie uratowano 11. Pod falami zniknął gigantyczny skarb wartości 15 miliardów dolarów amerykańskich, na który składają się złote i srebrne monety oraz kamienie szlachetne. 

Kolumbijczycy ostatnio udostępnili zdjęcia robione przy pomocy robota, który dotarł do wraku. Ukazuje złote monety, porcelanę oraz charakterystyczne dla galeonu armaty, przyozdobione delfinami. Na głębokości 600 metrów leży więc niewyobrażalny skarb. Na dnie zalega ponad 200 ton złota i kosztowności. Do własności skarbu przyznaje się Hiszpania (motywując, że zatonął na okręcie będącym własnością królestwa Hiszpanii), Boliwijczycy – gdyż kopalnie złota i srebra wywożonego przez okręt leżą na terytorium Boliwii oraz oczywiście Kolumbijczycy – uznając wrak z zawartością za skarb narodowy i planując umieścić go w specjalnie zbudowanym muzeum. Sam koszt wydobycia szacuje się na 70 milionów dolarów. Władze Kolumbii zastanawiają, z jaką firmą wydobywczą podpisać kontrakt na wydobycie skarbu. 

Na polskim Bałtyku nie ma zatopionych galeonów wypełnionych złotem. Na bałtyckim dnie leżą ponure wraki niemieckich jednostek, które zimą 1945 roku, w ramach akcji „Hannibal”, ewakuowały cywilnych i wojskowych uciekinierów z portów zagrożonych sowieckim natarciem. Wilhelm Gustloff, Steuben czy Goya to „grobowce”. Ich katastrofy pochłonęły tysiące istnień ludzkich (na Goi zginęło około 6000 osób, co czyni zatoniecie transportowca drugą pod względem liczby ofiar katastrofą morską w dziejach świata). Nurkowanie w ich pobliżu jest zakazane prawem.

Świętym Grallem dla polskich poszukiwaczy jest Bursztynowa Komnata. To osiemnastowieczne dzieło gdańskich rzemieślników zostało zrabowane w 1941 roku przez Niemców i wywiezione na zachód. W 1944 roku widziana była po raz ostatni, gdy skrzynię ze skarbem składano w podziemiach zamku w Królewcu.

Zniszczony został w wyniku alianckich bombardowań lub sowieckiego ognia artyleryjskiego. Ślad po skarbie się urwał. Pomimo powojennych poszukiwań, prowadzonych przez służby specjalne demoludów, nie odnaleziono go. Zapewne tony bursztynu spłonęły w piwnicach królewieckiego zamku.

Chęć odkrycia skarbów w polskim narodzie jednak nie ginie. W zeszłym roku głośno było o złotym pociągu, rzekomo zakopanym w tunelu w okolicach Wałbrzycha. Pomimo nagłośnienia akcji poszukiwawczej i użycia sprzętu ciężkiego, nic nie znaleziono. Może i dobrze, bo do własności błyskawicznie zaczęłyby rościć sobie prawo Rosja oraz Izrael. Ile to przyniosłoby międzynarodowych kłopotów, gdyby złoty pociąg nie okazał się mrzonką!?

Polskich skarbów należy jednak wytrwale szukać. Wiele można ich jeszcze znaleźć – przecież przez nasz kraj przetaczały się wojny i obce armie, grabiąc i gubiąc, niszcząc i tracąc. Odkryty w latach 1985 oraz 1988 skarb ze Środy Śląskiej jest doskonałym przykładem bogactwa, ukrytego w okresie jakiejś wojennej zawieruchy. W tym niewielkim miasteczku, na przestrzeni trzech lat, odnaleziono olbrzymi średniowieczny skarb – jeden z największych w Europie. Podczas prac budowlanych wydobyto złotą biżuterię, złote i srebrne monety a także koronę królewską (a jakże, złotą). Znaleziska wydatowano na 14 wiek.  Niestety, duża część skarbu została rozszabrowana przez świadków zdarzenia i ciężko ocenić jego pełną wartość, choć mówi się o 75 milionach dolarów. To niewiele w porównaniu do skarbu galeonu San Jose, działa na wyobraźnię.

Ten największy polski skarb, wygrzebany po ponad 600 latach łyżką koparki, został prawdopodobnie zakopany w obliczu zagrożenia przez średniowiecznego złotnika, który już nigdy po niego nie wrócił. (Tomasz Dzbeński, fot.: Pixabay/ zdjęcie ilustracyjne)







Dziękujemy za przesłanie błędu