Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
15/02/2013 - 08:35

Kącik Wędkarski: Rekordowo długie liny

Jedna z moich wakacyjnych wypraw wędkarskich przyniosła niespodziewane efekty, choć jezioro początkowo nie zapowiadało się zbyt ciekawie. Mocno zarośnięte i trudno dostępne brzegi, połamane, zapomniane pomosty, do których prowadziła ledwo przetarta błotnista ścieżka. Jezioro było poza tym niezbyt głębokie i mocno porośnięte roślinnością.
DZIEŃ 1 godz. 7.00
Przedzieram się przez krzaki, nogi grzęzną w błocie i wreszcie docieram do pomostu. Okazuje się, że niestety nie ma możliwości łowienia na koszyczek. Jezioro jest zbyt zarośnięte.
Montuję szybko zestaw spławikowy i umieszczam go w wodzie w odległości 5-10 metrów od pomostu, który skrzypi niepokojąco. W końcu znajduję jedno pewne miejsce między zbutwiałymi deskami, z którego można łowić. Pierwsze branie i piękna płoć ląduje na pomoście. Za chwilę dołączają do niej dwie spore krasnopiórki. Staram się zasadzić na coś większego i zmieniam haczyk na rosówkę.
Umieszczam w wodzie dwie kule przygotowanej wcześniej zanęty i czekam. Po około godzinie następuje zdecydowane prowadzenie i przytopienie spławika. Zacięcie i czuję, że tym razem trafiło się coś większego. Po chwili walki, ładny lin ok. 35 centymetrowy ląduje w siatce. Rzucam ostatnie dwie kule zanęty i odchodzę z łowiska. Zapowiada się obiecująco. Nie mogę się doczekać kolejnego ranka.....

DZIEŃ 2 godz. 6.00
Wstaję wcześniej niż poprzedniego dnia. Szybko pakuję przygotowany poprzedniego wieczora sprzęt i trafiam na pomost. Ślad już przetarty i łatwiej się odnaleźć na miejscu. Tym razem rzucam kilka kul zanęty przygotowanej poprzedniego dnia wieczorem i czekam z zapartym tchem na branie kolejnego lina... o 8.30 następuje branie, ale ryba wygrywa, robi dużo hałasu i tym razem wiem, że na tym mogę już zakończyć dzień. Liny są bardzo ostrożne i po takim nieudanym holu wyprowadzają całe stado z łowiska. Nie daję za wygraną i czekam na kolejny dzień.

DZIEŃ 3 godz. 5.00
Wstaję ze wschodem słońca, chcę dotrzeć na miejsce o samym świcie. W oczekiwaniu na branie w głowie kłębią się myśli – może odpłynęły na dobre i nie podejdą więcej? Około godziny 6 mam branie, pewne zacięcie i kilka odjazdów w jezioro, próby ucieczki w trzciny oraz pod pomost. Ryba walczy zacięcie ok. 20 minut, nie daje za wygraną. Z trudem sięgam po podbierak i próbuję wprowadzić tam przeciwnika. Dwie próby i udało się, nie mogę opanować emocji i radości. To piękny lin powyżej 55 centrów, jakiego nie widziałem wcześniej na żywo! Koniec na dzisiaj. Czekam jeszcze chwilę, ale nie ma kompletnie brań. Liny odpłynęły.

Moje doświadczenia z tego jeziora pokazały, że liny najbardziej lubią zarośnięte partie wody z grążelami. To są ich ulubione i naturalne żerowiska. Ryby te żerują najchętniej lub wyłącznie w godzinach wczesnego ranka i wieczorem. Są bardzo ostrożne i na łowisku trzeba zachować nadzwyczajną ostrożność i ciszę. Jedna źle zacięta ryba oznacza koniec łowienia. W łowieniu dużych linów sprawdzają się większe przynęty, np. rosówka w połączeniu z kukurydzą. Dobrze zanęcone miejsca dają dobre efekty. Brania rekordowych sztuk są bardzo wyraźne i łatwo je odróżnić od podskubywania drobnicy. Warto być cierpliwym – okaz trafia się raz na kilka dni.

P.W.

Poprzednie: 
Kącik wędkarski: Moja przygoda z karpiem

Kącik wędkarski: Pstrągi - nie tylko na muchę








Dziękujemy za przesłanie błędu