Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 19 marca. Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety
25/05/2019 - 22:25

Jak nie być frajerem, czyli ekonomia niepewności (4)

Dlaczego strategie nie działają?

- Podobno pański rywal ma na tę walkę przygotowaną znakomitą strategię -

Na te słowa Tyson odpowiedział krótko:  „Każdy ma doskonałą strategię, dopóki nie dostanie w ryja”.

Otóż doświadczenie pokazuje, że wszystkie ambitne strategie prezentują się świetnie do momentu aż „dostaną w ryja” – wtedy zwykle są wyrzucane do kosza i pisane na nowo. Dlaczego tak się dzieje? Z tego prostego względu, że istotą strategii jest świadomość istnienia jakiegoś rywala, przeciwnika, wroga, który jest inteligentny i aktywnie reaguje na nasze działania.

Historia refleksji nad strategią wywodzi się ze sztuki wojennej. Ma to istotne znaczenie, gdyż rzeczywistość wojny niesie z sobą intuicyjny przekaz, że strateg nie ma do czynienia z biernym otoczeniem, zaś realia walki nie zmieniają się w sposób zupełnie losowy. Innymi słowy, strateg toczy walkę nie z bezmyślną, kapryśną naturą, ale z myślącym wrogiem, który robi wszystko, żeby go pokonać

Pierwszy wniosek jest więc taki, że jeśli nie ma wroga, to nie ma co mówić o strategii. „Strategia przygotowań do maratonu”, ”strategia pisania pracy magisterskiej”, „strategia rozwiązywania zadania matematycznego” – wszystko to przykłady sytuacji, w której nie mamy do czynienia z przeciwnikiem, który aktywnie usiłuje zniweczyć nasze plany. A jeśli nie ma przeciwnika, to po prostu – planujmy. Strategia jest zbędna.

Istnienie inteligentnego przeciwnika zmienia bardzo wiele w naszym sposobie myślenia. Można wręcz powiedzieć, że fakt ten sprawia, że dokonuje się w nas przeskok od tradycyjnego myślenia zdroworozsądkowego, do myślenia w kategoriach logiki strategii, która ze zdrowym rozsądkiem ma niewiele wspólnego. Rozważmy konkretny przykład.

Gdyby Malinowski zapytał przypadkowego przechodnia o to, jak dojechać z Nowego Sącza do Warszawy, to zapewne ów losowo wybrany człowiek (zakładając dobrą wolę i brak uprzedzeń) zaproponuje drogę, która będzie najlepsza, najbezpieczniejsza, najbardziej komfortowa i możliwie najtańsza (zapewne dowiemy się, że trzeba samochodem pojechać przez Brzesko albo przez Dąbrowę Tarnowską, albo nieco dalej, ale szybciej - przez Katowice. Alternatywnie – autobusem do Krakowa, a następnie pociągiem/samolotem do Warszawy).

Taka odpowiedź świadczy o tym, że rozmówca stosuje się do zasad logiki współpracy, czyli po prostu do zdrowego rozsądku. Jak jednak wyglądałaby porada przechodnia, gdyby Malinowski nieco inaczej sformułował pytanie, i zwrócił się z prośbą o podpowiedź, jak ma dojechać z Nowego Sącza do Warszawy przy założeniu, że w Warszawie czeka na niego śmiertelny wróg, który tam się go spodziewa, i który będzie chciał go zgładzić? Innymi słowy – Kowalski musi dopaść wroga, zanim wróg dopadnie jego.

Otóż najprawdopodobniej konieczność uwzględnienia obecności wroga w sposób zdecydowany zmieni rozumowanie rozmówcy. Skoro przeciwnik Kowalskiego spodziewa się jego wizyty, to zapewne zabezpieczy najbardziej oczywistą trasę i będzie usiłował złapać na niej swojego wroga. Z tego względu logika strategii sugerować będzie wybór nieoczywistej i znacznie bardziej „nieekonomicznej” trasy. Idąc dalej tym tropem, Kowalski zapewne otrzyma dodatkowe wskazówki dotyczące wyboru pory roku, pory dnia i aury, w jakiej powinna odbyć się jego wyprawa, a wszystkie te sugestie będą zapewne bliższe najbardziej uciążliwym i ekstremalnym warunkom, zdecydowanie odmiennym od tych, z poprzedniego przykładu.

W logice strategii wszystko podporządkowane jest podstawowemu celowi, jakim jest zaskoczenie przeciwnika. W ten sposób rozumowanie prowadzi nas do paradoksu. Mianowicie dobra droga jest zła właśnie dlatego, że jest dobra, natomiast zła droga staje się dobra z tego powodu, że jest zła. Rozumowanie prowadzone w ramach logiki strategii wcale nie jest irracjonalne, ponieważ wniosek wynika logicznie z przesłanek.

Si vis pacem, para bellum (chcesz pokoju, szykuj wojnę) – mówi łacińskie przysłowie. Jest ono dla nas zrozumiałe pomimo tego, że jest wewnętrznie sprzeczne. Świadczy to o tym, że myślenie w kategoriach strategii jest dla nas naturalne. Z tych względów nie dziwmy się, że znane w polityce powiedzenie „im gorzej, tym lepiej” jest w ramach politycznych wojenek zupełnie oczywiste. Wszakże kto jak kto, ale politycy mają doskonałą świadomość istnienia przeciwnika.

Wróćmy teraz do tytułowego pytania dotyczącego skuteczności strategii. Dlaczego strategie nie działają? Ponieważ zamiast strategii serwuje się nam plany na przyszłość. Plany zaś konstruowane są w oparciu o pewne założenia. Jakie założenia? Ano zwykle bardzo optymistyczne! To zaś ma się nijak do strategii! Wyobraźcie sobie państwo szachistę, który budując „strategię”, zakłada, że jego przeciwnik będzie wykonywał najbardziej sprzyjające mu ruchy. Jakim zaskoczeniem będzie dla niego prawdziwa partia szachów, kiedy to okaże się, że przeciwnik myśli, i reaguje na jego posunięcia działaniami najbardziej dla niego niewygodnymi! Strategia to musi być coś, co pomaga przetrwać nawet w najgorszych warunkach.

Przenieśmy powyższe rozumowanie na praktyczne ramy. Otóż najczęściej serwuje się nam „strategie rozwoju” (strategia długookresowego rozwoju Polski, strategia rozwoju miasta, strategia rozwoju firmy itp.). Wszystkie te pochwały godne inicjatywy najczęściej kończą się totalną klapą dlatego, że budowane są na podstawie założeń, które wprawdzie kiedyś wydawały się realistyczne, ale zdezaktualizowały się wraz z upływem czasu, albo też dlatego, ponieważ na drodze ich realizacji stanęła jakaś „nieoczekiwana trudność”, której nikt nie przewidział. W tym drugim przypadku mamy najczęściej do czynienia z aktywnym działaniem sił, których interes jest sprzeczny z naszym.

Podajmy kilka konkretnych przypadków. W strategii rozwoju Polski kreślony jest scenariusz przewidujący, że po x latach dogonimy Niemcy. Rozumiem, że strategia zakłada, że Niemcy będą temu procesowi gorąco kibicowały, trzymając za nas kciuki…. Albo też weźmy ambitny plan budowy Centralnego Portu Lotniczego. Zakładamy, że ma się on stać w przyszłości swoistym centrum logistycznym w naszej części Europy. Zupełnie tak, jakby porty lotnicze we Frankfurcie, Londynie, Moskwie czy Amsterdamie nie miały zamiaru zrobić nic, co mogłoby przeszkodzić w realizacji tych szczytnych zamierzeń.

I na koniec zagwozdka: są takie organizacje, które żadnej strategii nie konstruują, ale fakt, że funkcjonują na świecie od bardzo dawna, świadczy o tym, że jakąś „strategię przetrwania” jednak mają. Przykładem jest Kościół Katolicki. Na jego strategię składają się: 10 Przykazań Bożych oraz Ewangelia (kolokwialnie pisząc) -  a więc pewne zbiory reguł nakierowane nie tyle na przyszłość, co raczej na teraźniejszość…..

Zwykle o strategii myślimy w kategoriach tego, gdzie chcemy się znaleźć za, na przykład 10 lat. Znacznie efektywniejsza okazuje się jednak dogłębna refleksja nad tym, gdzie znajdujemy się obecnie.

Grzegorz M. Malinowski  (sądeczanin, doktor nauk ekonomicznych, filozof. Wykładowca na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.) 







Dziękujemy za przesłanie błędu