Era czystych rąk

Rząd odmraża gospodarkę, na nowo otwiera zakłady usługowe i galerie handlowe. Ludzie wychodzą z domów. Część samorządów, w trosce o zdrowie mieszkańców, planuje zainstalować w miejscach publicznych darmowe dozowniki odkażalnika.

Mydło wraca do łask

Kiedy do świadomości Polaków dotarło, że zaraza - mimo kordonów sanitarnych i zamkniętych granic - przedostanie się z ziemi włoskiej do polskiej, ogarnęło nas zakupowe szaleństwo. Nie mówię tu o puszkach i makaronie czy też do niedawna wzgardzanych płynach do dezynfekcji – przy grożącym całkowitym lock-downie i perspektywie przymusowego, nieokreślonego w czasie pobytu w domach takie zakupy są całkowicie uzasadnione.

Nieco zaskakujący był niewiarygodny wprost wzrost sprzedaży mydła i papieru toaletowego. W pierwszym tygodniu marca, wedle badań agencji Nielsen, sprzedaż mydła wzrosła o 153 proc. a papieru toaletowego o 56 proc. Akurat, jeśli chodzi o kupno papieru toaletowego, Polska wpisała się w ogólnoświatowy trend – jedna z australijskich sieci sklepów wprowadziła ilościowe ograniczenia w sprzedaży tego produktu. Ale że w kraju nad Wisłą tak gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie na mydło, to jednak nowość. W sieci rekordy popularności biły filmiki instruktażowe, pokazujące techniki skutecznego mycia rąk.

Z jednej strony to fakt godny pochwały – rodacy, przestraszeni przybijającymi obrazami z Półwyspu Apenińskiego i wysp brytyjskich, zaczęli dbać o higienę osobistą. Z drugiej, rysuje obraz państwa, w którym ludzie rąk nie myją. Wizja, która nie powinna zaskoczyć nikogo, kto choć raz obserwował zachowania rodaków w publicznych toaletach.

Ruch samorządów

Bezpłatne dystrybutory płynu dezynfekującego znajdują się w wielu miejscach publicznych - sklepach oraz stacjach benzynowych. Policja opróżniła swoje magazyny, przekazując na cele dezynfekcyjne hektolitry przejętego alkoholu pochodzącego z nielegalnych źródeł. Nawet sławny płyn do dezynfekcji, produkowany przez Orlen, jest już ogólnodostępny.

Część samorządów także finansuje automaty do darmowej dezynfekcji. Jak na razie montuje się je na ulicach, niebawem trafią do komunikacji publicznej. W Nowej Soli miasto zakupiło 15 bezdotykowych automatów do dystrybucji odkażalnika. Maszyna ma pięciolitrowy zbiornik, który ma wystarczyć na 6000 zabiegów sterylizacji dłoni. Władze Poznania rozważają umieszczenie bezdotykowych dezynfekatorów w komunikacji publicznej.

Samorząd Sosnowca kupił 100 automatycznych urządzeń do dezynfekcji rąk, które mają trafić do żłobków, przedszkoli oraz szkół. To maszyny bezdotykowe – mają zainstalowany czujnik, który uruchamia automatycznie dozownik płynu. Miasto wydało na nie z budżetu około 200 tysięcy złotych. Wrocław na razie nie planuje umieszczenia dystrybutorów w przestrzeni publicznej – dezynfekatory znajdują się w miejscach powszechnie dostępnych – ale zastanawia się nad takim krokiem. Tak samo Kraków. Władze Warszawy wierzą, że ilość publicznych, ogólnodostępnych punktów dezynfekcyjnych jest wystarczająca i nie planują uruchomienia osobnej sieci automatów.

Czy to koniec zagrożenia?

Od maja polski rząd stopniowo wycofuje się z nałożonych w początkach epidemii obostrzeń. Ludzie wrócili do parków, otwarto lasy. Od 18 maja rusza trzeci etap odmrażania gospodarki. Rząd luzuje restrykcje dotyczących boisk piłkarskich, zakładów usługowych, restauracje i bary. Komunikacja miejska będzie mogła przewozić więcej pasażerów, niż było to dozwolone do tej pory. Wszystko to w ramach ratowania gospodarki.

Jednak zagrożenie wirusem - choć krzywa zachorowań zmniejsza się – pozostaje. Maseczki na twarzach przechodniów oraz stanowiska do odkażania rąk stają się powoli częścią miejskiego krajobrazu. Należy mieć nadzieję, że – kiedy groza zarazy przeminie – Polacy nie zapomną o tym, by dbać o higienę osobistą. Będziemy musieli nauczyć się żyć i chorować w nowych warunkach. I regularnie odkażać ręce. (ISW)