Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
24/03/2019 - 17:20

Co się dzieje z ulicą Barbackiego?

- Mamy w naszym kraju kłopot z zagospodarowaniem przestrzeni publicznej - pisze Sławomir Wróblewski. - Problem ten dotyczy wielu miejscowości. Szczególnie w większych miastach widać jak tereny poza ścisłym centrum zmieniają się w zbiorowisko zamkniętych przestrzeni prywatnych, grodzonych osiedli i – jedynych może dostępnych dla wszystkich mieszkańców – przestrzeni komercyjnych. A wszystko to połączone niedostosowaną do współczesnych realiów, bezładną siatką zakorkowanych ulic.









































































Takiego przykładu szukać daleko nie trzeba; weźmy choćby szacowną stolicę naszego województwa – Królewskie Miasto Kraków. Jednak powoli i mniejsze miasta idą tym śladem. Nasz drogi Nowy
Sącz szybko nadrabia zaległości. Problem z drogami mamy, korki mamy, ogólnej koncepcji rozwoju przestrzennego miasta brak; o wielu z tych problemów pisał w swoim felietonie w ostatnim miesięczniku „Sądeczanin” mój drogi kolega Jakub Bulzak. I do jego uwag chciałbym może w pewien sposób nawiązać wskazując na pewien konkretny przykład – znanej chyba wszystkim Sądeczanom ulicy Władysława Barbackiego.

To tu właśnie mieści się siedziba Fundacji Sądeckiej i Społeczno-Kulturalnego Towarzystwa „Sądeczanin”. Jeśli nawet nie wszyscy o tym wiedzą, to na pewno znają tę ulicę mieszkańcy naszego miasta i regionu z mieszczącego się tutaj Urzędu Skarbowego, a także i stąd, że ulica Barbackiego służy wielu kierowcom jako nieformalna… obwodnica miasta. Szczególnie w godzinach szczytu ruch tu niemały; oczywiście trochę przeszkadza to okolicznym mieszkańcom (do których zalicza się również piszący te słowa), ale nie czepiajmy się zanadto. Wszak pewnie wszystkim nam zdarza się omijać sądeckie korki, przedzierając się wąskimi osiedlowymi uliczkami.

Prośby więc do przemykających przez Wólki kierowców miałbym tylko dwie – o przestrzeganie w miarę możliwości ograniczenia prędkości i o przepuszczenie czasem pieszych na pasach. A poza tym to w ogóle nie o tym miałem pisać. Chodzi mi o coś całkiem innego.


I znowu nawiążę do tekstu Jakuba, który zwraca uwagę m.in. na fatalny sposób „pielęgnacji” naszej nowosądeckiej miejskiej zieleni. Wycinka, przycinka, brak nasadzeń. I tu weźmy choćby właśnie przykład ulicy Barbackiego. To nic, że od lat nikomu nie przyszło do głowy, by zasadzić tu jakieś nowe drzewa (choćby przy garażach obok kotłowni, gdzie straszy pustką rozległy, porośnięty trawą plac, urozmaicony jedynie sporych rozmiarów tablicą reklamową).

To nic, że jakiś czas temu przeprowadzono na całym osiedlu Wólki nadzwyczaj pomysłową wycinkę drzew – wszystkie równiutko, na jednej wysokości. Nie bacząc na nic. Ani na estetykę (kojarzy mi się scena ze znanej polskiej komedii, w której dentystka dla celów „estetycznych” przypiłowała pacjentowi równo wszystkie zęby). Ani na zdrowie drzew - jedne gatunki znoszą taką przycinkę lepiej, inne po niej chorują i umierają. Ani nawet miejscami na to, czy aby czasem przycinane drzewa nie znajdują się na czyjejś prywatnej posesji. Jedna z mieszkanek osiedla opowiadała, jak to w ostatniej chwili uratowała swoje własne, posadzone przez siebie drzewo, przed piłami ekipy „porządkowej”.

 To nic, że właśnie szykuje się wycinka szpaleru lip przy starym odcinku ulicy, w okolicy Urzędu Skarbowego. No właśnie – czy to nic? Kiedy powiemy stop? Wiadomo – chore drzewa, zagrażające ludziom trzeba – niestety – usunąć. Czy aby jednak na pewno wszystkie lipy są chore? Lipa to wspaniałe staropolskie drzewo. Złączone z naszą historią i kulturą jak niewiele innych gatunków. Staropolskie dęby, mazowieckie wierzby i właśnie miododajne lipy.

Gościu, siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie!
Nie dojdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,
Choć się najwyżej wzbije, a proste promienie
Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.

Tak pisał wielki polski poeta przed paroma wiekami. Jednak lipy już dawno u Polaków utraciły swe łaski. Zdrowotne właściwości jej kwiatów mało kto dziś poważnie traktuje (choć to błąd, ale to już inna historia), a za ozdoby naszych ogrodów też służą już zazwyczaj inne, nierzadko obce, ciężko rosnące gatunki. Cóż tam jednak lipy, przecież cały Park Strzelecki poszedł pod topór. Tak tak, wiem wiem. To tylko wstępne prace, po których ma być lepiej. Park uzyska nowe piękne oblicze. No cóż, pożyjemy, zobaczymy. Na razie tną.

Wróćmy natomiast na ulicę Barbackiego. I zwróćmy uwagę na jeszcze jedno nowe dziwo, jakie tu się ostatnio pojawiło. Wyraźny przykład na to, jak nasza przestrzeń publiczna zmienia się w czyjąś własność prywatną. Otóż przy środkowym mniej więcej odcinku ulicy pojawiły się nowiutkie, piękne znaki. Stanęły przy dwóch z zatoczek parkingowych, jakie bywały błogosławieństwem dla zmotoryzowanych klientów lokalnych sklepów, czy punktów usługowych. Cóż widnieje na tych znakach? A no nietrudno się domyślić – parking tylko dla mieszkańców takiego a takiego bloku i klientów takiej a takiej firmy.

Cóż – nie wiem dlaczego akurat mieszkańcy tego bloku i klienci akurat tej firmy zostali tak wyróżnieni. W każdym razie spodziewajmy się teraz kolejnych podobnych znaków przy kolejnych zatoczkach parkingowych. Pomysł wydaje się niedorzeczny? A niby dlaczego. Precedens już jest, a liczne podobne przykłady, choćby krakowskie wskazują, że niedaleka jest droga do tak absurdalnego, paranoicznego utrudnienia sobie nawzajem życia.

Będziemy jak stolica naszego województwa miastem pełnym zakazów, nakazów, płotów i bram. Taki to widać – nomen omen – znak naszych czasów. Niektóre państwa zachodniego świata też przez taki etap przechodziły. Jednak większość z nich już ma ten czas za sobą i próbuje teraz odbudować zdruzgotaną tkankę swoich miast. Inne przez swą mądrą politykę zdołały przestrzeń publiczną ocalić. Zatem pojawia się pytanie – czemu to nie na nich się wzorujemy. Po co znowu, w kolejnej sprawie powielamy cudze błędy, niszcząc przy tym naszą przyrodę i nasz własny wspólny dom, jakim jest przecież nasze miasto…

Sławomir Wróblewski







Dziękujemy za przesłanie błędu