Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
12/03/2015 - 11:52

Co porabiają nauczyciele "Szkoły nad obłokami"?

Maria Kownacka, znana pisarka dla dzieci i młodzieży w latach pięćdziesiątych ub. wieku odwiedziła Sądecczyznę, przez jakiś czas przebywała w Rytrze. W wyniku tego pobytu powstały dwie powieści związane z doliną Popradu: „Rogaś z Doliny Roztoki” (1957) i „Szkoła nad obłokami” (1958).
1.
Ta ostatnia powieść powstała przy okazji gromadzenia przez autorkę w Rytrze materiałów do „Rogasia z Doliny Roztoki”. Dotyczy ona placówki oświatowej, która funkcjonowała na Niemcowej od 1937 do 1961 roku; była to najwyżej położona w Polsce szkoła. Zorganizowano ją, by umożliwić naukę dzieciom z przysiółków oddalonych od Piwnicznej ponad 7 km. Mieściła się ona w prywatnym budynku Nosalów. Po wojnie naukę wznowiono w 1946 roku, wtedy uczęszczało do szkoły ok. 10 uczniów. W czasach, kiedy Kownacka zainteresowała się Niemcową, pracowało tam dwóch nauczycieli Edward Grucela (1952/1953 i 1955-1957) oraz Mieczysław Łomnicki (1953-1955).

O okolicznościach powstania „Szkoły nad obłokami” Maria Kownacka pisała tak:

„Kiedy w Rytrze pisałam „Rogasia z Doliny Roztoki”, doszło do moich uszu, że gdzieś wysoko, w paśmie Beskidu Sądeckiego, bez żadnej komunikacji kołowej, jest szkoła, bodajże najwyżej położona w Polsce, bo na 1027 m n.p.m. Mieczysław Łomnicki, nauczyciel tej szkoły, stały mieszkaniec Piwnicznej, udzielał mi ciekawych informacji o życiu tamtejszych ludzi i tej niewielkiej szkoły […]”.

Po powrocie do Warszawy pisarka utrzymywała stały kontakt z Mieczysławem Łomnickim, a po jego odejściu ze szkoły do wojska z Edwardem Grucelą. Obaj dostarczali jej materiałów do powieści. Niektóre trafiały wprost na karty książki, jak choćby ta o uratowaniu ze śnieżnych zasp dwojga uczniów (rozdział pierwszy „Kurniawie w gardziel”). „Czerwiec następnego lata [1956] – pisze dalej Kownacka – zastał mnie już w Rytrze. W tym czasie Łomnicki poszedł do wojska (nauczyciele w Niemcowej muszą być młodzi, bo któż inny zdołałby pokonać tę wyżynę zimą?!), a miejsce jego zajął tymczasowo kolega, również mieszkaniec Piwnicznej, syn znanego miejscowego stolarza, Edward Grucela”.
Kownacka wraz z Grucelą wyruszyła na polanę na pierwsze spotkanie z dziećmi. W jej archiwum znajduje się album fotograficzny pt. „Niemcowa na zdjęciach”, pod fotografiami oryginalne komentarze pisarki. Album ten stanowi ważny materiał, z którego korzystała podczas pracy nad powieścią w Warszawie. Jest on dokumentem bytowania chłopskiego w przysiółkach w okolicach Piwnicznej w latach 50., rzeczywistości, której wraz z wyludnieniem polan pod Przehybą i Radziejową, już nie ma. Edward Grucela tak w lutym 1956 roku charakteryzował Marii Kownackiej swoją nauczycielską drogę:

„Po ukończeniu Liceum Pedagogicznego w Starym Sączu w 1952 zostałem skierowany do tut. Szkoły. Początkowo, kiedy przybyłem tutaj zdawało mi się, że zostałem skazany za jakieś przestępstwo na zesłanie. Jednak po bliższym poznaniu tutejszych ludzi, ich życia, a przede wszystkim ich przywiązania i umiłowania tej górskiej krainy, zacząłem inaczej patrzeć na to moje »nieszczęście«. Zrozumiałem rolę nauczyciela na takiej odciętej od świata »wyspie górskiej«, która jedynie pięknymi widokami śnieżnych Tatr i wonnością lasów świerkowych dziękuje człowiekowi za to, że się może przed nim pochwalić swym pięknem. Życie górali niemcowskich, to życie nieprzeciętnych ludzi. [...]. Po rocznym pobycie w Niemcowej tak się przywiązałem do niej, że będąc w wojsku (w Marynarce Wojennej) stale wspominałem okres w niej przebyty. Po powrocie do cywila, pomimo propozycji przez Wydział Oświaty innego (może lepszego) miejsca, postanowiłem wrócić na Niemcową”.

2.
Pod koniec sierpnia 2014 roku w drodze do Muszyny, gdzie zaprosił mnie tamtejszy wójt na otwarcie „Ławeczki Harasymowicza”, zatrzymałem się w Piwnicznej, by odwiedzić sędziwych już dzisiaj nauczycieli „Szkoły nad obłokami”. Pierwsze kroki kieruję na ul. Ogrodową 1, skąd w latach 50. ub. wieku odbyła Kownacka wyprawę na Niemcową.

Nic tutaj się nie zmieniło. Ta sama oszalowana pomalowanymi na żółto deskami willa, w której w swoim pokoju pełnych jego rzeźb, instrumentów muzycznych przyjmuje mnie Edward Grucela. Rozmawiamy o jego nauczycielskiej pracy na Niemcowej, o kontaktach z Marią Kownacką. Mówi o warunkach pracy na tym pustkowiu, o tym, jak zorganizował świetlicę, do której dwa razy w tym tygodniu przychodziły dzieci nieraz z odległości 4-5 km. – Zrobiłem szopkę, śpiewali, tańczyli. Od nich uczyłem się piosenek ludowych. Nawet akademię 1-majową – śmieje się – się robiło. Niemcowa się wyludniała. Jeden dom został. Na Czereśniowym Groniu jest schronisko turystyczne.

Do dzisiaj pamięta jak uczennica z gorączką przyszła na lekcje. Dopiero zrozpaczona matka poinformowała go, że uciekła z łóżka. Pęd do wiedzy tej młodzieży był niesamowity. Wspomina Dziadka Nosala, którego Maria Kownacka odwiedziła wraz z prof. Witoldem Chomiczem z krakowskiej ASP. Dziadek opiekował się czwórką dzieci. Ich matka zmarła, a ojciec Wojciech Nosal został aresztowany przez UB, skazany za posiadanie broni. Doniósł na niego kolega z partyzantki, z którym razem tę broń ukryli. Po wojnie, jako funkcjonariusz UB, chciał się wykazać. Wspomina dwa lata spędzone w wojsku w Dziwnowie. Pokazuje mi wykonane przez siebie rysunki domu Nosalów, w którym odbywała się nauka. Makietę szkoły wykonał dla Muzeum Regionalnego w Piwnicznej. Był jego współorganizatorem, pracuje tam społecznie, oprowadza wycieczki i indywidualnych turystów. Pokazuje mi album, zarejestrował w nim swoje dokonania. Porządnie, metodycznie zrobiony. Po pracy na Niemcowej był instruktorem muzycznym w Domu Dziecka w Rytrze. Potem pracował 21 lat w Szkole Podstawowej w Piwnicznej. W 1985 roku przeszedł na emeryturę.

Ma dwie pasje: rzeźbę i muzykę. Rzeźbą zajmuje się od dziecka. Ojciec był stolarzem, wykonywał galanterię drewnianą. W Liceum Pedagogicznym w Starym Sączu profesor Sworzeń zachęcał go do rozwijania talentu rzeźbiarskiego. Jest zagorzałym orędownikiem Muzeum Regionalnego, docenia jego walory wychowawcze.

– Piwniczna – powiada – nie ma wielu zabytków. Ostały się dokumenty Akt lokacyjny. Oryginały w Muzeum Czartoryskich w Krakowie, w Piwnicznej reprinty. Wspomina tradycje muzyczne miasteczka, w 1932 roku został założony przez Żytkowicza Zespół Mandolinistów, który funkcjonuje do dziś. Pełnił on rolę szkoły muzycznej, tu młodzi uczyli się nut, gry na instrumentach.
– Teraz już nie rzeźbię
– powiada. - Mam kłopoty ze wzrokiem. Prowadzę natomiast kapelę rodzinną. Z zespołem „Dolina Popradu” współpracuję 35 lat. Gram na trąbicie, okarynie, rogu pasterskim, „wrzescoku”. Te instrumenty sam wykonuję. Grają na nich w Limanowej, Rzeszowie… Zrobiłem ich przeszło 40. W świecie, w muzeach są. Instrumenty wykonuję z drzewa jaworowego, lipy, świerka.

Objaśnia mi słowo „wrzescok” – to fujarka, tylko w Piwnicznej ten instrument się uchował, kiedyś robili go pasterze na polanach.
– Nie nudzę się. Nie brakuje mi zajęć. Biorę udział w wystawach sztuki, ostatnio w sierpniu podczas uroczystości w Starym Sączu.
Na zakończenie telefonuje do Mieczysława Łomnickiego, zapowiadając moją wizytę.

3.

Mieczysław Łomnicki przyjmuje mnie w swoim domu. Tuż koło Rynku, nieopodal Straży Pożarnej. Po wymianie grzecznościowych powitań, od razu przystępujemy do rozmowy na temat Niemcowej, Marii Kownackiej i „Szkoły nad obłokami”. Z pisarką spotkał się dwa razy w Rytrze. Po zajęciach w szkole zszedł z Niemcowej. Był początek jesieni 1954 roku...

Bolesław  Faron, fot. własne 

**
Cały tekst można przeczytać w marcowym numerze miesięcznika "Sądeczanin". 







Dziękujemy za przesłanie błędu