Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Środa, 24 kwietnia. Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego
09/07/2014 - 14:00

760 lat pierwszej wzmianki o Mschenie świętowano w Mszanie Dolnej

Był rok 1254. Na te czasy datują się pierwsze zapiski mówiące o osadzie nad potokiem mchem porośniętym. Jeśli wierzyć Janowi Długoszowi, to założyli ją Cystersi ze Szczyrzyca, mnisi w białych habitach i czarnym szkaplerzu. Od roku 1345 Mszana była już własnością królewską - król Kazimierz Wielki ufundował i uposażył pierwszy kościół w Mszanie.
Odległe to dzieje, ale dobrze, że są młodzi ludzie, których pasją jest bogata historia rodzimej miejscowości. W roku bieżącym mija 760 lat od czasu, gdy nieznany z imienia i nazwiska kronikarz kaligrafuje słowo "Mschena" - nie o osadzie myślał wówczas, ale o bystrym potoku płynącym środkiem boru. I tak to się zaczęło.

Historia jest pasją Michała Wójcika - mszaniaka z urodzenia, 22- letniego studenta ekonomii i polonistyki (kierunek: edytorstwo) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ale grono pasjonatów jest naturalnie szersze. - Sam nie dałbym rady - mówi Michał, jeden z pomysłodawców niedzielnego "Kasztelu" - plenerowej imprezy, która punktualnie o godz.14 rozpoczęła się na płycie mszańskiego Rynku i wymienia swoich kolegów-gwardzistów: Adama Nawarę z zawadiacką, długą i kędzierzawą czupryną i szelmowskim uśmiechem, Piotra Hejmeja, Tomasza Zająca, Daniela Leśniaka z Kasinki Małej i Mateusza Kaciczaka z Poręby Wielkiej.
W szeregach mszańskiej Gwardii Kasztelańskiej są też damy! Na razie tylko dwie białogłowy przystały do dzielnych wojów, a są to mama i córka - Sabina i Paulina Duijn.

Trudno byłoby tę barwną imprezę przeprowadzić, gdyby w Mszanie Dolnej nie udało się znaleźć odpowiedniego miejsca. Co prawda kilka wieków dzieli czasy pierwszej wzmianki o osadzie Mschena, od lat świetności rodowej siedziby Hrabiów Krasińskich, ale przyznać trzeba, że Folwark Stara Winiarnia, to miejsce wręcz wymarzone na takie spotkania. Michał Wójcik podkreśla wielką sympatię i otwartość właścicieli Folwarku, Anny i Andrzeja Majchrzaków oraz Małgorzaty i Andrzeja Popiołków, na inicjatywę młodych zapaleńców. Gospodarze tego miejsca od samego początku, aż po finał byli pośród widzów i uczestników "kasztelu".

Zanim barwny korowód wyruszył z Rynku ulicami miasta do Folwarku Stara Winiarnia, Michał Wójcik stanął przy pustym jeszcze cokole i donośnym głosem wezwał mszańskich mieszczan, by porzuciwszy wygodne domowe pielesze, dołączyli do pochodu. Mimo, że głos niósł się po okolicy, z Rynku wyruszyła skromna, ale za to kolorowa i bardzo głośna grupa w strojach minionych epok. Takt do miarowego marszu wybijał na werblu Dawid Stecki. Pierwszy przystanek wyznaczono przy królu-założycielu.

Kazimierz Wielki "strzegący" od lat wejścia do mszańskiego magistratu wysłuchał ciepłych słów pod swoim adresem, bo tak naprawdę to temu władcy miasto zawdzięcza swoje powstanie. Jak głoszą podania, król Kazimierz szczególnie upodobał sobie te okolice, z lubością wraz z dworzanami polował w tutejszych lasach, a nawet górę u stóp której rozpościera się dziś miasto, z racji obfitości wszelakiej zwierzyny łownej, zwykł nazywać tą, która "lubi gości" - po wiekach i dziś nazywamy ją Lubogoszczą.

W dalszą drogę ku Starej Winiarni barwny korowód pokonał trochę "na skróty", ale nie z lenistwa bynajmniej wybrano parkowe aleje. Tam w Parku Miejskim noszącym od jesieni 2012r. imię Rodziny hr. Krasińskich, Michał Wójcik przypomniał krótko dzieje tej ostatniej, szlacheckiej familii w Mszanie Dolnej, podkreślając, że dzięki nim mamy dziś te wspaniałe miejsca przypominające dawne dzieje miasta.

Jeszcze przy pełnym słońcu kasztelańska rodzina przekroczyła bramy Starej Winiarni witana brawami przez oczekujących. Z głośników płynęła starodawna muzyka, na straganach oko cieszyły wyroby miejscowych rzemieślników. Można było je także kupić. A wybór był - góralskie kierpce, haftowane koszule, portki cyfrowane i gorsety, korale i kapelusze prezentował sklep regionalny "Cepelinka".

Jeśli ktoś już zgłodniał mógł posmakować wspaniałego razowego, staropolskiego chleba z pieca ze smalcem z którego wyzierały skwarki. Były nalewki i napitki z tarczyny i innych darów natury. Były też polskie wina z winnic "Krokszówka" w okolicach Ojcowa, które można było smakować i kupić, zaś najprawdziwszy miód z pasieki "Gorce" zachwalał właściciel opowiadając przy tym o ciekawych zwyczajach pszczelego roju.

Swój kunszt prezentował kowal z Kuźni Kanimira, ale największym zainteresowaniem cieszyły się dyby i sznur z pętlą, którą groźny kat nakładał skazańcowi na szyję, do której przykładał groźny i ostry jak żyletka, topór. Był pokaz fechtunku i walka na miecze, konkursy wiedzy, wróżby, pokaz tańca i na koniec wielka bitwa o kasztel. Wybrano też Damę Kasztelu - w nagrodę otrzymała pleciony z dzikich kwiatów wianek i wydany ostatnio album o miasteczku. O starodawnej zbroi rycerskiej i rycerskim ekwipunku barwnie opowiadali członkowie Wolnej Najemnej Kompanii Kasztelanii Szymbark.

Ostatnim punktem Festiwalu Historycznego Kasztel był koncert zespołu Overdrive&Jads. Organizatorzy zapowiadają, że to dopiero początek. Następny „kasztel” w Mszanie Dolnej za rok.
(jg) Źródło i fot.: UM Mszana Dolna
 






Dziękujemy za przesłanie błędu