Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
25/02/2020 - 16:30

Sprawca wypadku w Łęce odwołał się od wyroku. Chce łagodniejszej kary

Jan. S., kierowca cysterny, który jest oskarżony o spowodowanie tragicznego wypadku w Łęce, odwołał się od wyroku Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Według jego obrońcy kara jest zbyt surowa.

19 lutego 2020 roku w Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu zapadł wyrok w sprawie tragicznego wypadku w Łęce, w którym zginęły trzy osoby, w tym kobieta w zaawansowanej ciąży. Kolejnych pięć osób zostało rannych, jedna ledwo uszła z życiem. Sędzia skazał na pięć lat więzienia Jana S., który w tym feralnym dniu kierował cysterną. Wydał również zakaz prowadzenia pojazdów przez 10 lat oraz zobowiązał do wypłacenia 50 tysięcy złotych odszkodowania jednej z poszkodowanych osób.

- Kara jest zbyt surowa, dlatego odwołaliśmy się od tego wyroku. Mój klient nie jest wyłącznie winny, ale są również inne okoliczności na które sąd w ogóle nie zwrócił uwagi – mówi mecenas Małgorzata Michalik, pełnomocnik Jana S.

Rozprawa apelacyjna została wyznaczona na 23 czerwca.

Zobacz też Ruszył proces w sprawie tragicznego wypadku w Łęce. Oskarżony stanął przed sądem

Przypomnijmy. Do tragicznego wypadku doszło 8 sierpnia 2018 roku. To właśnie w tym dniu, cysterna, którą kierował pochodzący z gminy Łużna Jan S., staranowała trzy samochody. Pierwszym autem marki Nissan Patrol jechały trzy osoby. Wszystkie trafiły do szpitala. Na szczęście nic poważnego im się nie stało.

Następnie ciężarówka zderzyła się z Volkswagenem Passatem, którym jechała rodzina z Lipnicy Wielkiej. Niestety 32-letni mężczyzna oraz 6-letni chłopczyk zginęli na miejscu. 32-letnia kobieta, który była w zaawansowanej ciąży została zabrana do szpitala w Nowym Sączu. Niestety jej życia nie udało się uratować. Zginęło również jej nienarodzone dziecko. Przeżyła jedynie 10-letnia dziewczynka, która również podróżowała tym samochodem.

Zobacz też Tragiczny wypadek w Łęce. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia

Jakby tego było mało, cysterna uderzyła również w Opla Astrę, którym jechał mieszkaniec Jasiennej. Jego samochód został zepchnięty do głębokiego rowu. Mężczyzna w krytycznym stanie został zabrany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do krakowskiego szpitala. Na szczęście lekarzom udało się go uratować.

Niewiele brakowało, a ciężarówka zderzyłaby się jeszcze z Peugeotem, którym jechały cztery osoby, ale kierowca osobówki gwałtownie skręcił w lewą stronę i dzięki temu uniknął czołowego zderzenia.

Jan S. podczas procesu nie przyznał się do winy. Sędzia odczytał jego zeznania, z których wynikało, że przejeżdżając cysterną przez Łękę, sięgnął lewą ręką do półki, która znajdowała się za fotelem kierowcy, chcąc wziąć butelkę z wodą mineralną. Widział zbliżające się z przeciwnego kierunku samochody. Cały czas obserwował drogę przed sobą. Z nieznanych mu przyczyn nagle znalazł się na przeciwnym pasie drogi i wtedy zderzył się z trzema samochodami. Sprawca wypadku wyraził skruchę przed sądem.

Zobacz też Sprawca wypadku w Łęce zachował kamienną twarz. Nawet podczas ogłaszania wyroku

Z kolei z ustaleń biegłego do spraw rekonstrukcji wypadków drogowych wynika, że podczas zderzenia z pierwszym autem Nissanem w samochodzie ciężarowym doszło do uszkodzenia drążka kierownicy, dlatego kierujący nim Jan S., nie miał możliwości powrotu na swój pas jezdni. Z kolei po zderzeniu z Volkswagenem doszło do zerwania przewodów hamulcowych i mężczyzna nie miał możliwości, aby wyhamować pojazd.

Bardzo rzadko dochodzi do takich sytuacji, żeby niemal w tym samym momencie doszło do jednoczesnego uszkodzenia układu kierowniczego i hamulcowego, a więc tych mechanizmów, które mają wpływ na podjęcie manewrów obronnych. W tej sytuacji według biegłego sądowego, kierowca cysterny był bezradny.

Jaki będzie wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie? Przekonamy się dopiero w czerwcu.

RG [email protected], Fot. RG







Dziękujemy za przesłanie błędu