Patrik Mraz z Sandecji: Niestety w ataku nie udało nam się dużo zrobić
Słowacki obrońca, co oczywiście nie jest zaskoczeniem, jako kluczowy moment do wydarzeń meczowych wymienia czerwoną kartkę pokazaną Grzegorzowi Baranowi. Doświadczony pomocnik był spóźniony z interwencją, przez co sfaulował Michała Kopczyńskiego i arbiter bez wahania wymierzył najwyższy wymiar kary.
Od tego momentu Sandecja głównie się broniła.
- Ten mecz źle się dla nas ułożył. Bardzo szybko zmuszeni byliśmy do gry w dziesięciu i musieliśmy skupić się na obronie. Nawet w komplecie trudno gra się z Legią Warszawa, a my w osłabieniu całkiem dobrze radziliśmy sobie z obroną. Dobrze to wyglądało w naszym wykonaniu. W końcówce nas docisnęli, niestety nie przetrzymaliśmy do końca - wyjaśnił Mraz.
Pomimo tego, że gospodarze mieli przewagę liczebną, Sandecja próbowała sobie stworzyć sytuacje do zdobycia bramki.
- Filip Piszczek miał fajną okazję, ale niestety w ataku nie udało nam się dużo zrobić. Byliśmy skupieni na grze w obronie i jeszcze raz powtórzę, że całkiem dobrze się prezentowaliśmy. Szkoda tego pierwszego gola, bo niewiele zostało do końca, a druga bramka to już tylko kontynuacja - dodał piłkarz ze Słowacji.
Pierwszy gol wzbudził kontrowersje, ponieważ w początkowej fazie akcji prawdopodobnie faulowany był Aleksandar Kolew, a sędzia nie podyktował rzutu wolnego.
- Cóż można powiedzieć, zawodnik Legii trafił idealnie obok słupka. Czy był faul, czy nie trudno mi ocenić. Od zejścia Grześka Barana byliśmy konsekwentni w obronie, Legia nie stwarzała sobie jakichś groźnych sytuacji, nie mieli wielu okazji do zdobycia gola. Co teraz? Głowa do góry, to już było, a teraz idziemy dalej - zakończył Mraz.
Michał Śmierciak ([email protected]). Fot. Marcin Rogowski