Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
08/12/2019 - 21:00

Zachowują to co ulotne - „Lachy” śpiewająco o tożsamości Sądeczan

Tradycja ojców i żywioł młodości. Tak w dużym skrócie można określić Regionalny Zespół Pieśni i Tańca „Lachy”, działający pod patronatem Towarzystwa Przyjaciół Regionalnego Zespołu Lachy. Tańcem łagodzą obyczaje, muzyką łączą pokolenia, a przy tym integrują wiele środowisk wokół wartości charakteryzujących tożsamość kulturową Sądeczan.

Tanecznym krokiem przez życie

Zespół "Lachy". Fot. archiwum Doroty Wolak-TokarzTaniec łączy ludzi i to na dłużej aniżeli na czas wspólnego występu. Przekonały się o tym zwłaszcza pary, które poznały się w Zespole i postanowiły zawrzeć związek małżeński. 
Z „Lachami” wiąże się miłosna historia m.in. Olgi i Krzysztofa Laszczyk. Ona jest rodowitą Sądeczanką, on pochodzi z Częstochowy, a spotkali się na studiach w Krakowie. Gdy się w sobie zakochali, w sercu Olgi był już cały Zespół… – „Lachy” pochłaniały dużo mojego czasu, bo zajęcia, koncerty, wyjazdy…

Za czasów narzeczeństwa „Lachy” były więc przedmiotem niejednego konfliktu między nami. Wstąpienie męża do Zespołu rozwiązało ten problem. Jest zdecydowanie łatwiej, gdy możemy się tym cieszyć razem – opowiada Olga Laszczyk, która może się pochwalić 28-letnim stażem w grupie. Jej mąż Krzysztof tańczy w Zespole od 7 lat i choć wstąpił do „Lachów” dla niej, odnalazł się w towarzystwie, poznał tu przyjaciół i podziela pasję żony. Ich ślub był cudny i głośny, oczywiście dzięki „Lachom”.

Do urzędu stanu cywilnego narzeczeni jechali w barwnym, muzycznym korowodzie od ulicy Długosza do Rynku. – My siedzieliśmy na bryczce, za nami na wozie drabiniastym jechała kapela i dziewczyny z Zespołu, a panowie szli na nogach za wozem. Był też krótki koncert dla gości i przechodniów pod ratuszem – wspomina z sentymentem Olga Laszczyk, pełniąca funkcję sekretarza zarządu stowarzyszenia, przy którym działa Zespół.

Ich lachowski ślub, który miał miejsce 6 lat temu, był sporym wyzwaniem logistycznym, bo po ceremonii w urzędzie stanu cywilnego, parę młodą czekała sesja zdjęciowa z Zespołem przy ruinach zamku, a zaraz po niej Olga musiała pędzić do kosmetyczki i fryzjera, by zdążyć na ślub w kościele. – To było męczące, ale tak pozytywnie. Całe życie o tym marzyłam! Zespół i kapela stanęli na wysokości zadania i wszystko się udało – cieszy się kobieta. Dzisiaj w „Lachach” rodzinną tradycję podtrzymuje 6-letnia córka Julia i wszystko wskazuje na to, że kiedyś dołączy do niej młodszy braciszek. – Gabryś ma 20 miesięcy, ale od jego urodzenia śmiejemy się, że jest „skazany na Lachy” – mówi szczęśliwa mama (JJ). Fot. Zespół "Lachy"







Dziękujemy za przesłanie błędu