Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
14/01/2022 - 22:10

Wspomnienie o ks. prał. Adamie Kaźmierczyku – grybowskim kustoszu

14 stycznia br. mija osiemnaście lat od śmierci Honorowego Obywatela Grybowa, wielkiego grybowianina, duszpasterza, człowieka, Polaka, który swoim życiem oraz działalnością wpisał się w dzieje Sądecczyzny, a zwłaszcza Grybowa – w wielu wymiarach – ks. prałata Adama Kaźmierczyka (1920-2004).

Ks. Adam Kaźmierczyk
„Verba docent, exempla trahunt.. Słowa uczą, przykłady pociągają – w moim odczuciu, precyzyjnie odzwierciedla postawę oraz działalność ks. prałata Adam Kaźmierczyka. Tenże grybowski proboszcz, kustosz Sanktuarium Matki Bożej Przedziwnej oraz dziekan grybowskiego dekanatu, wyjątkowo mocno wpisał się w dzieje parafii, miasta oraz ziemi grybowskiej. Gdyby skupić się na jego dokonaniach materialnych dla grybowskiej parafii oraz na osobliwym wkładzie w propagowanie historii miasta czy kultury w Grybowie, z pewnością powstałaby znacznych rozmiarów publikacja. Jednakże z pewnością monumentalnym dziełem – choć nie sposób je ocenić bądź ująć w ramy analiz – jest oddziaływanie duszpasterskie, osobowościowe czy moralne ks. Adama Kaźmierczyka na wielu grybowian.

Znamiennym jest fakt, iż znaczna większość osób pytana o wspomnienie owego prałata, mówi o jego wręcz charyzmatycznym wyczuciu na biedę, cierpienia i problemy innych ludzi, a nie o materialnych osiągnięciach. Wielu wspomina jego duchową opiekę, zainteresowanie życiem parafian, znakomitą pamięć. Znał z imienia i nazwiska wiernych, wiedział o ich radościach i smutkach, starał się zaradzić ich przeróżnym problemom, zaangażować religijnie, społecznie. Spoglądając z perspektywy czasu należy stwierdzić, że ks. Kaźmierczyk był i jest wzorem duszpasterza, osobą rzeczywiście realizującą pieczę nad powierzonymi sobie duszami. Żył tym co wypełniało codzienność wiernych.

Taki też obraz ks. Adama Kaźmierczyka mam w pamięci. Kapłana zawsze w stroju duchownym, nawet wówczas gdy niezapowiedzianie odwiedzało się go w tzw. starej plebani, w której mieszkał. Pamiętam jego pełne ciepła, serdeczności i szczerości spojrzenie, powolne zmierzanie do grybowskiej świątyni po schodach przy kaplicy Męki Pańskiej. Zatrzymywał się, pozdrawiał parafian, z każdym starał się zamienić kilka słów, tak po prostu.

Odkąd pamiętam grybowski prałat był ważną osobą w mieście, z dzieciństwa pamiętam szacunek jakim otaczali go mieszkańcy Grybowa. Dla wielu był on autorytetem, a w moim domu rodzinnym na pewno. Choć moje dzieciństwo przypadało na czas gdy ks. Adam Kaźmierczyk był już rezydentem, to jednak dane mi było przy nim wzrastać religijnie. Pamiętam moją pierwszą spowiedź św., którą odbyłem u księdza prałata. Jego częste spojrzenia z uśmiechem gdy np. w czasie procesji dzwoniłem dzwonkiem, bądź znak błogosławieństwa w czasie zbierania przez niego tzw. tacy. Nie ukrywam, że owe gesty przyjmowałem z dumą, gdyż autorytet ks. Kaźmierczyka oddziaływał, a co ważne ks. Adam nikogo nigdy nie pomijał, starał się dostrzec każdego, bez względu na pozycję czy stanowisko.

Pierwsze kroki mojej ministrantury stawiałem na Mszach św. sprawowanych przez emerytowanego grybowskiego proboszcza – ks. Kaźmierczyka. Celebrował je w dzień powszedni o 7.30, a w niedzielę o 6.30. Na zakończenie Mszy św., przed błogosławieństwem, prowadząc krótki pacierz, wymieniał wiele intencji, w których obejmował m.in. sprawy Ojczyzny, Kościoła, duchowieństwo, bezrobotnych, chorych, cierpiących etc.

Pamiętam pietyzm z jakim prałat podchodził do każdej celebracji, skupienie, wyciszenie przed Eucharystią w zakrystii. Zawsze mnie to pociągało, gdyż uświadamiało mi świętość liturgii. Pamiętam wychowawcze reprymendy udzielane chłopcom z służby liturgicznej po mszach, których zachowanie w czasie nabożeństw było nie poprawne. Po porannych liturgiach w ciągu tygodnia, ksiądz prałat często wysyłał mnie po tzw. „gazetki dla księdza” do kiosku, który był usytuowany przy ul. Kazimierza Wielkiego (już nieistniejący).

W kiosku na hasło: „proszę o gazetki dla księdza prałata”, otrzymywałem plik różnych gazet. Owa praktyka zakupu i lektury gazet była codziennością dla emerytowanego proboszcza. Dowodzi to jego zainteresowań bieżącymi sprawami w kraju i świecie, a także szerszego spektrum na różne kwestie, gdyż gazety były różnych opcji społeczno-politycznych. Humorystycznym jest, iż gdy ministranci po Mszy św. o godzinie 7.30, chcieli uchylić się od wyświadczenia przysługi księdzu prałatowi twierdząc, że o godzinie 8 rozpoczynają zajęcia lekcyjne, ten zawsze mówił, iż w razie spóźnienia w szkole powołają się na niego i ową przysługę. Co ważne, ten argument zawsze pozytywnie oddziaływał na nauczycieli, jest to kolejny dowód autorytetu jakim darzono ks. Kaźmierczyka.

Nie sposób w tym wspomnieniu nie odwołać się do bardzo osobistych doświadczeń. Posługując jako ministrant na Mszy św. o godzinie 7.30, z czasem ks. Adam zaproponował mi bym w razie nieobecności lektorów, w czasie Liturgii Słowa czytał fragmenty Pisma Świętego. Ponieważ byłem jeszcze zbyt młody by być dopuszczonym do lektoratu, a że przez pewne ówczesne trudności nie radziłem sobie z poprawną deklamacją tekstów, to dosyć obawiałem się czy podołam temu zadaniu.

Ksiądz prałat, znając moje obawy nie odrzucił swojej propozycji, zaproponował mi abym z nim przygotowywał czytania. Wciąż w pamięci mam obraz siedzącego obok mnie ks. Kaźmierczyka na ławie w grybowskiej zakrystii z lekcjonarzem w ręku. Powoli czytając starałem się wdrażać uwagi ks. Adama. Pamiętam, że zawsze mnie pochwalił, choć nie czytałem wzorcowo, a mimo to utwierdzałem się w praktyce lektorstwa. Taki oto był przykładny zmysł wychowawczy ks. Kaźmierczyka, za co do dziś jestem mu wdzięczny.

Osobną kwestią, a ważną podkreślenia są lekcje z historii Grybowa, które ks. Adam Kaźmierczyk organizował dla klas ze szkoły podstawowej w tzw. starej plebani, w której założył pierwotne muzeum parafialne, gromadząc przeróżne artefakty. Niestety dziś już nie pamiętam konkretnych treści z zajęć, wiem tylko że opowiadał interesująco, a moi katecheci bądź wychowawcy dbali by przynajmniej raz w semestrze klasa odwiedziła owo muzeum.

Za przykładną służbę ministrancką otrzymałem od księdza prałata dwie książki z osobistą dedykacją: o św. o. Pio oraz „Opowieść Wigilijną”. Do dziś przechowuję je jak relikwie. Wspominam również, iż ks. Adam Kaźmierczyk częstował nas jako ministrantów owocami oraz wręczał nam numery prasy katolickiej, by zanieść ją do domów. Dziś dostrzegam w tym przykład prostego apostolatu, a jakże skutecznego.

Ksiądz Adam Kaźmierczyk

Odwołując się do moich retrospekcji, wciąż pamiętam tłumny pogrzeb ks. Adama Kaźmierczyka w 2004 r., który był powszechnym hołdem wdzięczności grybowian dla swojego byłego proboszcza. Do dziś pamiętam słowa przedstawiciela młodzieży, który w przemówieniu pożegnalnym mówiąc o pokorze i duszpasterskim oddaniu kapłana, na określenie jego ofiarności oraz pewnego zdefiniowania postawy księdza, ów młody człowiek powiedział: „miał tylko kapelusz i jedną wytartą sutannę”.

Wciąż w pamięci mam brzmienie tych słów, może dlatego że niezwykle precyzyjnie, a zarazem w przenośni, określały ks. Adama Kaźmierczyka. Brak było u niego przywiązania do rzeczy materialnych, jakkolwiek mógł to pomagał innym oraz parafii, bo przecież taka jest istota chrześcijańskiego posłannictwa by gromadzić bogactwa duchowe, nie materialne. Odznaczał się również przykładną pokorą. Wyróżniony kościelnym tytułem Kapelana Jego Świętobliwości, nigdy nie afiszował się tym. Nie sposób odnaleźć fotografię ks. Adam w specjalnym stroju duchownym, który w związku z powyższym tytułem mu przynależał.

Z perspektywy czasu analizując życie ks. Adama Kaźmierczyka, jestem przeświadczony, iż był on człowiekiem wolnym wewnętrznie, dlatego też odznaczał się takim bogactwem duchowym. Pamiętam, że często nawet godzinę przed porannymi bądź wieczornymi nabożeństwami, służył ofiarnie w konfesjonale. Głosił krótkie kazania, odwołujące się do konkretny spraw. W przepowiadaniu posługiwał się przykładami katechetycznymi.

Jednak to co pozostawił po sobie – po za licznymi kazaniami (wydanymi drukiem) – to jego przykład. Bo to słowa uczą, a przykłady pociągają. Jestem przekonany, iż wiele osób zostało przez księdza prałata pociągniętymi do wiary, po prostu do życia. A obecność wiernych przy jego grobie oraz częste znicze, to wyraz pamięci oraz dowód szacunku jakim jest darzony ten Honorowy Obywatel Miasta. Natomiast moje krótkie wspomnienie o prostym, wielkim duchem ks. Adamie Kaźmierczyku, niech będzie skromnym hołdem ku jego pamięci i wdzięczności za wszystko... Wierzę, że ksiądz prałat pamięta tego ministranta – jednego z wielu – który służył do Mszy św. celebrowanych przez niego o godnie 7.30 i wspiera swoją modlitwą…”.

dr Grzegorz Szczecina (autor jest pracownikiem Polskiego Radia S.A.) Fot. arch. autora







Dziękujemy za przesłanie błędu