Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
24/12/2017 - 11:25

Wigilia i Boże Narodzenie po sądecku - jak to dawniej bywało

Nadzwyczaj szybko i niespodzianie nadszedł ostatni miesiąc kolejnego już roku. Dopiero co pisało się o łódkach na Rożnowskim, a słoneczne promienie rozjaśniały wnętrze domu. A tu oto – za oknem chłód i wcześnie ciemno, a słońce, nawet gdy świeci, z trudem przebija się przez powietrze zasnute dymem (o niezwykle zresztą urozmaiconym składzie chemicznym).

Miniatura przedstawiająca narodziny Jezusa, z dzieła „Hortus deliciarum” autorstwa przeoryszy Herrady z Landsbergu, 2. połowa XII w. (dzięki uprzejmości austriackiego wikipedysty Dnalor 01) 

W takich okolicznościach bezgraniczna wprost powinna być nasza wdzięczność dla starożytnych, za to, że właśnie na ten trudny czas ustalili nam datę obchodów świąt Bożego Narodzenia. Gdybyśmy nie mieli przed sobą perspektywy tych paru pięknych świątecznych dni, ciężko byłoby nam znieść grudniowe mroki. 

Inną rzeczą jest, że z przekazów ewangelicznych daty narodzin Zbawiciela nie znamy. 25 grudnia jest więc terminem co najmniej niepewnym; choć też trzeba powiedzieć, że już od bardzo dawna chrześcijanie tego właśnie dnia obchodzą Boże Narodzenie. 

Światełko w grudniowym mroku 

Datę narodzin Chrystusa ustalić mieli już w początkach III w. chrześcijańscy pisarze Hipolit Rzymski Sekstus Juliusz Afrykański. Jako święto Kościół obchodzi natomiast ten dzień od IV w., a więc odkąd ustały rzymskie prześladowania chrześcijan i w ogóle możliwe stało się oficjalne obchodzenie w cesarstwie jakichkolwiek chrześcijańskich świąt. 

W gruncie rzeczy niewiele jednak wiemy o tym, jak dokładnie w dawnych wiekach świętowano Boże Narodzenie. Oczywiście im przeszłość bliższa naszym czasom, tym lepiej znamy zwyczaje świąteczne, ale takie choćby średniowiecze to pod tym względem trochę zagadka. Że jednak spędzano ten czas uroczyście to pewne, gdyż tak jak i dla nas dziś, także przed wiekami święto Bożego Narodzenia – festum Nativitatis Christi” – było (przynajmniej dla mieszkańców chrześcijańskiej części świata) jednym z najważniejszych dni w roku. 

Spójrzmy na tradycję wieczerzy wigilijnej. Otóż jak stwierdza profesor Jerzy Wyrozumski, źródła nie podają jak w średniowieczu wyglądała wigilia Bożego Narodzenia. I zarówno on, jak i inni czołowi historycy dawnych wieków – Krzysztof Ożóg i dziś już nieżyjący Janusz Tazbir wypowiadając się w tej sprawie jakiś czas temu na łamach „Dziennika Polskiego” wyrazili powątpiewanie w to, by w średniowiecznej Polsce istniał zwyczaj uroczystej kolacji wigilijnej. Pozwólmy sobie jednak na delikatną polemikę z tymiż wybitnymi ludźmi nauki. 

Z jednej strony należy zdać sobie sprawę z tego, jaki w ogóle jest charakter większości zachowanych do naszych czasów średniowiecznych źródeł. Otóż niestety wśród nich bardzo mało jest przekazów mówiących o życiu codziennym, w tym też i o sposobach spędzania świąt. Historykom przychodzą tu z pomocą archeolodzy, ale i tak w dużym stopniu jesteśmy w tych sprawach zdani na domysły. Z drugiej strony mamy sporo powodów, by przypuszczać, że nasi przodkowie już przed kilkuset laty spędzali wieczór wigilijny podobnie, jak my dziś. 

Wigilia Bożego Narodzenia była przecież przez stulecia dniem postnym. Obecnie tradycja ścisłego postu w ten dzień zanika, ale jeszcze nie tak dawno wiele osób powstrzymywało się od posiłków, aż do wieczerzy wigilijnej. Powszechnym śladem tej postnej tradycji jest nasz współczesny zestaw potraw wigilijnych – tego dnia wszak raczej mięsa nie jadamy. 

W średniowieczu zaś wszelkich postów przestrzegano bardzo ściśle; zresztą dni postnych w roku było sporo (znacznie więcej niż dziś), a więc ludzie byli w tej sprawie – można rzec – „wprawieni w bojach”. Jak podaje, cytowana także we wspomnianym „Dzienniku Polskim”, pani profesor Izabela Skierska (podobnie jak Janusz Tazbir, już nieżyjąca), znawczyni polskiego średniowiecznego świętowaniazasadniczo poszczono w wigilie wszystkich większych świąt. Ograniczano się w te dni do jednego posiłku do syta, który w XV w. spożywano ok. godziny 15 – a więc zupełnie podobnie, jak dziś jadamy wieczerzę wigilijną. 

Kościół greckokatolicki i prawosławny obchodzi Boże Narodzenie 13 dni po katolikach rzymskich – 25 grudnia wg kalendarza juliańskiego; na ilustracji ikona Andrieja Rublowa „Narodzenie Jezusa”, 1405 r. (Sobór Zwiastowania w Moskwie) 

PysznościNajlepiej smakują po poście 

I wreszcie sprawa wigilijnych potraw. Tu zaś także przypuszczać możemy, że dania spożywano z tej okazji, podobne jak my dzisiaj. Na pewno pojawiała się na stołach ryba; nawet i może nieraz bywał to karp, w końcu tradycje hodowli tych ryb sięgają w Polsce co najmniej XIII w. (słynne stawy zatorskie przyznają się nawet do XII-wiecznych początków). A jeśli niekoniecznie karp, to ryb na średniowiecznym wigilijnym stole – przynajmniej zamożniejszych ludzi – możemy być pewni. 

Przez wieki stanowiły one w całej Europie podstawowe danie w owe liczne postne dni; w środy, piątki, wigilie świąt wszelakich, w adwencie i Wielkim Poście królowały na stołach – od dworów możnych i władców, poprzez klasztory i plebanie, aż po domy bogatszych gospodarzy i mieszczan. Rolniczy wiejski lud pewnie wtedy, jak i później, nie zawracał sobie głowy rybami, mając przecież zapasy swej własnej żywności, a w biedniejszych czasach nie każdy mógł sobie na tę rybę pozwolić. 

Zważywszy na tak wielkie zapotrzebowanie, powszechna była w wiekach średnich hodowla ryb; każdy szanujący się właściciel ziemski starał się założyć w swych włościach stawy rybne (te tzw. „piscinae” znane są nam z licznych przekazów źródłowych). Zresztą i rzeki – wówczas dzikie i czyste – obfitowały w ryby i to nawet takie, po których śladu już dziś próżno zazwyczaj szukać; by podać choćby przykład naszego potoku Łososina, którego nazwa jest przecież nieprzypadkowa. 

Jedzono więc najróżniejsze ryby, co zrozumiałe – w rejonach podgórskich, jak nasza Sądecczyzna – przede wszystkim rzeczne. Poza tym w całej Polsce (i zresztą nie tylko) rozpowszechniona była konsumpcja dorszy i śledzi. Te ostatnie transportowano w wielkich ilościach, solone w beczkach, na samo południe naszego kraju, a stąd dalej kupcy wieźli je (m.in. przez Nowy Sącz), na Węgry. Bałtyk zdawał się rodzić te ryby wprost w cudowny sposób; a były one (przynajmniej dla rybnych smakoszy) naprawdę wspaniałe – nie tylko bogate (jak dziś wiemy) w fenomenalne składniki odżywcze, ale i pozbawione tego, w co niestety dziś „wzbogacone” są bałtyckie ryby, a więc toksycznych metali ciężkich. 

Także pozostałe nasze potrawy wigilijne mogły mieć swój pierwowzór na średniowiecznym stole. Weźmy choćby takie pierożki z kapustą, czy kapustę z grochem – jedno i drugie mogło się w zasadzie na stołach naszych przodków pojawiać. Kapusta w średniowieczu stanowiła jedno z podstawowych, spożywanych powszechnie warzyw; podobnie popularne były też rośliny strączkowe – groch, bób, ciecierzyca, soczewica – zastępujące z powodzeniem prostemu ludowi mięso, jako źródło pełnowartościowego białka (jedynie fasoli w owym czasie nie znano; przyjechała do Europy dopiero z nie odkrytej jeszcze wtedy Ameryki). 







Dziękujemy za przesłanie błędu