Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
20/07/2018 - 11:15

Rozmowa z Andrzejem Kotlarzem: Nie tylko Czwórka Turka (19)

Trzecia część rozmowy z Andrzejem Kotlarzem, instruktorem Centrum Kultury w Krynicy-Zdroju o teatrze i kabarecie.

-  W tym roku Centrum Kultury w Krynicy-Zdroju obchodzi 40-lecie działalności. Przez te 40 lat wiele się wydarzyło. M.in. działał tu kabaret i teatr.
- Teatr zawiązał się w 1983 roku, zaś kabaret powstał rok później, w końcówce stanu wojennego. Jeszcze nie wszystko wtedy było wolno.

- Chodzi o kabaret Turka?
- Tak. Nazwaliśmy ten kabaret Czwórka Turka, bo teksty pisał Wiesław Turek, pracownik ówczesnego Miejsko Gminnego Ośrodka Kultury. Zresztą pan Wiesław Turek był pierwszym pracownikiem ośrodka kultury zatrudnionym w 1982 roku przez pana dyrektora Stefana Sopatę. Ja przyszedłem w rok po nim. W kabarecie było nas trochę więcej niż wskazywała nazwa: Wiesław Turek, Renata Święs, Tomek Konicki, Andrzej Ciastoń, świetnie śpiewająca Dorota Kukla i ja, a przy pianinie zasiadał zawsze kompozytor Jurek Szyszka, który do wszystkich naszych piosenek kabaretowych pisał muzykę.

- Od czego zaczęliście?
- Od prób i warsztatów, podczas których pracowaliśmy nad dykcją i nad mimiką. W grupie teatralnej, oprócz tych, co później w kabarecie była jeszcze Beata Walaszek i moja żona Ania Kotlarz. Mieliśmy taką wspólną, kapitalną paczkę.

- Jaka była pierwsza sztuka?
- „Na pełnym morzu” Mrożka. Wystawiliśmy ją w pijalni w Krynicy. Gdy okazało się, że spotkaliśmy się z przychylnym odbiorem postanowiliśmy zrobić kabaret. Wiesiek po raz pierwszy siadł do pisania tekstów i tak powstał program „Dla każdego, co mu się należy”. Był to taki miszmasz z przemyconą lekką nutą polityki. I wtedy zaczęły się schody…

- Cenzura?
- No właśnie. Dwie panie cenzorki urzędowały w Nowym Sączu. Odwiedzaliśmy je dwa razy w tygodniu, przywożąc teksty. A one tylko długopisem chlast, chlast, linijka po linijce. Wracaliśmy, Wiesiu zmieniał teksty, przepisywał, dopisywał. I kolejna jazda do Nowego Sącza. A one znowu chlast, chlast. I tak bawiliśmy się miesiącami, przemycając w słowach co się da. Zazwyczaj jedna trzecia tekstu przepadała. Premiera kabaretu odbyła się w sali teatralnej w Starym Domu Zdrojowym. Przyszły tłumy.

W pierwszym rzędzie siedziały panie z cenzury. Publiczność zachwycona, przerywała nam salwami śmiechu. Na finał oklaski na stojąco. Schodząc z estrady jeden z naszych kolegów podniósł do góry dwa palce w geście victoria. Nie minęło pięć minut jak za sceną pojawiły się panie cenzorki i dwóch panów tajniaków z SB i wzięto nas na przesłuchanie, na komisariat.

- Było groźnie?
- Oni traktowali to bardzo poważnie, ale myśmy byli młodzi, więc nas to bawiło. Komendantem był wtedy pan Olech. Nasz dyrektor po rozmowie z nim podpisał glejt, że więcej się to już nie powtórzy. Później pojechaliśmy na Konfrontacje Ruchu Artystycznego Młodzieży, które zresztą wygraliśmy i to z wielkich hukiem. Pojechaliśmy też do Chełmna, gdzie zdobyliśmy pierwszą nagrodę. Z teatrem też zresztą zdobyliśmy tam grand prix fantastyczną komedią, którą napisał Wiesiek: „Sylwester z niespodzianką”.

Z tą sztuką zostaliśmy zaproszeni na tydzień do teatru Kwadrat. Codziennie graliśmy na tamtejszej scenie, a rano mieliśmy warsztaty m.in. z:  Janem Kobuszewskim i Andrzejem Kopiczyńskim. Poznaliśmy wiele osób ze świata teatru. Były to kapitalne czasy.  Zabawne, że po Konfrontacjach Ruchu Artystycznego Młodzieży, z kabaretowym programem totalnie politycznym zostaliśmy zaproszeni do prowadzenia zajęć z Zomowcami w Nawojowej, którzy chcieli stworzyć kabaret milicyjny.

Pojechaliśmy także do Torunia na przegląd ogólnopolski, gdzie rywalizowaliśmy z najlepszymi kabaretami w kraju, jak np. „Potem” albo „Długi”. Tam dostaliśmy nagrodę wojewody toruńskiego. Jeździliśmy po Polsce, występowaliśmy. W 1990 roku pojechaliśmy na przegląd PAKA do Krakowa, gdzie nasza piosenka „Widmo komunizmu” zdobyła nagrodę, a ja dostałem indywidualną nagrodę Bogdana Smolenia.

- Świetlana przyszłość stała otworem, i przed kabaretem, i przed teatrem z Krynicy, a jednak coś nie wyszło. Co?
- Porozjeżdżaliśmy się na studia, do pracy i kabaret przestał istnieć. Teatr jeszcze próbowaliśmy reaktywować, w latach dwutysięcznych, ale już z młodzieżą. Jak dyrektorem Centrum został Andrzej Krupczyński, boom teatralny powrócił. Andrzej był bardzo zainteresowany muzyką i teatrem.

W trakcie jego bytności powstał tu teatr lalkowy, teatr dla dzieci; ze sztuką „Zwierzyniec” mieliśmy kilkadziesiąt występów. Był dyrektorem Centrum Kultury w Krynicy tylko przez rok, ale potrafiliśmy zrobić bardzo dużo. Po jego odejściu wszystko się rozpadło. Jeszcze za czasów pani dyrektor Julii Dudycz, państwo Królowie prowadzili ten teatr, ale już bez większych osiągnięć. Od tej pory nie ma tu teatru. Wierzę, że to się zmieni. Czego życzę Centrum Kultury.

Rozmawiała: Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Rozmowy o historii Centrum Kultury w Krynicy-Zdroju, które w tym roku obchodzi 40-lecie, można też usłyszeć na antenie Radia RDN, w każdy wtorek o godz. 10.10. Zapraszamy!







Dziękujemy za przesłanie błędu