Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
25/12/2020 - 10:00

Jest już książka „W drodze po Koronę Ziemi” Zygmunta Berdychowskiego

Miała być już rok temu, nareszcie się ukazała. Książka "W drodze po Koronę Ziemi" Zygmunta Berdychowskiego, przewodniczącego Rady Programowej Forum Ekonomicznego to szczera, oparta o robione na gorąco zapiski, opowieść o zdobywaniu najwyższych gór każdego kontynentu.

Z dedykacji:

Udało się! Chciałbym podziękować Bogu, że mogłem dzięki Jego opatrzności trafić do tak wspaniałego miejsca, nieporównywalnego z niczym, co dotychczas widziałem. Potem muszę podziękować mojemu Tacie, że nauczył mnie być upartym w realizacji swoich celów. Nade wszystko jednak pragnę podziękować żonie Marioli, bez której nie udałoby się niczego dokonać. Za cierpliwość, wyrozumiałość i pomoc, dzięki której można w życiu tak wiele.

Wszystkie szczyty Zygmunta Berdychowskiego. czyli "W drodzę po Koronę Ziemi"
Ta książka powstawała kilka lat, powoli układana z zapisków, notatek, rozmów i żywych wciąż wspomnień. Stała się zapisem bardzo osobistym, dotykającym strefy na co dzień przez wiele osób zazdrośnie skrywanej - źródeł motywacji, nieustannych zmagań ze sobą, uczuć i myśli towarzyszących docieraniu do granic fizycznej wytrzymałości, a często wręcz śmierci.

Książka zawiera bogaty materiał zdjęciowy, i - co nadaje jej szczególnie wyrazistego charakteru - fragmenty osobistego notatnika, prowadzonego przez Zygmunta Berdychowskiego na bieżąco, podczas kolejnych wypraw. Znaleźć tu można nieupiększone, tworzone w kolejnych obozach zapiski. Takie jak ten:

"(...) 3 maja. Zaczęły się poważne Himalaje. Twardy śnieg oślepia, słońce świeci mocno. Powiem szczerze, że bałem się tego wejścia na Przełęcz Północną, bo w ubiegłym roku ledwie dałem radę, a dwa lata temu… szkoda gadać. Garmin pokazał, że szliśmy 5 godzin i 32 minuty. Mój średni puls w trakcie marszu wynosił 103. Tym razem nie popełniłem błędu i nie rwałem do przodu. Było ciężko, jak nigdy dotychczas. Dobrze, że szedłem w grupie, bo często się zatrzymywała i łatwiej było ukryć swoją słabość (...)

Wszystkie szczyty Zygmunta Berdychowskiego

Nie miał pan obaw przed przyznaniem się do słabości? - pytamy Zygmunta Berdychowskiego. – Zdawałoby się, że w góry wyruszają sami twardziele…
- Próba budowy wizerunku faceta, który nigdy się nie bał, kompletnie do mnie nie pasuje – mówi „Sądeczaninowi” Zygmunt Berdychowski. - Cuchnęłoby to fałszem już z daleka. Zresztą w najwyższych górach nie da się okłamywać siebie i innych. Nie da się zaklinać rzeczywistości.

Ekstremalne warunki, śmierć czyhająca na każdy błąd. Tak jest w Himalajach. Można te góry porównać z czymś innym?
- Ze śmiercią wciąż ma się do czynienia powyżej 8 tysięcy metrów na Mount Everest, widać ją i na Sziszapangmie, ale mój naprawdę najtrudniejszy moment miał miejsce na Alasce, przy pierwszej próbie wejścia na McKinley. Już powyżej 4 tysięcy metrów straciłem przytomność, dopadła mnie choroba wysokościowa i kto wie, jakby się to skończyło, gdyby w bazie nie było lekarza… Za drugim razem sakramencko wymarzłem, ale to nic w porównaniu z tym, co działo się przy pierwszej próbie…

Więcej, zdecydowanie więcej, znajdziecie w najnowszej książce „W drodze po Koronę Ziemi”, dostępnej od 5 stycznia w siedzibie Fundacji Sądeckiej przy ul. Barbackiego 57. Przez kilka dni będziemy publikowali jej fragmenty. Polecamy! ([email protected])







Dziękujemy za przesłanie błędu