Poeci Sądecczyzny: Piotr Krzykalski
UCIECZKA KINGI
Za broń, Polacy! Tak młodzi, jak starzy –
Krzyczą wiciowie od grodu do grodu –
Gdyż ciągną ku nam falami Tatarzy
I okrążają z północy, od wschodu.
Wisłą krew płynie, wokół ogień płonie,
Słychać rzeź księży w zamku sandomierskim,
Musimy walczyć w Ojczystej obronie,
Nie chcąc iść w jasyr, ostać sługą mierskim.
Nam miłościwa świetlana królowa
Ziemi Sądeckiej, sądeckiego ludu
Jest zagrożoną i by ją zachował
Bóg od nieszczęścia, trzeba na to cudu.
Lecz nikt nie wstrzymał tatarskiej nawały.
Fala po fali poprzez górskie szczyty
Z pienionym rykiem wciąż się przelewały,
Póki Sącz nie był zalany, zdobyty.
Gdzie wasza Kinga? – ozwały się głosy –
Musicie zdradzić, gdzie uszła ze złotem!
W przeciwnym razie piekła i niebiosy
Poruszym, resztę dowiecie się potem.
A Kinga pieszo ze Sącza do Pienin
Szła powolutku, chuściną odziana,
Znacząc za sobą ślad z łez, krwi po ziemi,
Jaki jej ostał z królewskiego wiana.
Czując się słabą i że wróg ją gonił,
Chciała się podwieźć z Krościenka w Pieniny,
Lecz nikt jej nie chciał użyczyć swych koni,
Przy tym z niej jeszcze wyprawiali drwiny.
Orzący pod siew chłop Kras ze Szczawnicy
Odprzęgnął woły i na wozie z gnoju
Pomknął z królową lotem błyskawicy
W górę na zamek, jak rycerz do boju.
Za to, iżeście podwieźli mnie, Krasie,
Czego mi inni szydząc odmówili,
Niech się wam darzy wszeń o każdym czasie,
Na każdym kroku moi złoci, mili.
Nazajutrz z rana przy spławnej przystani
Zagadnął Tatar znienacka Krasego –
Czy przechodziła tędy jaka pani
O samym świcie lub dnia poprzedniego?
Odrzekł zmieszany: szła, gdym pod siew orał.
Na co rzekł Tatar, że to być nie może,
By mogła tędy iść ta pani wczoraj,
Skoro wyrosło ci już po pas zboże.
1 w tym momencie otwarły się oczy
chłopu Krasowi, który ze zdumienia
Jak obłąkany trzykroć się zatoczył,
Widząc, że za noc wyrósł łan jęczmienia.
(Wiersz oparty na księdze Szczęsnego Morawskiego) Nowy Sącz, 1950