Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
28/07/2018 - 17:55

Od kowola po czardasza. Dzień czesko - pogórzański Święta Dzieci Gór 2018

Festiwal Święto Dzieci Gór odsłania swą kolejną, przedostatnią już kartę. Ale zanim Pogórzanie i Czesi z Moraw pokażą piękno swoich małych ojczyzn, wypada przedstawić, kto wyjątkowy do nas zawitał.

Młodzież z zespołu Hradistanek przyszła z deszczem od Moraw, jak być może sugeruje swoim śpiewem Józek Broda. Na szczęście deszcz zostawili po drodze. Ale fajnie! Jest człowiek z widłami, misiek z uszami, baran z rogami, myszka z ogonkiem i… gospodyni z jabłkami. Są jabłka, jest impreza! Tańczą z energią ogromną. Aż kolejnej gospodyni mogą złożyć życzenia z okazji św. Błażeja i tym razem dostają kilka kiełbas. I płyną przez scenę w chaosie pozornym, lub nie pozornym, lub niepozornym. Aż padają, jakby z naszego koła młyńskiego spadli.

Ale szybko wstają, żeby poinformować na szczęście najedzoną publiczność, że wszystko zjedzą, nic nie dadzą. Kapela! I wiadomo, kto tu gra pierwsze skrzypce. Prymista oczywiście. A po chwili… kapela śpiewa. Taki minirecitalik… albo może raczej „wykon”. Występ kapeli dał czas chłopcom, by zrzucili brązowe kamizelki, włożyli czerwone chusty, a w ręce wzięli kije przypominające szable, z którymi robią mniej raczej niż więcej to, co nasi na Podhalu z ciupagami. I dziewczęta z kolorowymi wstążkami spływającymi z włosów.

A uchwyty dziwnych, czerwonych szabli mają między innymi tę cechę, że mogą je trzymać jednocześnie chłopak i dziewczyna i tak – poza objęciem w talii - połączyć się tańcu. Kolejny antrakt wypełniony muzyką i śpiewem kapeli. Taniec w parach. Znów zmieniły się stroje. Dziewczyny czerwone gorsety, a jeszcze ciekawiej u panów: granatowe kamizelki, a na pasie, z przodu rodzaj chust do samych kostek, chust, które zwracały naszą uwagę od koncertu inauguracyjnego (jak dawno to było!).

W końcu okrzyk „Czardasz!” zdradza rodzaj kolejnego tańca. A gdy muzyka przyspiesza, tempo wytrzymuje już tylko jedna para. Zwycięzcy. Pozostali aktorsko gubią krok. Wiele jest zacięcia aktorskiego w zabawie Czechów. W ich dialogach i zwrotach ku publiczności. A teraz śpiewem krąg tancerzy zaprasza kapelę do środka, a kolejne „czelendże” każą muzykantom zagrać smyczkami pod kolanami, a potem zagwizdać melodię, a potem zagrać tańcząc, co jest szczególnym wyzwaniem dla basisty, w końcu mają zagrać leżąc.

Zagrali. Zagrali też, podskakując. A cała zabawa okazała się wyjątkowym zadaniem dla akustyków, którzy szybko musieli doprowadzić do powtórnego „zmikrofonowania” kapeli. I kolejny szybki, jak się okazuje ostatni już, czardasz staromiejski. Wirujący, przytupujący, zakończony skokiem dziewcząt na biodra partnerów. Występ Czechów z zespołu Hradistanek zaskoczył wieloma nowymi elementami, ale przede wszystkim niesamowitą energią i entuzjazmem młodych artystów. (Kamil Cyganik Fot. Piotr Droździk







Dziękujemy za przesłanie błędu