Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
28/07/2018 - 17:55

Od kowola po czardasza. Dzień czesko - pogórzański Święta Dzieci Gór 2018

Festiwal Święto Dzieci Gór odsłania swą kolejną, przedostatnią już kartę. Ale zanim Pogórzanie i Czesi z Moraw pokażą piękno swoich małych ojczyzn, wypada przedstawić, kto wyjątkowy do nas zawitał.

Oczywiście nie licząc każdej osoby z publiczności, absolutnie wyjątkowej i w sposób wyjątkowy witanej przez Józka Brodę. Gościem specjalnym wieczoru jest pani Barbara Kozieracka, przedstawiciel Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od lat Minister obejmuje patronatem honorowym Festiwal, i sypie dobrym groszem. Jest również Adam Gruca, sołtys Kąclowej, oraz Maria Majcher, dyrektor GOK w Grybowie.

Pogorzańskie Dzieci

 - Kąclowa dzieckiem stoi! – mówi Józek. - 400 uczniów w szkole na niespełna 2,5 tys. mieszkańców. Jesteśmy w chałupie w Kąclowej. „Kiedy ranne wstają zorze…” śpiewa matka pochwałę Najwyższego, wchodząc do izby. Wybiera się na jarmark do Grybowa, Hanka przypomniała sobie, co ma w tym czasie zrobić: dać śniadanie innym dzieciom i pocerować worki.

No i wstały następne dziateczki, słonko wysoko, ale przecież to wakacje. Hanka szykuje śniadanie, drobi chleb do mleka. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego… A potem z jednej miski i mleko w gorckach do picia. A jak się skońcyło, klamra znaku krzyża zamyka czas śniadania. Idą do roboty. Hanka ceruje, dwóch chłopców łuska groch. Jest szansa na pomoc, tylko żeby Hanka nie była taka i pozwoliła Staszkowi i kilku dziewczynom zza potoka przyjść, popartycypować w pracy, która tym samym szybciej pójdzie i się jeszcze pobawią.

Hanka się w końcu zgadza, choć chyba do końca nie wie na co, bo pomysłodawca pół wsi do chałupy zwołał. „Tam koło Grybowa, miastecka, zazieloniła mi się trowecka…”, opowiada pieśń, przy której praca ma iść szybciej. I poszła. Zaraz jak skończyli śpiewać, skończyli też pracę. Wyliczanka o strzelaniu z łuku wsk „Wygnała mnie babka, na górę po jabłka…” potem ojciec po owies, a ten nieszczęsny, trzyletni podmiot liryczny wysypał i jabłka, i owies, i dostał dwa razy w skórę. Wyliczanka, tym razem o kowalu i starym psie.

Stary pies tak naprawdę staje się ciuciubabką. Do tego starą i ślepą, co szuka poczciwego dziecka, które ją wyswobodzi. Złapany strajkuje: nie będzie ciuciubabką. Jak nie będzie, to… trudno. W takim razie myszka będzie uciekać przed kotkiem. W Kąclowej pragnienia spełniają się na pniu! Ledwie jedna z dziewczyn zamarzyła, żeby zahulała, już przez okno widać wujków z basem i heligonką, i kilka dziewcząt ze skrzypcami.

Nie dają się długo prosić. I na to wszystko przychodzi jeszcze czworo dzieci po niedzielnemu ubranych, bo na odpust do Kobylonki idą. To też zostaną na chwilę żeby pohulać. I wszyscy w kółecku ze śpiewem, a potem przy muzyce w parach i trójkach. Do kowola! Chłopcy w przyklęku kują, dwa kółecka, i znów parami pod ramiona… I walczyk, ale nie wszyscy. Z lewej strony całe stado drewnianych koników, takich małych i na biegunach. „Ujeżdża” je kilku najmniejszych chłopców.

Z drugiej strony świat dziewcząt, świat gałgankowych lalek, które trzeba do snu utulić. Polki. I teraz już tańczą wszyscy, wypełniając scenę głównie bielą i szarością chłopięcych strojów, które pięknie uzupełniają różnobarwne spódnice i bluzeczki starszych dziewcząt. A wśród publiczności ciasta, kanapki ze smalcem, kiszone ogórki, szybko znikają z tac noszonych przez gospodynie z Kąclowej. Muzyce kończy się czas, ale na jeszcze jeden występ dają się namówić, co jest niechybnym znakiem nadchodzącej burzy w osobie wracającej z jarmarku matki.

Czuje to Hanka i prosi, żeby sobie wszyscy poszli i nie dali się najść rodzicom. A muzyka po zagraniu ostatniego tańca odchodzi z obietnicą gotowanego jajka uwarunkowanego nośnością kury. Pretekstem do zakończenia spektaklu jest zapomniana chusta, którą trzeba zanieść koleżance.







Dziękujemy za przesłanie błędu