Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
19/05/2020 - 14:35

Matura 2020. Kto będzie ofiarą epidemii – nauczyciel czy uczeń?

Kilka dni temu pisaliśmy o tym, jak ma wyglądać tegoroczna matura w świetle najnowszych wytycznych opublikowanych przez Centralną Komisję Egzaminacyjną. Niektóre zalecenia są obowiązkowe, inne fakultatywne. Zdaniem nauczycieli z sądeckich szkół duże placówki nie będą w stanie sprostać wymaganiom reżimu sanitarnego. Dlaczego?

Odpowiedzialność za prawidłowy przebieg egzaminu maturalnego spoczywa na komisji maturalnej, która zawsze składała się z minimum trzech osób (każdy nauczyciel odpowiada za dany sektor), a przede wszystkim na jej przewodniczącym. I tu pojawia się pierwszy problem. Kim obsadzić komisje?

Nauczyciele, jak każda inna grupa społeczna, choć o tym nie mówią, również borykają się z różnymi dolegliwościami. Na co dzień nie przeszkadza im to w normalnej pracy, jednak ci, którzy znajdują się w grupie wysokiego ryzyka (osoby w wieku około 60 roku życia i starsze bądź cierpiące na choroby przewlekłe, problemy z sercem itp.) mogą, zgodnie z zaleceniem lekarza, nie stawić się w czasie matur do pracy, a to ze względu na uzasadnioną obawę o swoje zdrowie.

Co więcej, w oficjalnych wytycznych znalazło się zalecenie, aby nauczyciele (a także uczniowie), którzy w dniu egzaminu nie czują się najlepiej (kaszel, katar, gorączka, osłabienie), powstrzymali się od przyjścia do szkoły, aby nie narażać innych. Placówki będą więc musiały zorganizować zapasowe składy komisji. Skąd wziąć tylu nauczycieli w przypadku dużych szkół, w których maturę zdaje więcej niż 400 osób?

Czytaj także: Matury 2020 i obowiązkowe wytyczne CKE. Czy abiturienci będą mieć maseczki?

Ponieważ ławki powinny być ustawione w taki sposób, aby pomiędzy zdającymi zachowane było co najmniej 1,5 m odstępu w każdym kierunku, w jednym pomieszczeniu będzie zdawało od kilku do kilkunastu uczniów. Taka sytuacja angażuje kolejne sale lekcyjne, a w konsekwencji dodatkowe komisje. Nawet przed wybuchem epidemii było ciężko zapewnić właściwe składy, ponieważ – w przypadku matury podstawowej – zapotrzebowanie na nauczycieli było naprawdę duże.

Przypomnijmy, że podczas pisania matury z języka polskiego na sali nie mogą być obecni poloniści, w przypadku matury z języka angielskiego – angliści – itd. Spora grupa uczących w poszczególne dni jest wyłączona od sprawowania nadzoru nad przebiegiem egzaminu niejako ,,z urzędu”. Z kolei inni uczący spędzają w szkole cały dzień, będąc w komisjach rano i popołudniu.

Ławki, krzesła i inne przedmioty, z których korzystają zdający, mają być każdorazowo dezynfekowane. Silny zapach środków do dezynfekcji wymaga przewietrzenia sal lekcyjnych. Zauważmy, że sądeckie licea mieszczą się w przeważającej większości w starych budynkach, w których nie ma sprawnej wentylacji, a co dopiero klimatyzacji. Budynki zlokalizowane są w centrum miasta, obok ruchliwych ulic. Co więcej, matury odbędą się w czerwcu – w miesiącu, w którym w ubiegłym roku ze względu na upały nie tylko skracano lekcje, ale również pracę w urzędach i instytucjach publicznych!

Wobec tego - jak zapewnić uczniom komfort podczas pisania egzaminu w upalnych warunkach? Otworzyć okna, żeby później ci, którym matura nie poszła najlepiej, mieli podstawę do odwołania ze względu na huk i hałas dobiegający zza okna, czy może powstrzymać się od wietrzenia sal, ryzykując, że w tym przypadku podstawą odwołania będzie to, że w pomieszczeniu było zbyt gorąco i zbyt duszno, a uczniowie i nauczyciele zaczną mdleć? Co ma zrobić przewodniczący komisji w takiej sytuacji?







Dziękujemy za przesłanie błędu