Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
27/10/2019 - 12:50

Lepszy król idiota, czy rewolucja? O tym, czy homeopatia może być korzystna (7)

W cyklu “Jak nie być frajerem?”, w ubiegłym miesiącu obiecałem, że rozprawię się z pewnym osobliwym dylematem. Mianowicie chodzi o zagwozdkę, czy lepsze są rządy króla – idioty, czy rewolucja?”. Przyczynkiem do tego był postawiony mi zarzut, że cenię sobie władanie królów, zarówno tych oświeconych, jak i idiotów.


Na wstępie muszę Cię, szanowny Czytelniku przeprosić. J.W. Goethe napisał kiedyś bardzo długi list do znajomego hrabiego, a na jego końcu zamieścił uwagę następującej treści „Szanowny panie hrabio, przepraszam za tak długi list, ale nie miałem czasu, żeby sformułować go krócej”.

W moim przypadku czas był, ale obfitość różnych przemyśleń spowodowała, że odpowiedź na zasygnalizowane pytanie muszę rozłożyć na dwa teksty, bo jeden byłby za długi.

Zacznę od stwierdzenia, że w samym sformułowaniu dylematu kryje się pułapka. No bo przecież, jeśli stwierdzamy, że coś jest idiotyczne, głupie i nierozsądne, to jakakolwiek alternatywa musi być czymś lepszym prawda?  Czy w takim razie moje wysiłki są z góry skazane na klęskę? Otóż myślę, że nie, a posłużę się pewnym przykładem.

Homeopatia

W latach 90- tych XIX wieku, doktor Samuel Hahnemann sformułował trzy fundamentalne prawa, na których został zbudowany gmach określany współcześnie mianem „Homeopatia”.

Pierwsze prawo to „prawo podobieństw”. Głosi ono, że „podobne należy leczyć podobnym”. W praktyce oznacza to, że substancja, która wywołuje określone symptomy (na przykład katar albo ból głowy) jest w stanie także pomóc w pozbyciu się tych symptomów (wszelkie podobieństwa do maksymy znanej wszystkim amatorom napojów wysokoprocentowych są przypadkowe). Za przykład może posłużyć psychoaktywny stymulant, używamy przez nas często w celu pozbycia się resztek snu - kofeina, która w kuracji homeopatycznej wykorzystywana jest do leczenia bezsenności. Chyba nie trzeba mieć doktoratu z biochemii, żeby stwierdzić, że to się nie trzyma kupy prawda?

Ale to jeszcze nie koniec. Bo oto drugie prawo homeopatii, określane mianem „prawa nieskończenie małych”. Stwierdza ono, że im bardziej rozcieńczona jest substancja aktywna, tym mocniejsza, i tym mocniejsze jest jej działanie (to już nie spodobałoby się amatorom napojów alkoholowych).

Jak to w praktyce wygląda? Otóż produkcja „leków homeopatycznych” opiera się na wielokrotnym rozcieńczaniu jakiegoś składnika aktywnego. Owo rozcieńczanie może być określane w skali dziesiętnej lub w skali setnej. To pierwsze polega na zmieszaniu 1 kropli roztworu substancji aktywnej z 9 kroplami wody. W rezultacie otrzymuje się nowy roztwór oznaczony symbolem D2 . Z roztworu D2 pobieramy jedną kroplę i mieszamy ją z 9 kroplami wody - otrzymując roztwór D3 i tak dalej, i tak dalej. W skali setnej rozcieńczenie wygląda identycznie, jednak substancję aktywną mieszamy nie z 9, tylko z 99 kroplami wody. W ten sposób powstaje roztwór oznaczany jako CH2 lub C2 .

Zauważmy, że większość znanych preparatów homeopatycznych oznaczona jest symbolami  CH10 , CH20, CH100, CH200. I teraz najważniejsze: ze względów statystycznych, odnalezienie w produkcie końcowym choćby jednej molekuły substancji aktywnej graniczy z cudem. Przykładowo – popularny lek na przeziębienia powstaje w procesie rozcieńczania ekstraktu z wątroby i serca kaczki. Aby lek powstał, substancja aktywna musi zostać rozcieńczona aż 200 razy.

Prawdopodobieństwo znalezienia w takim specyfiku jednej molekuły substancji aktywnej wynosi 1 : 10400 czyli tyle: 1: 10 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000. W porównaniu z tym – trafienie szóstki w Lotto wydaje się pewniakiem!

Doktor Samuel Hahnemann nie był jednak idiotą i uświadomił sobie, że rozcieńczanie substancji prowadzi do tego, że w dłuższej perspektywie lekarstwo przestaje być lekarstwem i staje się zwykłą wodą. Aby zaradzić tej trudności, wpadł na pomysł, że intensywne potrząsanie płynu za każdym razem, gdy substancja jest rozcieńczana (zwane potencjalizacją lub dynamizacją) powoduje, że woda „zapamiętuje” co takiego się w niej znajdowało, czyli, że w wodę zostają niemal „wdrukowane” właściwości substancji aktywnej. Zjawisko to określił mianem „pamięci wody”.

Zwróćmy uwagę, że jeśli przyjmiemy, iż „pamięć wody” jest zjawiskiem realnym, a nie wyimaginowanym – to za każdym razem, gdy pijemy wodę pochodzącą z kranu, zażywamy niezwykle silny lek homeopatyczny! Wszakże spożywana woda pochodzi ze zbiorników naturalnych, potem wędruje do gospodarstw domowych, następnie kanalizacją jest odprowadzana do oczyszczalni i ostatecznie – znów trafia do naszych kranów. Przy okazji kontaktuje się z najprzeróżniejszymi substancjami, a sieć kanalizacji miejskiej jest doskonałym narzędziem do „potencjalizowania”. Homeopatia więc płynie w naszych kranach!

Dotychczasowe rozważania można podsumować stwierdzeniem, że na gruncie nauki, homeopatia jest kompletną bzdurą. Pryncypia, na których się opiera, nigdy nie doczekały się dowodów empirycznych, a mechanizm działania terapii homeopatycznej przeczy podstawowym zasadom rozumowania naukowego...   

Ustalmy zatem drogi Czytelniku, gdzie jesteśmy. Mianowicie właśnie zostało dowiedzione, że homeopatia jest czymś idiotycznym i nieracjonalnym, czymś, co powinno stanowić przedmiot głębokiej pogardy człowieka oświeconego. Z perspektywy tytułu naszego tekstu, homeopatię możemy traktować jako króla – idiotę.

Dochodzimy tu jednak do pewnego problemu, który określę mianem „naiwnego racjonalizmu”. Otóż „naiwny racjonalista” to ktoś taki, kto, oceniając dane zjawisko, operuje wyłącznie kategoriami prawda/fałsz. Jeśli coś jest prawdziwe, to znaczy, że jest dobre, a jeśli jest fałszywe, to znaczy, że jest złe. Logiczne prawda? Takie podejście do sprawy jest jednak jednym z zakamuflowanych źródeł „frajerstwa”. Coś bowiem może być ocenione jako nieracjonalne z perspektywy nauki, ale jeśli spojrzymy na to coś z perspektywy szeroko rozumianego środowiska, w jakim funkcjonuje, wówczas może okazać się, że owo coś odznacza się pewną racjonalnością -  „racjonalnością ekologiczną”. Innymi słowy – coś, co jest irracjonalne może okazać się racjonalne, jeśli tylko uwzględnimy kontekst, w jakim to coś funkcjonuje.

Zdaję sobie sprawę, że to troszkę wszystko zakręcone (z tego właśnie względu zdecydowałem się napisać o tym dwa teksty), dlatego powrócimy do naszego przykładu.

Stwierdziliśmy, że homeopatia jest irracjonalna, a wszystkie leki, jakie nam proponuje to zazwyczaj mieszanka wody z cukrem. Jednak ten wniosek jest odpowiedzią na pytanie „czy homeopatia działa?”. Tymczasem nas interesuje odpowiedź na inne pytanie „czy homeopatia może być korzystna?”. Paradoksalnie, wydaje się, że tak - w pewnych sytuacjach.







Dziękujemy za przesłanie błędu