Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
22/01/2021 - 10:20

Krzysztof Kamil Baczyński – setna rocznica urodzin

22 stycznia mija 100. rocznica urodzin Krzysztofa Kamila Baczyńskiego – poety pokolenia wojennego, zwanego pokoleniem Kolumbów, jednego z najwybitniejszych polskich twórców. Dzisiaj na warszawskim Powiślu odsłonięto mural poświęcony poecie.

Publikował na łamach prasy podziemnej, a jego dwa pierwsze tomy poetyckie, Zamknięty echem i Dwie miłości, ukazały się w 1940 roku w konspiracyjnym Wydawnictwie Sublokatorów Przyszłości (każdy w nakładzie siedmiu egzemplarzy, antydatowany na 1939 rok). Zaś w 1942 roku ukazały się wydane przez Bibliotekę Rękopisów, liczące dwadzieścia stron, Wiersze wybrane Baczyńskiego, sygnowane pseudonimem Jan Bugaj. Ostatnim tomem opublikowanym za życia poety, pod pseudonimem Piotr Smugosz, był Śpiew z pożogi (1944).

Baczyński zginął czwartego dnia powstania warszawskiego w pałacu Blanka przy placu Teatralnym. Miał 23 lata.

Matka poety, Stefania Baczyńska, dołożyła wszelkich starań, by ocalić spuściznę syna, powierzyć ją osobom godnym zaufania. Wskazała Kazimierza Wykę, Jerzego Turowicza, Jerzego Andrzejewskiego i Jarosława Iwaszkiewicza (Baczyński bywał w Stawisku podczas okupacji, poznał tam wówczas między innymi Czesława Miłosza).

Już w 1947 roku ukazał się w wydawnictwie Wiedza pierwszy powojenny wybór wierszy Baczyńskiego, zatytułowany znacząco Śpiew z pożogi. Ów wybór Kazimierz Wyka opatrzył wstępem List do Jana Bugaja (datowanym na 5 maja 1943 roku), równając w nim talent poetycki Baczyńskiego z talentem Juliusza Słowackiego.

Baczyński swoje tomy poetyckie projektował całościowo, traktował je również jako pole do realizowania talentu plastycznego: kaligrafował teksty wierszy, projektował okładkę, wykonywał barwne ilustracje, zszywał karty, dobierał papier… W zbiorach Biblioteki Narodowej przechowywane są również woluminy z pracami plastycznymi Baczyńskiego.

źródło: Biblioteka Narodowa

K. K. Baczyński, Z głową na karabinie

Nocą słyszę, jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska.
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska

A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły ptaki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.

Krąg powolny dzień czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak innym
ziemia rosła tęga - nie pusta.

I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu.

Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.

Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą;

bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga - gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.

4.12.1943







Dziękujemy za przesłanie błędu