Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
01/08/2022 - 13:00

Jak Żydzi wyrabiali śliwowicę, która rozsławiła Łącko. Nazywano ją pejseczną

W Łącku i okolicach mieszkała dość liczna społeczność żydowska. Przed 1939 rokiem w miejscowości mieszkało około 300 Żydów, co stanowiło 12 procent ogółu mieszkańców. Ich populacja wzrosła w II połowie XIX wieku, podobnie jak w innych miejscowościach Galicji. Jednakże od niepamiętnych czasów Żydzi byli obecni w łąckich dziejach.

O dziejach społeczności żydowskiej w Łącku i słynnej śliwowicy pisze Sylwester Rękas, jeden z autorów kwartalnika „Sądeczanin HISTORIA”.

- Zarówno w centrum Łącka, jak i w okolicy, jest dużo śladów związanych z historią Żydów. Znajdziemy wiele miejsc, gdzie niegdyś żyli. Oczywiście starych domów właściwie już nie ma, ale pamięć o ich dawnych lokatorach pozostała.

Domy te w większości były drewniane, a Żydzi zajmowali się prowadzeniem zajazdów, restauracji, rzemiosłem, handlem. Warto pamiętać, że wytwarzali to, z czego do dziś słynie Łącko – śliwowicę.

Łącko miało swoją murowaną bożnicę z mykwą, rabina i cheder. Bożnica z mykwą stała na rynku, przed domem Sobolewskich (dzisiaj jest tam skwer). Cheder – szkółka żydowska – mieściła się w starym domu Dybca, tuż za apteką.

W Łącku była spora społeczność żydowska, jednak cmentarza tu nie było, zmarłych chowano w Nowym Sączu. Rynek z przyległymi uliczkami był opanowany przez handel i usługi żydowskie. W okresie międzywojennym sklep tytoniowy, tzw. trafikę, dzierżawił od wdowy po legioniście, Izydor (Izrael) Horowitz. Jego interes kwitnął obok mostu na Czarnej Wodzie.

Piekarnię prowadziła rodzina Schleichkornów, w obecnym domu Pasoniów był hotel i restauracja Lustiga. W tym samym budynku sklep towarów bławatnych miał Herman Grünberg, obok był sklep Pomeranza, dalej znów piekarnia Forgascha (trzecią żydowską piekarnię w Łącku prowadzili Grossbardowie).

Za piekarnią była jatka z mięsem wołowym. Południową część rynku mieściła restaurację Färbera, w Łącku była też restauracja i hotel Grossbardów, obok którego stał dom Kornhausera, ze sklepem mięsnym. Na ulicy Kościelnej znajdował się sklep Kaufera. Na końcu ulicy Szczawnickiej, po południowej stronie, była okazała willa lekarza Edmunda Kleinmanna, którą po wojnie kupiły siostry służebniczki. (…)

Przyjrzyjmy się teraz bliżej słynnej łąckiej śliwowicy, przed wojną wyrabianej w żydowskiej gorzelni. Śliwowicę zwaną krasilicą, wówczas nazywano też pejseczną, w nawiązaniu do żydowskiego producenta.

W opisywanej wyżej przedwojennej restauracji Färbera, mieszczącej się w południowej części rynku, znajdował się na ścianie duży napis: „Młodość wraca, krasi lica nasza łącka śliwowica”.

Wyrobem śliwowicy zajął się Samuel Grossbard (ur. 1832 r.), który wydzierżawił grunt parafialny na tzw. księżym folwarku. Zbudował tam gorzelnię, za zgodą miejscowego proboszcza. Miało to się stać jeszcze w latach 80. XIX w.

Na pocz. XX w. większość śliw łąckich przerabiano w tej gorzelni. W zależności od urodzaju wyrabiano od 50 do 100 hektolitrów, trunku mającego aż 75 procent „mocy”. Śliwowica dojrzewała przez 4 - 5 lat w dębowych beczkach.

Gorzelnia znajdowała się na targowicy, a dom Grossbarda był obok restauracji Färbera. Formalny wpis firmy w rejestrze handlowym, nastąpił dopiero 22 kwietnia 1899 r. po wezwaniu Grossbarda do tej czynności. Rzecz jasna ogłoszenie w tej sprawie c.k. Sądu Obwodowego w Nowym Sączu jako sądu handlowego, nastąpiło w „Gazecie Lwowskiej”, najważniejszym organie prasowym Galicji.

Niedługo przed śmiercią Samuela (1913 r.), dokonano zmiany w rejestrze na rzecz syna Salomona (ur. 1859 r.), któremu ojciec w testamencie zapisał prowadzenie interesów. Salomon zmarł w 1921 r., więc gorzelnię prowadziła jego małżonka Debora Sława Grossbard z Lustbaumów (kierowała firmą do swojej śmierci, w 1932 r.).

Wtedy własność gorzelni przeszła na jej córki (Salomon nie miał syna): Ellę z Grossbardów Bester, Blimę z Grossbardów Färber, Sarę z Grossbardów Perlmutter oraz Rywkę z Grossbardów Lustig. Co ciekawe, firma wciąż widniała w rejestrze pod nazwą „wyrób Salomona Grossbarda”.

Reprezentująca firmę Ella chciała utrzymać dotychczasową nazwę, jednak sąd wezwał do uwzględnienia w nazwie wszystkich wspólników, pozostawiając możliwość użycia dawnej nazwy z dodaniem słowa „dawniej”. Jak świadczy zapis z urzędu patentowego, rejestracja nastąpiła w 1937 roku. Zachowano dotychczasową nazwę „Salomon Grossbard”, dodając dane wszystkich właścicieli.

Firma produkowała wódki owocowe: śliwowice i wiśniówkę. Tak na marginesie, Sara jako jedyna z córek Grossbarda zdobyła wyższe wykształcenie (studiowała w Krakowie), uzyskując nawet stopień doktora.

Wątpliwości co do własności firmy mieli podczas okupacji Niemcy, przejmujący ten majątek. Świadczy o tym pismo z 24 wrześnie 1942 r. z biura powiernika gospodarczego przy staroście nowosądeckim do Sądu Grodzkiego w Starym Sączu. Było to już po likwidacji społeczności żydowskiej w Łącku. (…)

Nie ma już żydowskiego Łącka, jednak wciąż jest łącka śliwowica. Warto pamiętać, że miejscowy trunek, rozsławiający Łącko, zawdzięczamy również żydowskim gorzelnikom, których tradycje wyrobu mocnej śliwowicy kontynuują mieszkańcy tej malowniczo położonej sądeckiej gminy.

W dalszej części artykułu Sylwester Rękas pisze m.in. o zagadkowym morderstwie Samuela Bestera, współwłaściciela gorzelni śliwowicy, a także o zajeździe Kałużna w Zabrzeży i jej konkurentce, karczmie „Zazdrosna”.

Drugi numer kwartalnika „Sądeczanin HISTORIA” historycy przybliżają losy społeczności żydowskiej na Sądecczyźnie. Kwartalnik można zakupić w wybranych punktach sprzedaży bądź w siedzibie Fundacji Sądeckiej. Dostępne jest również e-wydanie kwartalnika. Szczegóły tutaj: Tu kupicie najnowszy kwartalnik „Sądeczanin HISTORIA” poświęcony Żydom

(oprac. [email protected], fot. zbiory Towarzystwa Miłośników Ziemi Łąckiej oraz NAC)







Dziękujemy za przesłanie błędu