Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
09/02/2018 - 09:20

Dobra książka. Sądeczanin poleca. Tadeusz Ruciński „Powiedz, jak mam Cię kochać” (5)

Książka brata Tadeusza Rucińskiego „Powiedz, jak mam Cię kochać” przybliża współczesnemu czytelnikowi uniwersalne treści zawarte w „Hymnie o miłości” św. Pawła. Podążając tropem autora, zachęcam do wspólnego odkrywania miłości pięknej, szczerej, czystej…

Miłość współweseli się z prawdą

Jakże bajecznie łatwo jest okłamać miłość albo kłamać o miłości. Ale jaki z tego morał? Taki, że nie można chyba bardziej skrzywdzić kogoś, kto w nią uwierzył, kto na tych skłamanych słowach zaczyna budować swoje szczęście, swoje życie, swoją miłość. A jeśli ten ktoś coraz bardziej kocha, tym bardziej jest bezbronny, ufny i… szczęśliwy. Zniszczyć mu to szczęście, tę ufność, tę piękną bezbronność – to prawdziwa zbrodnia, choć żaden kodeks karny nie ma na to paragrafu. Bywa, że tak  okłamany człowiek już nigdy nie będzie mógł uwierzyć w miłość, już nigdy nie pokocha. Pozostanie z kalekim sercem jak ptak z przetrąconym skrzydłem, niezdolny nigdy do lotu.  

Zbyt łatwo przychodzą ludziom najpiękniejsze słowa o miłości. Znaczą one więcej niż serce mówiącego może zmieścić. I dlatego marnie kocha ten, komu się zdaje, że potrafi wypowiedzieć swoją miłość. Zresztą, te same słowa dla różnych ludzi mogą znaczyć coś całkiem innego… Dlatego ludzie, którzy przez lata sprawdzili swoją miłość nie potrafią o niej mówić, bo kochają naprawdę (…).

Tylko miłość-żółtodziób wyżywa się w ckliwych wierszach, rzewnych piosenkach i przyprawiających o serc łomoty gorących wyznaniach. Tak łatwo im uwierzyć  i za złoto wziąć sreberka po czekoladkach, opłakując potem okłamane nadzieje i szczęście. Miłość, która dość dobrze zna swoje imię, jest trochę jak niemowa, nieznający jeszcze języka migowego. Ileż trudu będzie kosztowało go uczynienie ze wszystkiego jakby znaku miłości cichej, codziennie wiernej,  coraz bardziej zdziwionej sobą!

Miłość wszystko znosi

Z tym dopasowaniem się w miłości jest zawsze ogromny kłopot. Łatwiej dopasować się ludzkim ciałom (zwłaszcza, gdy władają żądze). Ale serca – wbrew ich malowanym kształtom – są strasznie „kanciaste”. Nie widać tego od razu, ale im dłużej się z człowiekiem mieszka, żyje, pracuje czy coś tworzy –  tym ta „kanciastość” coraz bardziej się odsłania i staje się coraz trudniejsza do zniesienia. Nie można jednak przeoczyć jednego – że jest ona wzajemna, o czym zwykle zapominają ci, co widzą wady, winy, złą wolę, trudne do zniesienia przywary tylko po drugiej, a nigdy po swojej stronie. (…).  Po co komu potrzebna byłaby miłość, gdyby chodziło tylko o dopasowanie się na podobieństwo dwóch gdzieś odnalezionych elementów kolorowej układanki? Miłość po to właśnie jest, by tych „niedopasowanych”, różnych, raniących się wciąż swoją „kanciastością” oswajać, jednać, wzajemnie leczyć zadane sobie rany, znosić u drugiego to, co drażni i odstręcza, żeby i on mógł znieść to, co uwiera, a może i rani.  A słówko „znosić” ma dwa znaczenia, które jakby gdzieś się spotykają, bo jedno – to „wytrzymać”, a drugie – to „usuwać to, co dzieli”. Jedno jest potrzebne drugiemu jak owe połówki podzielonego serca, które nie mogą istnieć oddzielnie. Na to znoszenie siebie potrzeba niewiarygodnie dużo dobrej woli, ale to na niej właśnie zaczyna rosnąć miłość, która pewnego dnia odkryje, jak wiele rzeczy łączy tych dwoje, jak wiele ich wiąże, zespala, harmonizuje, (…).

Cytaty pochodzą z książki brata Tadeusza Rucińskiego „Powiedz, jak mam cię kochać”, Edycja św. Pawła, Częstochowa 1996







Dziękujemy za przesłanie błędu