Dobra książka: Roman Potocki, "W trzech wojnach. Wspomnienia" (4)
[Rozdział 6. II wojna światowa]
Zawiadomiłem wówczas, według rozkazu, ambasadę francuską i angielską o nowej sytuacji i na tym moja oficjalna rola w wojsku polskim się skończyła. Stanąłem w towarzystwie kilku bliskich znajomych, przeważnie urzędników z MSZ, na pagórku nad Czeremoszem i z bliska oglądałem exodus, przez most do Rumunii, rządu Rzeczypospolitej Polskiej, w tym i Naczelnego Wodza. Widok był tragiczny, bo samochody tłoczyły się na wąskiej spadzistej szosie w beznadziejnym pośpiechu – kto pierwszy, ten lepszy. Ogarnęła mnie czarna rozpacz. Akurat nadeszły wiadomości o lokalnym sukcesie wojsk generała Sosnkowskiego pod Lwowem. Zdecydowałem się więc pozostać w Polsce i próbować przebić się do walczących oddziałów. Tak samo zdecydował stojący obok ambasador berliński, Józef Lipski. Wbrew mniemaniu niektórych, żadna inna idea nam nie przyświecała. Z nikim nie radziliśmy, jak w tej sprawie postąpić. Po prostu, było nam wstyd i nie chcieliśmy uciekać jak inni przez most za papugą – jak mówiłem do Lipskiego, bo w jednej z jadących limuzyn zobaczyłem akurat klatkę z tym ptakiem.
Roman Potocki, „W trzech wojnach. Wspomnienia”, Editions Spotkania, 2018
Wybór fragmentów: ES