Dobra książka. Fragmenty ulubionych książek dzieciństwa. "Pollyanna" (4)
„Widzisz, chciałam mieć lalkę i tatuś o nią poprosił, ale kiedy nadesłano zebrane dary, nie było w nich ani jednej lalki, tylko małe, drewniane inwalidzkie kule. I wtedy to się zaczęło.[...] Należy we wszystkim zawsze dojrzeć jakąś dobrą stronę i cieszyć się z niej, obojętnie jaką. I graliśmy w to od tego czasu. A im trudniej, tym większa radość, gdy się z tego wybrnie; tylko... tylko, że czasem to jednak za trudne...”
„To, czego ludziom, mężczyznom i kobietom, potrzeba, to zachęty. Ich wrodzoną odporność należy umacniać, nie osłabiać...Zamiast bez przerwy mówić komuś o jego wadach, mówcie mu o zaletach. Spróbujcie odzwyczaić go od złych nawyków. Wskażcie mu dobre strony jego istoty, jego prawdziwego >>ja<<, które może się odważyć, może zdziałać i zwyciężyć! Wpływ charakteru, pięknego, uczynnego, ożywionego nadzieją jest zaraźliwy i może zrewolucjonizować całe miasto. Ludzie promieniują tym, co wypełnia ich umysły i serca. Gdy ktoś jest uprzejmy i uczynny, jego sąsiedzi niebawem też staną się takimi. Ale jeżeli zrzędzi, jeżeli ciągle patrzy wilkiem i krytykuje, jego sąsiedzi odpłacą mu pięknym za nadobne, i to z nawiązką.”
"Niektóre rzeczy z daleka wydają się straszniejsze, niż są w rzeczywistości."
„— A teraz chciałabym się dowiedzieć, jak się pani miewa? — dodała grzecznie.
— Dziękuję, nie bardzo dobrze — odparła pani Smith, która zdążyła przez ten czas odzyskać swój zwykły nastrój niezadowolenia ze wszystkiego. — Nie mogłam zasnąć, gdyż Nelly Higgins, która mieszka za ścianą, zaczęła grać na fortepianie ćwiczenia i to wytrąciło mnie zupełnie ze snu. Jestem od tej muzyki na pół przytomna i nie wiem co zrobię, jeśli to będzie trwało dłużej!
Pollyanna kiwnęła ze współczuciem główką.
— O, ja to rozumiem, proszę pani! To straszne! Pani White, jedna z pań z dobroczynności, przechodziła to samo. Z powodu silnego reumatyzmu zmuszona była dłuższy czas leżeć w łóżku, a ćwiczenia muzyczne sąsiadki za ścianą doprowadzały ją do rozpaczy... dopóki nie przyjechała do niej jej siostra.
— Cóż ta siostra pomogła? — zapytała z zaciekawieniem pani Smith.
— Pomogła, bo była zupełnie głucha.
— Nie rozumiem — przerwała pani Smith, tonem nieco podrażnionym.
— Zaraz powiem. Otóż potem pani White cieszyła się, słysząc muzykę, że nie jest głucha, jak jej siostra.”
— Ja wiem, ciociu, że dwa razy trzasnęłam drzwiami, ale ciocia rozumie przecież, że ja dopiero przed chwilą dowiedziałam się, że otrzymuję ten pokoik i jestem pewna, że ciocia, będąc na mojem miejscu, zrobiłaby to samo!
Pollyanna przez chwilę przyglądała się ciotce z zaciekawieniem.
— A czy cioci nigdy się nie zdarzy trzasnąć drzwiami? — zapytała.
— Naturalnie, że nie — odpowiedziała panna Polly tonem nieco urażonym.
— To bardzo źle!
— Źle? — ze zdumieniem powtórzyła panna Polly.
— Pewnie, że źle! I to właśnie mnie martwi. Bo gdyby ciocia miała okazję trzasnąć drzwiami, zrobiłaby to na pewno, ponieważ robi się to mimo woli. Jeśli zaś okazji tej nie było, znaczy, że ciocię nic w życiu nie spotkało takiego, co mogłoby ją uszczęśliwić lub sprawić chwilowo dużą radość!
— Pollyanno! — zawołała ciotka.
Cytaty pochodzą z książki Eleanor Porter „Polyanna” wyd. 44.pl 2014r.