Rekolekcje wielkopostne cz. 11: „Musimy przybić do krzyża nasze grzechy”
- To już jedenasty przystanek, gdzie jesteśmy świadkami przybicia Jezusa do krzyża. Kiedyś głosiłem rekolekcje w polskiej parafii Phoenix w Arizonie. Zdumiewałem się tym, że w prezbiterium był taki wielki krzyż i od samego rana dzieciaki, które przychodziły na Eucharystię w niedzielę, brały wielkie, 20-centymetrowe gwoździe z wiadra, które było pod krzyżem i wielkim młotkiem wbijały w ten krzyż. Przez cały dzień ten krzyż cały się tymi gwoźdźmi zapełnił – wspomina ks. Michał Olszewski.
- Zapytałem proboszcza, o co chodzi w całej tej akcji. Powiedział mi, że dzieciaki przychodzą w niedzielę na Eucharystię, czasem przyjeżdżają z bardzo daleka, bo często Polacy dojeżdżają na mszę świętą do Phoenix 100 mil, czyli 160 kilometrów i kiedy przebywają tę długą drogę, to dzieciaki podchodzą do krzyża i każdy za to, co złego zrobił w minionym tygodniu, wbija gwoździe swoich złych uczynków czy grzechów w ten krzyż – wyjaśnia.
- Na koniec dnia byłem przeszczęśliwy, że wiadro jest puste i Pan Jezus wziął te wszystkie nasze grzechy na siebie. Sam podszedłem, jak nie było nikogo i wbiłem gwóźdź w krzyż i byłem szczęśliwy, że oto mamy puste wiadro i jesteśmy oczyszczeni, bo Jezus wziął te wszystkie grzechy za nas na krzyż. Po ostatniej mszy do krzyża podszedł pewien pan i wszystkie te gwoździe wyciągnął i wrzucił z powrotem do wiadra po to, żeby cały tydzień czekały, aż znowu podczas kolejnej Eucharystii niedzielnej wiaderko się opróżni. Takim smutkiem mnie to napełniło, bo pomyślałem sobie: Boże, w kółko to samo. Ty po prostu cały czas musisz za nas umierać. Musisz cały czas być przybijany do krzyża, bo nawet jeżeli wszystkie te nasze złe uczynki przybijemy do tego krzyża, to i tak za chwilę popełnimy je na nowo – dodaje ks. Olszewski. (opr. [email protected] Film Profeto)