Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
09/04/2022 - 19:10

"Wszystko to na zlecenie biznesu rosyjskiego"

"Ta książka jest właśnie o tym, jak prywatne armie – w sumie nie do końca profesjonalne, lecz brutalne i bezideowe – bez wielkiego rozgłosu zmieniają świat na gorsze." - od wydawcy

fragment z rozdziału "Człowiek z azbiestu"

W tamtym czasie pracownicy MSG prowadzili także rozmowy z przedstawicielami znaczących rodów z Tikritu, by rebelianci nie atakowali dostarczanego przez rosyjskie firmy sprzętu do wydobycia ropy, a gdy instalacje już powstały, ochraniali odwierty. Wszystko to na zlecenie biznesu rosyjskiego, który w Iraku zainstalował się tak samo szybko jak amerykański.

Firma działała w całym kraju: od Kurdystanu po szyickie południe, gdzie układała ropociąg między portową Basrą a Karbalą. Wraz z pogarszaniem się sytuacji nad Tygrysem i Eufratem przerzuciła się jednak na znacznie bardziej dochodowy biznes – ochronę VIP-ów. Działała również w Kenii i Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie teraz Rosja z pomocą armii Wagnera po swojemu kolonizuje Afrykę. Z MSG wyłoniła się w styczniu 2012 roku zarejestrowana w Hongkongu, ale działająca w Petersburgu Brygada Słowiańska. To wersja 1.0 grupy Wagnera. Rekrutowano do niej przede wszystkim tych rosyjskich żołnierzy, którzy walczyli w Afganistanie, Tadżykistanie, na północnym Kaukazie i w byłej Jugosławii. Brygada została pomyślana jako mała armia ekspedycyjna czy też prywatna legia cudzoziemska – mobilna, niedroga i taka, której można się wyprzeć w każdej chwili.

Mniej więcej w tym samym czasie wpływowy doradca Władimira Putina i jeden z ideologów tzw. rosyjskiego świata Władisław Surkow zaczął przekonywać prezydenta, by w syryjskim konflikcie Rosja udzieliła poparcia Baszszarowi al-Asadowi, oczywiście nieoficjalnie i nie na dużą skalę, ale pod przykryciem i z udziałem właśnie tworzonej tzw. grupy Wagnera. Ta – jak to określał Surkow – siłowaja ekonomika miała pozwolić Putinowi zachować wpływy w kraju, który po wydarzeniach Arabskiej Wiosny mógł stać się łupem islamistów, lennem Iranu lub – nie daj Boże – znaleźć się w strefie wpływów Waszyngtonu i jego regionalnych sojuszników. Wagnerowcy mieli jechać do Syrii, w slangu ludzi Utkina nazywanej Piaskami, ale nie po to, by doradzać, szpiegować czy ochraniać VIP-ów. Chcieli przy wsparciu sił proasadowskich zajmować tereny, które typowano według klucza zasobności w surowce mineralne. Przede wszystkim w ropę.

Zbigniew Parafianowicz "Prywatne armie świata", wydawnictwo MANDO, 2021







Dziękujemy za przesłanie błędu