Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
23/08/2020 - 16:05

"Pamiętam błagalną procesję na Krakowskim Przedmieściu"

Sierpień 1920 roku – bolszewicy zaciekle napierają na Warszawę. Demony z przeszłości powracają ze zdwojoną siłą. Polska stoi nad przepaścią i już wkrótce może utracić niepodległość, którą niedawno wywalczyła. Całą Europę ogarnia strach przed czerwonymi najeźdźcami. Jednak żołnierze Piłsudskiego nie dają za wygraną. Podejmują nierówną walkę, by zatrzymać komunistyczną rewolucję. Dzięki wytrwałości i odwadze dokonują niemożliwego – Cud nad Wisłą staje się faktem. [opis od wydawcy]

rozdział: Radzymin

[…]

Kiedy generał Sikorski redagował rozkazy dla swoich dywizji, w stronę Radzymina szły już kolumny rosyjskiej 27 Dywizji Strzelców Witowta Putny. Zaprawieni w bojach z armią Kołczaka na Syberii strzelcy „żelaznej dywizji” przemaszerowali po „cherlawych Polaczkach” z 46 i 47 pułku 11 Dywizji Piechoty. Wieczorem Radzymin był zdobyty, a „kompanie rzuciły się do bezładnego odwrotu”16. Porzucano tabory i broń. Panika była ogólna i tylko małe grupki skupione wokół oficerów o twardych nerwach broniły się jeszcze, walcząc bronią palną i bagnetem. W końcu i oni ulegli wobec nawały nieprzyjaciela.

Kiedy żelazne tyraliery Witowta Putny łamały już drugą – bardziej umowną niż rzeczywistą – linię fortyfikacji, a do Wisły pozostało nie więcej niż 13 kilometrów, generał Latinik zdecydował się rzucić do walki 1 Litewsko-Białoruską Dywizję Piechoty. […]

Radzymin został odbity około południa, o czym Rządkowski zameldował Latinikowi. Niedługo potem musiał złożyć kolejny meldunek, tym razem niepomyślny, bo oto znów przyszło wycofać się z Radzymina. Jakoś w tych gorących dniach wróciła do Warszawy matka Dąbrowskiej, pani Szumska.

– „Jakże ja bym miała tam na wsi wytrzymać, kiedy tu się takie rzeczy dzieją” – mówiła.

Córka zaś akompaniowała jej własnym optymizmem: – „[…] nic nie wierzę, aby bolszewicy mieli wejść do Warszawy, choć są tuż, tuż…”22.

Być może była to prawda. Być może u źródeł wiary Marii Dąbrowskiej tkwiły informacje z ministerstwa, w którym pracowała, a może ta wiara nie miała wiele wspólnego z rzetelną analizą sytuacji. Z dużą dozą prawdopodobieństwa należy jednak uznać, że przypadek pań Dąbrowskiej i Szumskiej był wyjątkowy. Powszechnie panował strach przed zbliżającym się niebezpieczeństwem rosyjskim w czerwonej odsłonie. Zdzisław Jeziorański, w sierpniu 1920 roku siedmioletni chłopiec, napisał po latach (już jako szeroko znany Jan Nowak): „Pamiętam błagalną procesję na Krakowskim Przedmieściu i zawodzący śpiew tłumów”23.

Podczas wiecu na placu Teatralnym premier Witos prosił warszawiaków o hart ducha i twardą walkę z nieprzyjacielem. Generał Latinik ogłosił urzędowym rozporządzeniem Warszawę miastem oblężonym. Wiązało się to z ograniczeniami dla mieszkańców: nocą nie można było przebywać na ulicach bez przepustki, kawiarnie, teatry, kina i kabarety zamykano o wpół do dziesiątej, pojawiły się patrole wojskowe. […]
 

rozdział: „Finis bolszewiae”

[…]

Żeligowski się nie mylił. Wprawdzie bitwa o Radzymin nie zakończyła się wcale nocą i przez cały dzień walczono o wieś Mokre, to odbierając ją Rosjanom, to znów ją na nich zdobywając, lecz zapał Rosjan zgasł i wieczorem, gdy cichł ogień bitwy, wieś i sąsiedni Radzymin trzymali Polacy.

Generał Haller nie wrócił do sztabu w budynku Politechniki, tylko – przyznał – „pokierowałem osobiście ogniem artylerii 11 Dywizji i o dziesiątej w nocy wjechałem do palącego się Radzymina, mając u swego boku generała Romei7 i mego dwunastoletniego syna, harcerza”8.

Od świtu następnego dnia znów szły do szturmu roty czerwonoarmistów, znów grała artyleria, ale 1 Armia nie pozwoliła sobie wyrwać Radzymina. Więcej nawet – odrzuciła Rosjan poza pierwszą zdobytą jeszcze 13 sierpnia linię obrony.

„Warszawa została uratowana dzięki wygranej pod Wólką Radzymińską, Mokrem i Radzyminem. Sądzę, że historia należycie oceni tutaj rolę 1 Armii, która bez względu na swoje osłabienie, bez względu na zły stan umocnień i inne braki potrafiła swoje zadanie wypełnić”9.

[…]

Tuchaczewski lekceważył 5 Armię. Uważał ją za słaby związek operacyjny, łatwy do pokonania, tym bardziej że atakowały ją aż trzy armie rosyjskie: 4, 15 i 3. Meldunki nadsyłane z frontu do sztabu Frontu Zachodniego powinny uświadomić mu moc armii nieprzyjaciela; on jednak nie przejął się ani zagrożeniem Nasielska, ani odbiciem przez 18 Dywizję Piechoty Nowego Miasta, bo były to dla niego małe sukcesy taktyczne, a on grał o wysoką stawkę. Zwycięstwo miała zapewnić mu wisząca nad 5 Armią od północy 4 Armia z 3 Korpusem Kawalerii Gaj-Chana. Wystarczyło tylko w dogodnym momencie wysłać rozkaz, by 4 Armia obróciła się frontem na południe i spadła frontalnym atakiem na bezbronne na tym kierunku dywizje Sikorskiego. Tuchaczewski wysłał taki rozkaz właśnie w dniu 15 sierpnia.

Rozkaz ten przejęły polskie radiostacje. Gotowa depesza trafiła na biurko porucznika Kowalewskiego czy też któregoś z jego oficerów. W każdym razie została rozszyfrowana i przekazana do wiadomości Rozwadowskiego.

W cytowanych fragmentach nie uwzględniono przypisów

Kacper Śledziński, „Wojna polsko-bolszewicka. Konflikt który zmienił bieg historii”, wydawnictwo Znak Horyzont, 2020

Dziękujemy wydawnictwu Znak za udostępnienie wybranych fragmentów







Dziękujemy za przesłanie błędu