"Pamiętam błagalną procesję na Krakowskim Przedmieściu"
rozdział: Radzymin
[…]
Kiedy generał Sikorski redagował rozkazy dla swoich dywizji, w stronę Radzymina szły już kolumny rosyjskiej 27 Dywizji Strzelców Witowta Putny. Zaprawieni w bojach z armią Kołczaka na Syberii strzelcy „żelaznej dywizji” przemaszerowali po „cherlawych Polaczkach” z 46 i 47 pułku 11 Dywizji Piechoty. Wieczorem Radzymin był zdobyty, a „kompanie rzuciły się do bezładnego odwrotu”16. Porzucano tabory i broń. Panika była ogólna i tylko małe grupki skupione wokół oficerów o twardych nerwach broniły się jeszcze, walcząc bronią palną i bagnetem. W końcu i oni ulegli wobec nawały nieprzyjaciela.
Kiedy żelazne tyraliery Witowta Putny łamały już drugą – bardziej umowną niż rzeczywistą – linię fortyfikacji, a do Wisły pozostało nie więcej niż 13 kilometrów, generał Latinik zdecydował się rzucić do walki 1 Litewsko-Białoruską Dywizję Piechoty. […]
Radzymin został odbity około południa, o czym Rządkowski zameldował Latinikowi. Niedługo potem musiał złożyć kolejny meldunek, tym razem niepomyślny, bo oto znów przyszło wycofać się z Radzymina. Jakoś w tych gorących dniach wróciła do Warszawy matka Dąbrowskiej, pani Szumska.
– „Jakże ja bym miała tam na wsi wytrzymać, kiedy tu się takie rzeczy dzieją” – mówiła.
Córka zaś akompaniowała jej własnym optymizmem: – „[…] nic nie wierzę, aby bolszewicy mieli wejść do Warszawy, choć są tuż, tuż…”22.
Być może była to prawda. Być może u źródeł wiary Marii Dąbrowskiej tkwiły informacje z ministerstwa, w którym pracowała, a może ta wiara nie miała wiele wspólnego z rzetelną analizą sytuacji. Z dużą dozą prawdopodobieństwa należy jednak uznać, że przypadek pań Dąbrowskiej i Szumskiej był wyjątkowy. Powszechnie panował strach przed zbliżającym się niebezpieczeństwem rosyjskim w czerwonej odsłonie. Zdzisław Jeziorański, w sierpniu 1920 roku siedmioletni chłopiec, napisał po latach (już jako szeroko znany Jan Nowak): „Pamiętam błagalną procesję na Krakowskim Przedmieściu i zawodzący śpiew tłumów”23.
Podczas wiecu na placu Teatralnym premier Witos prosił warszawiaków o hart ducha i twardą walkę z nieprzyjacielem. Generał Latinik ogłosił urzędowym rozporządzeniem Warszawę miastem oblężonym. Wiązało się to z ograniczeniami dla mieszkańców: nocą nie można było przebywać na ulicach bez przepustki, kawiarnie, teatry, kina i kabarety zamykano o wpół do dziesiątej, pojawiły się patrole wojskowe. […]
rozdział: „Finis bolszewiae”
[…]
Żeligowski się nie mylił. Wprawdzie bitwa o Radzymin nie zakończyła się wcale nocą i przez cały dzień walczono o wieś Mokre, to odbierając ją Rosjanom, to znów ją na nich zdobywając, lecz zapał Rosjan zgasł i wieczorem, gdy cichł ogień bitwy, wieś i sąsiedni Radzymin trzymali Polacy.
Generał Haller nie wrócił do sztabu w budynku Politechniki, tylko – przyznał – „pokierowałem osobiście ogniem artylerii 11 Dywizji i o dziesiątej w nocy wjechałem do palącego się Radzymina, mając u swego boku generała Romei7 i mego dwunastoletniego syna, harcerza”8.
Od świtu następnego dnia znów szły do szturmu roty czerwonoarmistów, znów grała artyleria, ale 1 Armia nie pozwoliła sobie wyrwać Radzymina. Więcej nawet – odrzuciła Rosjan poza pierwszą zdobytą jeszcze 13 sierpnia linię obrony.
„Warszawa została uratowana dzięki wygranej pod Wólką Radzymińską, Mokrem i Radzyminem. Sądzę, że historia należycie oceni tutaj rolę 1 Armii, która bez względu na swoje osłabienie, bez względu na zły stan umocnień i inne braki potrafiła swoje zadanie wypełnić”9.
[…]
Tuchaczewski lekceważył 5 Armię. Uważał ją za słaby związek operacyjny, łatwy do pokonania, tym bardziej że atakowały ją aż trzy armie rosyjskie: 4, 15 i 3. Meldunki nadsyłane z frontu do sztabu Frontu Zachodniego powinny uświadomić mu moc armii nieprzyjaciela; on jednak nie przejął się ani zagrożeniem Nasielska, ani odbiciem przez 18 Dywizję Piechoty Nowego Miasta, bo były to dla niego małe sukcesy taktyczne, a on grał o wysoką stawkę. Zwycięstwo miała zapewnić mu wisząca nad 5 Armią od północy 4 Armia z 3 Korpusem Kawalerii Gaj-Chana. Wystarczyło tylko w dogodnym momencie wysłać rozkaz, by 4 Armia obróciła się frontem na południe i spadła frontalnym atakiem na bezbronne na tym kierunku dywizje Sikorskiego. Tuchaczewski wysłał taki rozkaz właśnie w dniu 15 sierpnia.
Rozkaz ten przejęły polskie radiostacje. Gotowa depesza trafiła na biurko porucznika Kowalewskiego czy też któregoś z jego oficerów. W każdym razie została rozszyfrowana i przekazana do wiadomości Rozwadowskiego.
W cytowanych fragmentach nie uwzględniono przypisów
Kacper Śledziński, „Wojna polsko-bolszewicka. Konflikt który zmienił bieg historii”, wydawnictwo Znak Horyzont, 2020
Dziękujemy wydawnictwu Znak za udostępnienie wybranych fragmentów