Jak wyglądają współczesne konflikty?
fragment z rozdziału "Człowiek z azbiestu"
Kilka kilometrów autostrady M-4 „Don”, dworzec kolejowy z jednym peronem i strusie ranczo, na którym sprzedają szaszłyki – to niemal całe położone w Kraju Krasnodarskim i liczące nieco ponad trzy tysiące mieszkańców Mołkino.
W zasadzie taka mogłaby być definicja rosyjskiego centrum niczego, dziury zabitej dechami, miasta idealnie nieważnego, w którym pod te szaszłyki ze strusia pije się wódkę. Jedynym zaskakującym elementem są wielbłądy hodowane przez lokalnego przedsiębiorcę, tuż nad ani ładną, ani brzydką rzeką Psekups.
Niedaleko stąd do Adygei, autonomicznej republiki na północnym przedgórzu Kaukazu. Gdy w Polsce trwało powstanie styczniowe, car zlecał wysiedlanie buntowniczych i nieakceptujących imperialnej ekspansji Adygejczyków na Bliski Wschód. Do dziś nie pasują do reszty Rosji. Praktykują na przykład atałyczestwo, czyli oddawanie dziecka na wychowanie do innej rodziny. Tam też tworzono mity o olbrzymach i herosach.
W Mołkinie za to narodziła się legenda grupy Wagnera, prywatnej armii Putina. W tym prowincjonalnym miasteczku miała swoją bazę i stąd wyruszała na podbój świata. Przez Kuzbas na Donbas, Krym i Bałkany, z lotnisk w Rostowie i Moskwie do Syrii, Libii i półupadłych państw afrykańskich. W rosyjskich opowieściach propagandowych żołnierze demonicznego podpułkownika Dmitrija Utkina vel Wagnera zawojowali niemal cały świat. Prawdy jest w tym tyle, ile wielkomiejskości w Mołkinie.
Wagner chciałby być Kurtzem z Conradowskiego Jądra ciemności albo chociaż bohaterem granym przez Marlona Brando w Czasie Apokalipsy, wojownikiem i półbogiem przekraczającym granice wyznaczone dla śmiertelników, ale nikim takim nie był.
Zbigniew Parafianowicz "Prywatne armie świata", wydawnictwo MANDO, 2021