Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
27/02/2020 - 09:30

Dobra książka: Tamten Kraków…Tamta Krynica. Eleonora z Cerchów Gajzlerowa (4)

(...). Królowa uzdrowisk. Było tam wówczas kilku lekarzy. Wszyscy z zapałem oddawali całą swoją energię Krynicy, niewygody znosili bez szemrania, robili natomiast, co mogli, żeby każdy kuracjusz miał maksimum wygód i ułatwień, mieszkanie, kąpiele, dobre wyżywienie i na dodatek żegnany kwiatami, co z czasem weszło w zwyczaj.

(…) Krynica miała trzy sezony: pierwszy i trzeci były dla leczących najwłaściwsze. Kąpiele kosztowały wtedy taniej, także mieszkania oraz utrzymanie. Natomiast w sezonie drugim, tzn. ,,głównym”, organizowano dużo zabaw, występów, przedstawień teatralnych i wiele innych atrakcji - więc siłą faktu był to okres raczej sprzyjający rozrywce, a nie jedynie leczeniu. Ale i w tym czasie lekarze nie nudzili się w oczekiwaniu na pacjentów.

Krynica nie gościła ludzi ciężko chorych. Przeważnie odbywały tu kurację rekonwalescentki z dolegliwościami kobiecymi albo z chorobami przewlekłymi. Pierwsze przychodziły do siebie bardzo szybko, u drugich stan poprawiał się po jakimś czasie. Nie było więc powodu do smutku.
Już wcześniej przyjeżdżali do Krynicy – jeszcze biednej i skromnej, ale widocznie już miłej i przyciągającej – ludzie wielcy i ciekawi, że wymienię takie nazwiska jak: A. Grottger. I. Kraszewski, J. Matejko, M. Zyblikiewicz, dr Chałubiński, A. Fredro, H. Sienkiewicz, M. Bałucki, W. Reymont, P. Stachiewicz, T. Popiel, Bawił się też A. E. Odyniec i dr F. Smolka.

Nie było wówczas jeszcze Domu Zdrojowego, tylko dom Pod Barankiem, gdzie po wspaniałych przyjęciach żegnano takich kuracjuszy, jak: Odyńca, Smolkę, Kraszewskiego, żegnano ich kwiatami, toastami i mowami, po czym oprowadzano jadących w udekorowanych wozach daleko poza Krynicę.

Skąd wziął się w Krynicy mój ojciec? Zasługa w tym doktora Henryka Ebersa, z którym łączyła go serdeczna przyjaźń. Ebers namawiał ojca na przyjazd do Krynicy i zaproponował wspólne prowadzenie nowo otwartego Zakładu Wodoleczniczego. Plan ten trafił ojcu do przekonania i tak zaczęła się długoletnia jego ,,miłość” do Krynicy.

Było tam wówczas kilku lekarzy. Wszyscy z zapałem oddawali całą swoją energię Krynicy, niewygody znosili bez szemrania, robili natomiast, co mogli, żeby każdy kuracjusz miał maksimum wygód i ułatwień, mieszkanie, kąpiele, dobre wyżywienie i na dodatek żegnany kwiatami, co z czasem weszło w zwyczaj.

Ojciec opowiadając o latach, kiedy Krynica nie miała jeszcze ani Domu Zdrojowego, ani światła, ani kolei, nigdy nie narzekał, przeciwnie – twierdził, że było tam od pierwszej chwili miło, serdecznie i wesoło. Lekarze nie mieli wygórowanych wymagań i może dlatego czuli się tam dobrze. Pracowali, bawili się, kwitło życie towarzyskie, i to huczne. Do takiej Krynicy przyszło mi pojechać i związać się z nią na wiele lat życia. (…)

Tamten Kraków…Tamta Krynica. Eleonora z Cerchów Gajzlerowa. Wydanie trzecie, Wydawnictwo SPES Kraków,  2007 r,  Przedmowa, str. 112-114







Dziękujemy za przesłanie błędu