Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
25/03/2020 - 12:00

Dobra książka: "Pod słońcem", Julia Fiedorczuk (2)

Skomplikowane ludzkie losy, a w tle – powojenna Polska.

(…). Kiedy minął ostatnie zabudowania, spadły pierwsze krople. Wiatr szarpał ołowianą rzeką. Piorun uderzył w wodę, blisko, wyrywając go z zamyślenia. Przestraszył się, ale nie burzy, raczej czegoś w sobie. Może wewnętrznej siły? Młodości, która pozwalała mu siedzieć do rana i czytać, która napędzała jego tęsknoty, wprawiała ciało w ruch, kazała biec naprzód bez oglądania się za siebie, choćby z tyłu zostawały zgliszcza? Ta siła pulsowała w jego żyłach, a jednak nie należała do niego — była czymś potężniejszym, nad czym nie miał żadnej władzy.

Wszystkie rzeki wracają do morza, i te spokojne, i te wzburzone, a jednak morze się nie przepełnia: tak czas pochłania ludzkie losy i nigdy nie ma ich dość. Przyspieszył kroku. Zacinający deszcz przeszedł w gwałtowną ulewę i można było pomyśleć, że oto całe niebo wali się skosem na ziemię. Uderzył kolejny piorun, zaraz potem następne. W całym tym nagle powstałym pandemonium wiatru, światła, ciemności i wody świat zatracił kontury i rzeczywistość powróciła do chaosu, do stanu, z którego mogło się wyłonić absolutnie wszystko. Chłopak nie uszedł jeszcze daleko, mógł zawrócić i poszukać schronienia w miasteczku. Mógł wrócić do biednej kuchni, do stołu z bukietem rumianków, mógł złagodzić ból, który tam po sobie zostawił — wtedy cała przyszłość potoczyłaby się inaczej. Ale nawet nie obejrzał się za siebie, tylko szedł dalej, wystawiając tę siłę, to życie, na próbę.

Przemókł do suchej nitki, przemokła sfatygowana skórzana torba zawierająca skromny uczniowski dobytek: parę książek, szkicownik, ołówki. Burza wkrótce minęła, jak to z czerwcowymi burzami bywa, i z chaosu wyłonił się piękny, przejrzysty zmierzch. Chłopiec drżał z zimna. Rzeka złagodniała, po drugiej stronie nisko nad bagnami wisiało wielkie słońce.

Po zmroku chłopak dotarł do wioski i załomotał do drzwi pierwszej z brzegu chałupy. Z początku nieufni, czy to aby nie kto z jakiej bandy, gospodarze otworzyli mu w końcu i pozwolili przespać się w stodole, dali też jakieś szmaty, żeby mógł zdjąć z siebie mokre ubranie. Zagrzebał się w sianie i od razu wpadł w sen, jak wpada się w studnię bez dna, w ciemną szczelinę oddzielającą od siebie kadry wspomnień. A kiedy się o pierwszym brzasku obudził, musiał sobie przypomnieć, kim jest, skąd się tu wziął i dokąd zmierza. (…).

Julia Fiedorczuk, „Pod słońcem”, WL, Kraków 2020

Dziękujemy Wydawnictwu Literackiemu za udostępnienie cytowanych fragmentów







Dziękujemy za przesłanie błędu