Wzrost cen, strach przed utratą pracy… Straszą, że nad nami ciemne chmury
Według sondażu, zrealizowanego przez Uce Research dla platformy ePsycholodzy, 37,6 proc. Polaków uważa, że ich zdrowie psychiczne uległo pogorszeniu w czasie pandemii. Aż 23,3 proc. z tej grupy twierdzi, że głównym powodem tego stanu jest wzrost cen. Jak zaznacza psycholog Marta Bańkowska, ceny dóbr i usług konsumpcyjnych w Polsce rosną najszybciej w UE. Mamy też najwyższą od wielu lat inflację. I to w zasadzie najbardziej obniżyło poczucie bezpieczeństwa rodaków. Czytaj też Zjada nasze pensje, pustoszy domowe budżety. Inflacja wystrzeliła w górę
– Ludzie nie przejmowali się specjalnie wzrostem cen, kiedy czuli się pewnie w kwestii dochodów i pracy. Natomiast w czasie pandemii zaczęli mocniej niepokoić się o zatrudnienie, a jednocześnie bardziej do nich dotarły podwyżki cen towarów i usług. Nałożył się na to jeszcze jeden czynnik. Wiosną ubiegłego roku inflacja była na poziomie około 3 proc., a teraz mamy 5 proc. z tendencją raczej rosnącą – komentuje prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce.
Wielu Polaków nie pamięta już, czym jest inflacja, co podkreśla Michał Pajdak z platformy ePsycholodzy.pl i ekspert Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu. Dla osób, które posiadają majątek, a w szczególności gotówkę, to czas nerwowych decyzji. Niskie stopy procentowe odstraszają klientów od bezpiecznych lokat bankowych. Z badania wiemy, że im starsza grupa respondentów, tym częściej wskazuje problem wzrostu cen. Przeważnie mówią o tym rodacy mający 56-80 lat – 30,4 proc.. Dalej w zestawieniu są ankietowani w wieku 36-55 lat – 25 proc. , 23-35 lat – 20,1 proc. oraz 18-22 lata – 10,5 proc.
– Osoby starsze gorzej znoszą inflację. Są mniej konkurencyjne na rynku pracy. Trudniej jest im wywalczyć podwyżkę lub dodatki do pensji. Niepracujący emeryci i renciści zdani są na rewaloryzację i tzw. dodatkowe emerytury. Wzrosty cen generują takie produkty, jak żywność i napoje bezalkoholowe, a także koszty utrzymania gospodarstwa domowego. Na budżet seniorów wpływają też coraz droższe farmaceutyki – podkreśla Michał Pajdak. To cię też zainteresuje Popełnili samobójstwo, bo nie mieli za co żyć. Śmiertelne żniwo koronakryzysu
Uwzględniając wielkość miejscowości zamieszkania, problem wzrostu cen w kontekście zdrowia psychicznego najczęściej pojawia się wśród osób z miast liczących 100-199 tys. mieszkańców – 25,6 proc. Najrzadziej wskazują go badani ze wsi i z miejscowości mających do 5 tys. osób – 20,6 proc. Jak zaznacza ekspert z WSB, latem na terenach wiejskich wzrosty cen są mniej dotkliwe. Wielu mieszkańców korzysta z własnych płodów rolnych, obfitujących w tym okresie i nie zważa na sytuację w sklepach. Natomiast patrząc na miesięczne dochody netto, o wzroście cen najczęściej mówią respondenci uzyskujące 7000-8999 zł – 41,7 proc.
– Atmosfera rosnącej niepewności materialnej może oddziaływać bardzo silnie na tę grupę stanowiącą wyższą klasę średnią. Dla niej dotychczasowe dochody były wystarczające na pokrycie wydatków i zobowiązań. Dawały też poczucie spokoju i komfortu życia na spodziewanym poziomie, do którego się przyzwyczaiła. Zmiany cen drastycznie zmniejszają poziom bezpieczeństwa i stabilizacji finansowej. Pojawia się obawa przed tym, że wydatki przewyższą przychody – tłumaczy psycholog Bańkowska.
Wśród wymienianych przyczyn jest również obawa o utratę pracy lub zajęcia zawodowego – 14,4 proc. Jak zaznacza prof. Orłowski, w Polsce póki co udało się uniknąć nadmiernego wzrostu bezrobocia w okresie pandemii. Pod tym względem jest lepiej niż na wielu zagranicznych rynkach pracy, ale to cena ogromnego wzrostu zadłużenia państwa.
– Sądzę, że choć można się było spodziewać większego wyniku niż 14,4 proc. to różne czynniki korzystnie wpłynęły na odczucia Polaków związane ze zdrowiem psychicznym w kontekście ryzyka utraty pracy. Od maja br. trwa luzowanie obostrzeń i stopniowe odmrażanie gospodarki. Ponadto na rynku jest więcej ofert zatrudnienia niż przed pandemią – analizuje Marta Bańkowska.
O obawach dotyczących utraty pracy lub zajęcia zawodowego najczęściej mówią mieszkańcy woj. świętokrzyskiego – 30 proc., a także lubuskiego – 20 proc. Na drugim końcu mamy respondentów z województwa podlaskiego – 7,7 proc. , a także warmińsko-mazurskiego i zachodniopomorskiego – po 8,3 proc. (opr. [email protected]) fpt. jm