Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
29/11/2012 - 06:32

Wpakowani w lichwę. Banki same pchają ludzi w objęcia parabanków

Oprocentowanie sięgające nawet 25 000 procent w skali roku, a w razie problemów ze spłatą potężne kłopoty, z konfiskatą majątku włącznie - to prawdziwe oblicze parabanków. Do tego dochodzi dramat ludzi, którzy nie mogąc zasięgnąć kredytu w zwykłym banku są skazani na korzystanie z usług lichwiarzy, płacąc przy tym zabójcze koszty.
Pani Anna, mieszkanka Nowego Sącza, pożyczyła niedawno pieniądze od jednej z firm pożyczkowych, reklamujących się w telewizji.
- Dostałam 800 złotych pierwszej pożyczki i gdy oddam ją w terminie, nie płacę żadnych dodatkowych kosztów - mówi. - Mogę przedłużyć termin jej oddania o siedem, czternaście bądź trzydzieści dni i wtedy już muszę za to zapłacić od około 70 do 130 złotych.
Pani Anna uwinęła się z załatwieniem pożyczki niemal w piętnaście minut. Założyła konto na stronie pożyczkodawcy, na wskazany numer konta przelała 1 grosz, zaznaczyła, ile pieniędzy chce otrzymać i czekała jedynie na SMS z decyzją.
- Nikt nie pytał mnie o historię kredytową, BIK i inne tego typu rzeczy, z powodu których nie dostałam kredytu w swoim banku - mówi.
Inny Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) także skorzystał z ofert firm, które proponowały pożyczenie gotówki na krótki czas.
- To było minimum formalności - opowiada. - Jednak nie chciałbym w to brnąć, bo przy kolejnych pożyczkach rosną odsetki. Pożyczając około 1000 złotych musiałbym oddać po miesiącu 1100 złotych. To za dużo. Niestety, dla banku klientem żadnym nie jestem, bo mam negatywne wpisy w Biurze Informacji Kredytowej. Jestem więc zmuszony korzystać z usług takich właśnie firm.
Owe firmy zostały teraz wzięte pod lupę zarówno przez banki, jak i Komisję Nadzoru Finansowego, Bankowy Fundusz Gwarancyjny, Ministerstwa: Finansów oraz Sprawiedliwości, Policję, Narodowy Bank Polski i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Instytucje te uważają, że koszty pożyczek parabankowych są za wysokie i to był jeden z powodów, dla którego wypowiedziały im wojnę. Od kilku dni trwa zorganizowana przez nie społeczna kampania "Nie daj się nabrać. Sprawdź, zanim podpiszesz", prowadzona w największych mediach. Jej celem jest uświadomienie społeczeństwa, jakie ryzyko wiąże się m. in. z zawieraniem umów krótkoterminowych wysokooprocentowanych pożyczek, zwanych "chwilówkami". Nieprzypadkowo ruszyła w okresie przedświątecznym, kiedy ludzie rozglądają się za możliwością zdobycia dodatkowej gotówki.
- Ci, którzy decydują się na skorzystanie z pozornie "łatwej gotówki" w instytucji niepodlegającej nadzorowi państwa, często nie zdają sobie sprawy, że wpadają w ręce lichwiarzy. Pożyczenie od nich nawet drobnej sumy może prowadzić w skrajnych przypadkach do utraty dorobku całego życia i osobistych tragedii. Chcemy, aby osoby, które zastanawiają się nad wzięciem "szybkiej gotówki", czyniły to w sposób świadomy - mówi cytowany przez Rzeczypospolita prezes NBP, profesor Marek Belka.

Prezes NBP zapomniał jednak wspomnieć o tym, o czym mówią wszyscy: że to banki same pchnęły ludzi w objęcia lichwiarzy. Nic innego jak wprowadzona przez KNF słynna Rekomendacja T zamknęła ludziom drogę do uzyskania kredytów. Swoje pięć groszy dorzuciło także Biuro Informacji Kredytowej, bezlitośnie rozliczające każdego klienta banku z posiadanych kredytów i terminowości wpłat rat. Ludzie, którym banki odmówiły pieniędzy, naturalną siłą rzeczy kierują się więc w stronę instytucji, które nie posiadają takich restrykcji. To niestety kosztuje, czasem i cały dorobek życia, a jednocześnie obnaża absurdalność zbyt restrykcyjnych przepisów.
Jednak na klientów czyhają nie tylko firmy oferujące pożyczki na zabójczo wysoki procent. Ludzie padają także ofiarą nie do końca uczciwych instytucji parabankowych, których sposób działania przypomina nieco system argentyński. Oferują one pożyczki  z oprocentowaniem zbliżonym do oprocentowania kredytów bankowych. Niby wszystko jest w porządku, ale... W  praktyce firmy te żyją z opłat przygotowawczych, bowiem niewiele osób jest w stanie spełnić wymagane zabezpieczenia pożyczki. Choć projekt ten zbliżony jest do systemu argentyńskiego, to firmy posiadają swój fundusz pożyczkowy. Co jakiś czas któraś osoba otrzymuje wnioskowaną kwotę pożyczki, a to powoduje, że organy ścigania nie mogą postawić zarzutów.
- Ten problem jest również widoczny w Nowym Sączu. Na rynku działa kilka parabanków, jedną z nich jest Polska Korporacja Finansowa "Skarbiec", oferująca pożyczki bez BIK-u
- mówi Miejski Rzecznik Konsumentów, Leszek Jastrzębski. - Ludzie skuszeni reklamą prasową i telewizyjną zgłosili się do placówki "Skarbca" po pożyczkę. Były to osoby, którym banki odmówiły kredytów.
W "Skarbcu" nikt nie pytał ludzi o BIK. Po przedstawieniu swojej sytuacji majątkowej oraz osobistej zapewniano ich, że otrzymają kredyt. Warunkiem była opłata przygotowawcza w wysokości 5,6 procent wnioskowanej kwoty.
- Ludzie pożyczali pieniądze, gdzie się dało, by to zapłacić - mówi rzecznik Jastrzębski. - Kolejnym etapem już po wpłacie opłaty było otrzymanie umowy do podpisu. Dalej byli wprowadzani w błąd, że pożyczkę  dostaną.  Po podpisaniu umowy i upływie terminu uprawniającego ich do odstąpienia od umowy otrzymywali wezwanie do ustanowienia zabezpieczeń. Wówczas okazywało się,  że nie są w stanie spełnić wymogów zabezpieczenia pożyczki, o czym nie było mowy wcześniej.
Czym miały owe zabezpieczenia?
- Zabezpieczeniem miało być dwóch poręczycieli, zarabiających minimum 3,400 złotych brutto, blokada środków na rachunku bankowym w wysokości 20 procent wyższej od kwoty pożyczki lub zastaw hipoteczny - wymienia Leszek Jastrzębski.
W efekcie ludzie stracili pieniądze, a kredytu nie dostali. W ich imieniu rzecznik konsumentów walczy z korporacją "Skarbiec" o odzyskanie wpłaconych środków.
- Na chwilę obecną wygląda to dobrze, bo w sąd pierwszej instancji w pięciu przypadkach orzekł obowiązek zwrotu pobranych opłat przygotowawczych, a są to sumy wynoszące po kilka tysięcy złotych - mówi rzecznik Jastrzębski.
Takich spraw będzie więcej, o ile Komisja Nadzoru Finansowego nie złagodzi restrykcji. Zdeterminowany człowiek zapożyczy się gdziekolwiek i nie zmieni tego nawet najlepsza kampania społeczna. Potem pozostaną łzy, żal i gniew na banki, które odmawiając kredytu same wpychają ludzi w szpony lichwiarzy.

Zygmunt Gołąb
fot. Zog, internet










Dziękujemy za przesłanie błędu