Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
28/02/2012 - 12:01

Uście Gorlickie: Publiczne małe szkoły zarządzane prywatnie?

Chcą zlikwidować cztery szkoły! – obawiają się mieszkańcy Wysowej, Banicy, Śnietnicy i Hańczowej (powiat gorlicki). Wójt Uścia Gorlickiego Dymitr Rydzanicz zorganizował spotkania z rodzicami na temat placówek, ale jak zapewnia, chce ich tylko zapytać: Jak utrzymać małe szkoły? I wytłumaczyć, że najlepsze byłyby szkoły publiczne zarządzane przez osoby prywatne.

Wójt wylicza, że cztery szkoły we wspomnianych miejscowościach mają po 46 – 65 uczniów. Pozostałe: placówka w Gładyszowie 109 uczniów, w Uściu –  100, w Brunarach – 89. Różnice są spore i utrzymanie małych placówek w obecnej formie jest trudne. Według Dymitra Rydzanicza samorząd nie dopłaca do placówek, jeśli w oddziałach jest po 20 dzieci, a w małych szkołach w gminie jest po 7 do 12, bywa, że po 5-6 uczniów.

Rosnące koszty i małe subwencje oświatowe powodują, że wiele gmin małe szkoły likwiduje. – Może nie w tym roku, ale nasz wójt chyba też się do tego przygotowuje. Jak ogłoszono podczas mszy świętej w ostatnią niedzielę, że będą spotkania w sprawie szkół, to byliśmy tego pewni, bo gminy muszą do 29 lutego poinformować o takich sprawach – obawia się Agnieszka Grygierek-Adamkiewicz, która mieszka i prowadzi pensjonat pod Banicą.

Dziś (28 lutego) spotkanie w Śnietnicy (godz. 16) i Banicy (godz. 18:30), a jutru (29 lutego) w Hańczowej (godz. 16) i Wysowej-Zdrój (godz. 18:30).

Jaki pomysł ma Dymitr Rydzanicz? Twierdzi, że szuka wyjścia: – Jest czas zmian wydatków w samorządach. Niech się ludzie zastanowią, co zrobić, jak przyjdzie subwencja i okaże się, że nie ma pieniędzy na wypłatę dla nauczycieli w sierpniu i wrześniu czy w grudniu. Nie mogę do tego dopuścić, musimy coś zrobić. Chcę więc wyjaśnić, że są szkoły publiczne i niepubliczne, że może je prowadzić samorząd, stowarzyszenie, fundacja albo osoba fizyczna.

Zdaniem gospodarza gminy może więc istnieć „placówka publiczna”, czyli utrzymywana z publicznych pieniędzy, ale prowadzona przez osobę prywatną. I to byłoby dobre wyjście.

Ale żeby nie było zmartwienia: nie chcemy szkół likwidować! Niczego takiego nie mamy w planie. Nie sztuka jest wozić dzieci do odleglejszych szkół, tylko utrzymać te mniejsze – zapewnia Dymitr Rydzanicz. Tym bardziej, że – jak wylicza – placówki w ich gminie są zadbane, dobrze wyremontowane, ocieplone, odwodnione, mają nowe okna. – Byłem w kilku szkołach sąsiednich gmin, zobaczyć jak są prowadzone. I naprawdę wyglądają jak spółdzielnia kółek rolniczych z lat 80. XX wieku, nasze przy nich są jak godziwy, nowy zakład, widać gospodarza – dodaje wójt.

Do tego placówki gminne uczą dzieci czterech języków: niemieckiego, angielskiego, łemkowskiego i ukraińskiego, na co – zdaniem Dymitra Rydzanicza – żadna inna gmina sobie nie pozwoli, szkoda więc tracić ów walor. Lepiej się starać, żeby dzieci chciały na te zajęcia chodzić.

– Musimy zrobić spotkanie z mieszańcami, żeby przestali się obawiać, panikować, a słuchali słów doradców – zapewnia wójt. Według niego nauczyciele i dyrektorzy szkół nakręcają czasem spiralę strachu, ponieważ po ewentualnej zmianie sposobu działania szkół stracą przywileje wynikające z Karty Nauczyciela. A dzięki temu, sądzi Dymitr Rydzanicz, dzieci będą miały więcej godzin nauki, szkoła zaś  mniejsze koszty: – Chcę wytłumaczyć mieszkańcom, na czym polega ten wielki strach. Żadna ze szkół nie idzie do likwidacji, możemy zachęcać dyrektorów, żeby poprowadzili szkoły publiczne jako osoby prywatne. Różnica jest taka, że w tej drugiej sytuacji nie ma Karty Nauczyciela, pensum to nie jest 18 godzin tygodniowo tylko liczba lekcji ustalana dla danej osoby i przedmiotu. Może byłoby troszkę mniej nauczycieli, ale z korzyścią dla naszych dzieci. Nauczyciele ci sami by zostali, tylko mieli więcej godzin lekcyjnych, na przykład 25 zamiast 18, i urlopy jak każdy inny pracownik, zależne od stażu pracy.

Dymitr Rydzanicz przyglądał się, jak działają takie szkoły w Bobowej i Krynicy-Zdrój i ocenia, że utrzymały dość dobre wynagrodzenia nauczycieli . – My musimy po prostu mieć zabezpieczenie, że pieniądze na szkoły będą i wystarczą – powtarza.

 – A my musimy sami zbadać, co to za zamysł publicznych szkół prowadzonych przez osoby prywatne i jakie naprawdę niosą ze sobą zagrożenia – dodaje pani Agnieszka spod Banicy.

(BW)
Fot. Urząd Gminy w Uściu Gorlickim oraz szkoły w Banicy i Hańczowej







Dziękujemy za przesłanie błędu