Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
28/01/2022 - 18:50

„Tiry na tory” - o co w tym wszystkim chodzi?

Początek kampanii „tiry na tory” sięga połowy lat 90. XX wieku. „Tiry na tory” to kampania zainicjowana przez Instytut Spraw Obywatelskich. Dokładnie w 1996 r. Instytut zorganizował pierwszą demonstrację pod Ministerstwem Transportu pod hasłem „Tiry na tory”.
TiRy na tory
To był początek kampanii obywatelskiej o to, by „TIR-y jeździły koleją”. Popularyzacja transportu kolejowego oraz intermodalnego ma nieść za sobą szereg korzyści dla środowiska, ludzi oraz infrastruktury. Akcja, która trwa od ponad 20 lat ma na celu przede wszystkim:
  • obniżenie kosztów przewozów kolejowych w ramach transportu intermodalnego (aktualnie intermodalnych (aktualnie stawki te są jedne z najwyższych w Europie)
  • zmianę statusu PKP Polskich Linii Kolejowych ze spółki handlowej na instytucję rządową Skarbu Państwa (analogicznie do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad)
  • rozszerzenie zasięgu elektronicznego systemu poboru opłat viaTOLL za korzystanie ze wszystkich dróg krajowych oraz część wojewódzkich
  • wznowienie działalności Rady ds. Transportu Intermodalnego przy Ministerstwie
W ocenie Instytutu Spraw Obywatelskich wdrożenie w życie powyższych postulatów pozwoli na zmniejszenie wypadków na drogach, chorób spowodowanych spalinami i hałasem, zanieczyszczenia powietrza, gleb i wód, degradacji krajobrazu, niszczenia budynków i dewastacji dróg. Jak wyliczyli rządowi eksperci, koszty zewnętrzne transportu wynoszą ok. 10% PKB. 90% tej kwoty generuje transport drogowy.
 
Warto dodać, że realizacja idei „Tiry na tory” ma bardzo duże poparcie społeczne. Z ogólnopolskich badań przeprowadzonych na zlecenie Instytutu wynika, że 87% badanych uważa, że idea „tiry na tory” jest Polsce potrzebna. 91% badanych uważa, że ciężarówki zagrażają stanowi dróg, zaś 76% Polaków uważa, że ciężarówki przeszkadzają innym kierowcom.
 
Działacze Instytutu nieustannie przygotowują bieżące raporty, organizują konferencje, uświadamiają społeczeństwo o wadze swojego projektu, zyskując coraz większe poparcie.
Ideą przyświecającą tej operacji jest walka o tzw. lepszy transport. Ma on poprawić obecną sytuację pieszych, kierowców, rowerzystów oraz wszystkich, którzy zmuszeni są oddychać zanieczyszczonym powietrzem.
  1. Przekierowując tiry na tory mamy zwiększyć bezpieczeństwo na drogach (TIR-y biorą udział w 16 proc. wypadków).
  2. Poprzez minimalizację zakresu działań transportu drogowego, zmniejszeniu uległby poziom hałasu, z którym musimy się zmagać.
  3. Kolejnym osiągnięciem byłaby znacząca poprawa jakości powietrza. Smog, który z roku na rok coraz bardziej nas przytłacza, przypisywany jest w dużym stopniu właśnie samochodom ciężarowym. Jedna lokomotywa mogłaby zabrać w trasę kilkadziesiąt zestawów, zmniejszając tym samym emisję spalin.
  4. Zgodnie z kampanią „tiry na tory”, transport ciężki powoduje ogromne straty, jakie każdego roku musimy ponosić w związku z niezbędnymi remontami autostrad, jak i mniejszych dróg.
Za przykład państwa, które doskonale poradziło sobie z przerzuceniem znaczącej części transportu drogowego na kolej, stawiana jest Szwajcaria. Przewoźnicy słono płacą tam za użytkowanie dróg, a wnoszone przez nich opłaty, przeznaczane są na wspieranie transportu intermodalnego oraz modernizację infrastruktury kolejowej.
 
Choć cele są szczytne, kampania „tiry na tory” od 24 lat nie odniosła jeszcze oczekiwanych sukcesów. Wiąże się to z niewłaściwie rozwiniętą siecią linii kolejowych i wysokimi kosztami transportu kolejowego. Znaczącym problemem jest także czas przejazdu pociągu w stosunku do czasu przejazdu ciężarówki. Auto ciężarowe jadące z Gdyni do Dąbrowy Górniczej potrzebuje ok. 8h na pokonanie tej trasy.

W przypadku pociągu należy liczyć ponad dwa razy więcej, bo 17,5h. Biorąc pod uwagę różnicę w wysokości opłat oraz czasie poświęconym na przejazd, polskich przewoźników i ich klientów nie stać na to, by decydować się na transport kombinowany. Warto też zauważyć, że organizacja pracy samochodu ciężarowego na kołach, daje więcej możliwości. Auto poruszające się po drodze ma szansę dostosować się do potrzeb klienta i łatwiej jest nim dysponować. To również odgrywa sporą rolę w zakresie finansów.
Obecnie w Polsce udział transportu kolejowego w przewozie towarów wynosi 15%. Jego rozwojowi służy aktualny Krajowy Program Kolejowy, który zakłada inwestycje na kwotę co najmniej 67 mld zł do roku 2023. Nie da się ukryć, że transport kolejowy mocno się rozwinął w ostatnich latach, jednak wciąż trudno powiedzieć, by miał on szansę przejąć większość zadań transportu drogowego.
Niewyrównane stawki, czas potrzebny do przewozu ładunku z punktu A do punktu B oraz zbyt rzadka sieć linii kolejowych wciąż działają na niekorzyść inicjatorów kampanii „tiry na tory”.
Czasem zdarzają się jednak inicjatywy, które dają promyk nadziei, że cała ta inicjatywa ma sens i co więcej, że działa. To zasługa dwóch zupełnie różnych firm, w tym między innymi belgijskiego operatora kolejowego Leneas.
Ten właśnie pochwalił się otwarciem nowego połączenia do Polski. Pociągi z naczepami mają kursować między Genkiem a Gliwicami, po drodze zajeżdżając też do Antwerpii. Planowane są trzy przejazdy tygodniowo, a każdy z nich potrwa 36 godzin. Ciekawa jest też nazwa połączenia, mianowicie Silesia Xpress.
Firma Girteka, która właśnie podliczyła swój udział w przenoszeniu ciężarówek na tory podała, że każdego tygodnia przewozi w ramach transportu intermodalnego około 250 całonaczepowych ładunków. Robi to na trasach prowadzących do Włoch, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Beneluksu, Niemiec, Francji oraz Polski.
Litewska firma chwali się, że w ten sposób, tylko w 2019 roku, zaoszczędziła środowisku 2500 ton niewyemitowanego CO2. Ma to wynikać z faktu, że transport kolejowy emituje o 75 proc. mniej CO2 niż transport drogowy. (Joanna Dubij, Instytut Spraw Wschodnich)






Dziękujemy za przesłanie błędu