Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
03/04/2020 - 13:05

Śmiertelny koronawirus z chińskiego Wuhan zabija mu biznes w Nowym Sączu

- Nikt niczego nie kupuje, ruch na budowach zamarł, a firmy, które wynajmują pomieszczenia w pawilonie nie działają, więc nie płacą czynszu. To po prostu katastrofa. Koronawirus zabija biznes – mówi zrezygnowanym głosem Henryk Janusz, właściciel sądeckiej firmy Hejan, która zajmuje się między innymi montażem instalacji grzewczych i sanitarnych. Zatrudniam pięćdziesięciu ludzi. Wole nie myśleć czym się to wszystko skończy.

Nieczynny pawilon firmy Hejan przy ulicy Zielonej w Nowym Sączu robi przygnębiające wrażenie. Kiedy dwa miesiące temu pojawiły się pierwsze informacje o tajemniczym wirusie w Chinach, było tu pełno ludzi. Nikt nie przypuszczał, że to co się dzieje w dalekim Wuhan zdemoluje sądecki biznes.

- Jeszcze w styczniu funkcjonowaliśmy normalnie, a potem, kiedy choroba przyszła do naszego kraju, wszystko powoli zaczęło zamierać - mówi właściciel firmy Henryk Janusz. -  Żyjemy głównie z budów, tych małych i tych większych, gdzie robimy instalacje sanitarne i grzewcze. Teraz budowy prawie się zatrzymały. 

Czytaj też Jak prezes Fakro Ryszard Florek prowadzi duży biznes w czasach wielkiej zarazy  

Jak dodaje przedsiębiorca, większość firm, żeby nie narażać ludzi, zawiesiła inwestycje, nawet ci, którzy deklarowali, że tak się nie stanie.

- Jedna z największych na polskim rynku firm budowlanych, zarzekała się, że nic nie zatrzyma dużej inwestycji w Pruszkowie pod Warszawą, gdzie mieliśmy robić instalacje.  Mówili, że wszystko idzie pełną parą, ale szybko z budowy uciekli, bo był problem z ciepłą wodą, żeby myć ręce i ze środkami do dezynfekcji.  

Jak stanęły budowy, skończyła się robota dla Hejana.   Padły nawet usługi serwisowe. Fachowcy boją się jeździć do klientów, bo nie wiedzą czy mają do czynienia ze zdrowymi ludźmi. A przy naprawie klimatyzacji, czy instalacji, trudno pracować w gumowych rękawiczkach i maskach. Firma zatrudnia pięćdziesięciu pracowników. Prawie wszyscy, poza kilkoma, którzy pełnią dyżur, są teraz na urlopach.

Czy jest pan w stanie oszacować swoje straty? – pytamy.

- W styczniu jeszcze zarabialiśmy, potem przychody oscylowały na granicy zera. Nie ma też pieniędzy z wynajmu przez inne firmy pomieszczeń w pawilonie. Wszyscy na razie zamknęli biznes i powiedzieli, że skoro nie zarabiają, czynszu płacić nie będą. A czy ja mogę liczyć w urzędzie miasta na likwidację podatku od nieruchomości za ten czas? Nie! – dodaje zdenerwowany.

- W ratuszu mówią, że nie ma do tego żadnych podstaw.  A moja firma za darmo nie działa. Choć teraz nie zarabiam, co miesiąc ponoszę ogromne koszty jej prowadzenia, bo trzeba utrzymać cały park maszynowy i narzędziowy, trzeba ogrzać budynek i zapłacić pracownikom.  

Czytaj te z Psychoza strachu w sądeckich sklepach. Niektórzy sprzedawcy nie wytrzymują 

Kiedy pytamy Henryka Janusza o rządową tarcze antykryzysową, odpowiada, że to tylko zachowanie pozorów, że państwo pomaga przedsiębiorcom.

- Mówi się o kosmetyczkach i fryzjerkach, ale przecież takie małe firmy zatrudniają niewiele osób, w przeciwieństwie do tych większych, które na pomoc nie mogą liczyć. Bo cóż mi da odroczenie spłaty podatku czy raty kredytu. I tak muszę płacić, a z czego… -  mówi z rozpaczą.

Jak pan ocenia swoje szanse na przetrwanie tego kryzysu?

- Na razie nie chcę nawet o tym myśleć- mówi właściciel Hejana.

[email protected] fot. jm







Dziękujemy za przesłanie błędu