Sady zakwitły w Łososinie z Lady Pank bez samolotów i z parasolem [ZDJĘCIA]
Choć lało jak z cebra, to i tak najwierniejsi fani dorocznej imprezy nie odpuścili.
- My się deszczu nie boimy. Nie jesteśmy z cukru, więc nic nam nie będzie – mówili Marzena i Paweł Bochenkowie z Rąbkowej. - Najważniejsze, to odpowiednie ubranie. Mamy parasole, kalosze i nie narzekamy. Dobrze się bawimy. Jesteśmy tutaj co roku i prawie zawsze pada, ale zawsze też pojawiały się jakieś przejaśnienia. Tak zimno to jeszcze nie było. Termometry pokazują ledwie dwa stopnie - dodają ze śmiechem. - Najważniejsze, że mamy gorące serca.
Czytaj te z Ale pozytywnie zakręcone świrusy! Nie przeszkadza im u nas pogodowa majowa klapa
Tak jak nie zawiedli wierni fani, nie zawiodły też VIP-y. Byli sądeccy samorządowcy i posłowie, przyjechał nawet sam wicepremier Jarosław Gowin.
- Dziś wszyscy przemawiamy krótko i nie będziemy państwa trzymać pod sceną, bo jest zimno - mówił Gowin – ale deszcz też sadownikom też jest potrzebny – mówił polityk i zachęcał wszystkich do kupowania polskich jabłek.
Wójt Andrzej Romanek po wygranych wyborach samorządowych po raz pierwszy wystąpił w roli gospodarza sadowniczego święta.
- Mogłoby być lepiej, ale z drugiej strony nie ma co narzekać. Cieszymy się, że co roku mogą się u nas spotkać sadownicy. Szkoda, że kiedy mamy nasze święto, pogoda nie dopisała, ale ziemia potrzebuje wody. Natura najlepiej wie kiedy ma padać, a kiedy nie - dodaje wójt Łososiny.
Czytaj też Działa klątwa majowego weekendu? Szykuje się pogodowy armagedon na Sądecczyźnie
Ale sadownicy wcale z deszczu nie są zadowoleni, choć jeszcze kilkanaście dni temu narzekali na suszę.
- Deszcz jest dobry, ale tylko wtedy, gdy jest ciepło. Kiedy pada w okresie kwitnienia, potem jest problem z zawiązywaniem się owoców, temperatura też robi swoje, bo bliżej jest do zimy niż do wiosny. Taka aura może spowodować, że zbiory w tym roku będą mniejsze, a ceny owoców wyższe - tłumaczy Józef Sułkowski, wiceprezes Spółdzielni Ogrodniczej Ziemi Sądeckiej, skupiającej sadowników na Sądecczyźnie.
Jabłka, którymi częstowali sadownicy były przepyszne, podobnie jak przysmaki kuchni regionalnej. Panie z Koła Gospodyń Wiejskich z Tęgoborzy chroniły przed chłodem swoje gorące potrawy.
- Mamy tutaj gołąbki i żurek. Czekamy ma gości.
Ale gości było mniej niż w ubiegłym roku. Teraz aura okazała się niełaskawa dla organizatorów z Centrum Kultury i Promocji w Łososinie Dolnej.
- Kiedy przygotowuje się imprezy plenerowe, zwłaszcza cykliczne, zawsze wiąże się to z pewnym ryzykiem - mówi Monika Sowa, dyrektor placówki.- No cóż, pogoda potrafi pokrzyżować plany. Szkoda, bo Święto Kwitnących Sadów to duże przedsięwzięcie i jego organizacja wymaga wiele trudu. Przygotowujemy się do tego przez pół roku.
Z powodu ulewnego deszczu trzeba było odwołać konkursy dla najmłodszych, loty widokowe i tak lubiane przez wszystkie powietrzne akrobacje pilotów z Aeroklubu Podhalańskiego
- Loty w taką pogodę byłyby zbyt niebezpieczne, bo jest zbyt niski pułap chmur i nawet nie widać szczytów górek – mówi Bogdan Stachura, prezes Aeroklubu. - Pas startowy jest zbyt rozmoknięty i byłyby problemy ze startem, a bezpieczeństwo jest zawsze na pierwszym miejscu – dodaje.
Nie zabrakło za to koncertów zespołów ludowych, pokazów tanecznych i orkiestry dętej. Gwiazdą tegorocznej edycji imprezy była grupa Lady Pank, która wieczornym koncertem rozgrzała publiczność.
[email protected] fot. JM