Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
14/11/2016 - 09:20

Sądecki kupiec Józef Pyzik tłumaczy się z niewolnictwa

Szef Kongregacji Kupieckiej w Nowym Sączu Józef Pyzik, właściciel sieci sklepów, gorący orędownik wolnej niedzieli w handlu na łamach portalu wPolityce.pl tłumaczy dlaczego zebrał 130 tysięcy głosów w tej sprawie. Projekt o wolnych niedzielach trafił do Sejmu, ale przepadł już w pierwszym czytaniu.

„To był mój pierwszy sklep, więc sam prowadziłem też księgowość – najpierw stałem za ladą, a później robiłem buchalterię, rozliczałem wszystko. Byłem totalnym niewolnikiem” - mówi na wstępie Józef Pyzik na wstępie rozmowy.

Dalej podkreśla mocno, że osobą, która przekonała go do tego, by jego pierwszy sklep przestał pracować w niedzielę był zaprzyjaźniony proboszcz Stanisław Jewuła.

„ Mówił „Wiesz, mój ojciec był rolnikiem. Pewnego razu w Przemienienie Pańskie, kiedy jest odpust w Nowym Sączu i wielkie święto, na naszym polu była świeżo skoszona trawa. Nadchodziła burza, więc poszliśmy postawić kopy, by ratować siano. Jak schodziliśmy z pola, uderzył piorun i kopa spłonęła. Wtedy ojciec powiedział, że na pracy w niedzielę nikt jeszcze się nie dorobił” - wspomina Pyzik.

Zobacz też: Zakaz handlu w niedzielę coraz bliżej? Sądeccy kupcy są za. Konsumenci niekoniecznie

Sam zadecydował o zamknięciu sklepu w niedzielę w roku 1997. I zastrzega, że nie była to łatwa decyzja.

„Wówczas, w roku 1997, niedziela była po sobocie drugim dniem w tygodniu pod względem wysokości obrotów handlowych. Niedziela była najbardziej zyskowna, bo w niedzielę kupowano dużo alkoholu, który był wysoko marżowany. Oszacowałem, że rezygnowałem wówczas z 17% mojego dochodu” - mówi w rozmowie z portalem.

Dalej przytacza statystyki Banku Światowego według których wyrzucamy do kosza 20 procent zakupionej żywności. To kontrargument do komentarzy, że na wolnej niedzieli właściciele sklepów stracą sporo na obrocie.

Pyzik komentuje też wpływ wielkich sieci, takich jak Lidl, Biedronka na funkcjonowanie małego, rodzimego handlu. Odnosi się tez do agresywnych kampanii reklamowych, w myśl których, o jakości, statusie człowieka świadczy skala jego zakupów. Nie kryje, że ma to wielki wpływ na stosunek handlowców do pracy w niedzielę.

„Nie tylko ja, ale i wielu moich kolegów mówi, że w niedzielę handel jest nieopłacalny. Dlaczego zatem nie zamkną sklepów? Ponieważ boją się, że klient, który nie przyjdzie w niedzielę, nie przyjdzie i w tygodniu, że przeniesie się do konkurencji handlującej w siódmy dzień tygodnia. Handel w niedzielę prowadzony w zagranicznych sieciach to jeden ze sposobów na wykańczanie polskiego handlu.” - komentuje na łamach wPolityce.pl

Zobacz też: Sądeccy kupcy w Warszawie o opodatkowaniu marketów

Po raz kolejny zastrzega jednocześnie, że po pół roku od rezygnacji z pracy niedzielę obroty w sklepach, które się na to zdecydowały wraca do poziomu sprzed wprowadzenia ograniczenia.

Na koniec, pytany: co tak naprawdę kryje się za niechęcią sieci do zamknięcia swoich sklepów w niedzielę kwituje:

„(…) dlaczego chrześcijanie mają dać się wyzuć ze swoich wartości, a przyjmować to, co narzucają nam ateiści lub inne wyznania? Czekamy na stosowną decyzję posłów.”

ES [email protected] Fot.: archiwum sadeczanin.info 







Dziękujemy za przesłanie błędu