Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
18/05/2021 - 11:30

Rząd szykuje porządki w umowach śmieciowych. Będą z tego straty i zyski

Bez urlopu, bez zwolnienia lekarskiego… tak się pracuje na śmieciówce. Ci, którzy w ten sposób zarabiają, od nowego roku mają płacić wyższe składki na ubezpieczenia społeczne. Czy na tym stracą czy zyskają?

Rząd zabiera się za porządki w umowach na zlecenie. Ci, którzy zarabiają w ten sposób, od nowego roku mieliby płacić wyższe składki na ubezpieczenia społeczne. W ten sposób mają zyskać na stare lata, bo ich emerytury byłyby wyższe. Walka ze śmieciówkami ma być elementem Polskiego Ładu, programu reform gospodarczych Zjednoczonej Prawicy.

Jak wyjaśniał podczas poniedziałkowej konferencji wicepremier i szef resortu rozwoju Jarosław Gowin, w tej sprawie miała też naciskać Bruksela. - Komisja Europejska bardzo konsekwentnie, również w trakcie negocjacji Krajowego Planu Odbudowy, podkreślała konieczność odejścia od uprzywilejowania składkowego umów zleceń i nadaniu umowom cywilnoprawnym takiego charakteru, jaki mają umowy o pracę – tłumaczył Jarosław Gowin.

Dlaczego zmiany są konieczne? Zatrudnieni na śmieciówkach w prosty sposób omijają składki na ubezpieczenia społeczne. Ten argument od dawna podnosił resort pracy. Wedle ministerialnych szacunków dotyczy to miliona osób. Składki na ZUS nie obowiązują tylko studentów do 26. roku życia i uczniów.

Co miałoby się zmienić w przypadku umów zlecenia? Teraz zasady nie są jednolite. W niektórych przypadkach występuje tak zwany zbieg tytułów do ubezpieczeń. W konsekwencji  niektórzy płacą składki od każdego zlecenia, inni tylko od jednego. W przypadku kilku umów składki są płacone tylko do osiągnięcia kwoty minimalnej z umów. Jak to wygląda w praktyce?

Osoba, która pracuje na pięciu umowach zlecenia na kwotę 2 tys. zł brutto, jest w o wiele lepszej sytuacji niż osoba pracująca na jedną umowę o pracę na kwotę 10 tys. zł brutto. Ta lepsza sytuacja jest wtedy, kiedy mowa o tym co się dostaje „na rękę”. Gorzej to wygląda z perspektywy emerytury. Money.pl przytacza konkretny przykład.  

Jan lub Agnieszka w ciągu miesiąca realizują po dwie umowy zlecenia dla różnych firm. Zleceniobiorca w jednej zarabia 2,8 tys. zł brutto, czyli pensję minimalną. Od tej umowy musi opłacić składki, więc na rękę dostaje 2116 zł. Na ZUS trafia 273 zł.

Druga umowa na identyczną kwotę - ze względu na obowiązujące przepisy - nie jest już oskładkowana. Na rękę zleceniodawca ma 2384 zł, czyli ponad 268 zł więcej .Różnica 5 zł wynika z odliczeń podatkowych).

Po zmianie przepisów - przy pełnym oskładkowaniu umów zlecenia - Jan i Agnieszka będą płacić składkę na ZUS od każdej kolejnej umowy i od pełnej kwoty zarobków. Z pierwszej umowy zarobią 2,1 tys. zł, z drugiej również 2,1 tys. zł.- pisze money.pl

Zmiana  przepisów trzepnie po kieszeniach i przedsiębiorców i pracowników. Dlaczego? Bo teraz pracodawca musi opłacać składki tylko od pierwszej umowy. Z kolejnych jest odprowadzana tylko składka zdrowotna

Zdaniem ekspertów okres pandemii nie jest najlepszym czasem na przeprowadzanie radykalnych zmian. Jak argumentują, to co można zrobić teraz, to przygotować i rozważyć pewne propozycje. Ludzie już teraz mają sporo problemów, a będą cierpieć jeszcze bardziej. O innych zmianach w systemie ubezpieczeń społecznych piszemy w artykule Najpierw umowy o dzieło, teraz pod lupę ZUS trafili samozatrudnieni.O co chodzi? 

Jakiś czas temu swoją opinie na ten temat wyraził Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Jego zdaniem zamiast skupiać się wyłącznie na walce ze skutkami, lepiej usuwać przyczyny występowania niepożądanych zjawisk na rynku pracy. Jak podkreśla, powodem zastępowania zatrudnienia na etacie przez umowy cywilnoprawne jest różne traktowanie tych form działalności zarobkowej na gruncie ubezpieczeń społecznych i opodatkowania. Ujednolicenie tego wyeliminowałoby przede wszystkim bodziec kosztowy do nadużywania umów cywilnoprawnych. Intensywne kontrolowanie firm nie byłoby już potrzebne.

– Celowe byłoby ujednolicenie zasad oskładkowania. Ale nie tylko poprzez planowaną przez rząd likwidację ulg przy zbiegach tytułów do ubezpieczeń – przekonywał z kolei Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP, były minister finansów. Jego zdaniem należałoby to zrobić w ramach szerszej reformy, która wraz z ujednoliceniem zasad podlegania systemowi pozwalałaby na rzetelne i systemowe planowanie obniżenia kosztów zatrudnienia i uelastycznienia umów o pracę. ([email protected]) fot.jm







Dziękujemy za przesłanie błędu