Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
21/02/2016 - 17:15

Pracownicy sieciówek zapłacą za podatek detaliczny?

Obawy dotyczą głównie zmian form zatrudnienia na te korzystniejsze i tańsze dla pracodawców, redukcji etatów i obcięcia premii. Same dyskonty też nie rezygnują ze sprzeciwu.

O nowym podatku dla hipermarketów głośno od dłuższego czasu. Miał uszczelnić polski system podatkowy, zmusić sklepy wielko powierzchniowe do płacenia w Polsce. Ostatecznie – przynajmniej według przedsiębiorców – uderzy we wszystkich. Niektóre sieciówki oficjalnie wyrażają swój sprzeciw. Pisaliśmy o tym m.in. w publikacji Nowy Sącz: Lewiatan ogłasza pogrzeb polskiego handlu

Według sieci Lewiatan w efekcie małe i średnie firmy zostaną opodatkowane tak samo jak sklepy wielkopowierzchniowe co znowu zagrozi ich funkcjonowaniu. Zagrożone będą tym samym również firmy współpracujące z handel. Ulotka mówi też o spadku zatrudnienia w handlu i branżach powiązanych. Zapowiada również mniejsze wpływy do lokalnych budżetów.

Tym razem o zdanie zapytaliśmy samych pracowników. Od osoby zatrudnionej w Auchanie (jeszcze niedawno Real) usłyszeliśmy, że po zmianie szyldu gros osób, które były zatrudnione na trzy czwarte etatu pod nowym szyldem pracować będzie na cały etat. Wyrskości wynagrodzenia reszty przejętej załogi nie zmieniono. Zmienił się jednak system premiowania. – Do tej pory mieliśmy premię 350 złotych za stuprocentową obecność, teraz będziemy mieć premię uznaniową – usłyszeliśmy oczywiście z zastrzeżeniem, że zmiana ta nie jest raczej związana z nowym podatkiem a z polityką nowego właściciela.

- Nie wiem ja to będzie. Ostatnio zamknięto nasz jeden sklep. W Nowym Sączu jest dziewięć Biedronek. To dużo. Jak będą chcieli zaoszczędzić zamkną następną a klientów i tak zachowają. Tyle, że ktoś z pracowników straci pracę. Na pewno uchowają się – przynajmniej do wprowadzenia euro – Biedronki przy granicy – usłyszeliśmy w Biedronce.

W TESCO pracownicy od dawna są przekonani, że jest ich za mało do oczekiwań pracodawcy i klientów. – Rozlicza się nas systematycznie jak długo i ile osób stoi przy jednej kasie. Nawet jest specjalny monitoring. Jak kogokolwiek zwolnią, to będzie dramat. Kolejki są, bo jest za mało jest kasjerów, pracowników na zmianie a nie dlatego, że mamy aż tak wielu klientów – mówi jeden z pracowników. Czy zgodzi się na ewentualne cięcia wynagrodzenia? – A mam inne wyjście w Nowym Sączu? Ale wydaje mi się, że prędzej zaczną kombinować na składkach ZUS.

ES [email protected]







Dziękujemy za przesłanie błędu