Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
28/01/2019 - 07:05

Poszli na L-4, zanim ich zwolnili. ZUS sprawdzał czy chorzy z ratusza są chorzy

Każda rewolucja wymaga ofiar, także ta kadrowa. Po przejęciu władzy w ratuszu przez ekipę prezydenta Ludomira Handzla pospadały ważne urzędnicze głowy. Niektórzy zwolnienia wzięli na klatę, inni poszli do sądu pracy, a jeszcze inni poszli na zwolnienia lekarskie. Czy kilka osób naraz może się rozchorować na komendę? W tych samych okolicznościach? Zaraz po otrzymaniu hiobowych wieści o utracie posady?

Prezydent Ludomir Handzel, zawodowy menadżer od restrukturyzacji firm, zaraz po objęciu władzy zabrał się za kadrową restrukturyzację magistratu i na wejściu, rękami swojego zastępcy Artura Bochenka, wylał z pracy dyrektorów magistrackich wydziałów.

Mieszkańcy miasta w ocenie kadrowej rewolucji są podzieleni. Jedni mówią o bezduszności i bezwzględności nowej władzy, inni twierdzą, że w urzędzie nie można mieć pracy „na zawsze”, a nowa ekipa ma pełne prawo do skompletowania sobie własnej zaufanej kadry.

- Jak jest rewolucja, to muszą być ofiary - zauważa filozoficznie pan Zbyszek, sądecki taksówkarz, który w swojej taryfie ucina sobie z pasażerami pogawędki na temat sądeckiej polityki.

Czytaj też Co ci zrobię, jak mnie zwolnisz. Zemsta na pracodawcy po sądecku

Niektóre ofiary rewolucji w sądeckim ratuszu utratę posady wzięły na klatę. Szczęśliwcy, tacy jak były wiceprezydent Wojciech Piech, mają już nową robotę, inni się nie poddali i walczą w sądzie pracy. Są też i tacy, którzy na wieść o zwolnieniu się pochorowali. Ile jest takich osób?

- Obecnie trzech pracowników urzędu miasta znajdujących się w okresie wypowiedzenia przebywa na zwolnieniach lekarskich –odpowiada na pytanie „Sądeczanina” Monika Zagórowska z biura prasowego sądeckiego magistratu.
 
W to nagłe, jak na komendę, „słabowanie” chyba nie uwierzył prezydent Ludomir Handzel, skoro postanowił sprawdzić, czy chorzy są naprawdę chorzy, czy też może chorobę symulują.
 
Czytaj też Sądeccy policjanci brali "lewe" L-4 na protestacyjną chorobę?

- Prezydent poprosił ZUS o przeprowadzenie kontroli. Jeśli kilka osób rozchorowało się z dnia na dzień, w tym samym czasie i w tych samych okolicznościach, to zaczyna to być podejrzane – mówi wiceprezydent Artur Bochenek.

Do czyich drzwi zapukali inspektorzy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, tego Bochenek nie zdradza. Na to pytanie nie odpowiada też rzeczniczka małopolskiego oddziału ZUS Anna Szaniawska.

- Zgodnie z ustawą, zakład nie może udzielać informacji dotyczących konkretnego płatnika składek, podmiotom do tego nieuprawnionym. Monitorujemy sytuację dotyczącą liczby wystawianych zwolnień na danym terenie. Wiąże się to również z pewnymi zapowiedziami na temat wykorzystywania zwolnień niezgodnie z ich przeznaczeniem. Nie oznacza to oczywiście, że z góry zakładamy nieprawidłowości – wyjaśnia Szaniawska.

Oprócz samych zwolnień lekarskich ZUS może tez skontrolować lekarzy, którzy je wystawili, ale jak wyjaśnia rzeczniczka „kontroli prawidłowości orzekania o niezdolności do pracy nie da się przeprowadzić na cito”

Można jednak w takiej sytuacji sprawdzić dokumentację lekarską – tłumaczy Anna Szaniawska.

Wiadomo jednak,  jakie są wyniki ZUS-owskiego nalotu na ratuszowych urzędników podejrzewanych o to, że są symulantami.

- Kontrola, która dotyczyła czterech pracowników, wykazała prawidłowość orzeczonego okresu niezdolności do pracy – czytamy w e-mailu z biura prasowego sądeckiego magistratu.
 
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie inspektorzy ZUS złożyli ponoć między innymi wizytę byłej dyrektor wydziału komunalnego Dorocie Goławskiej, która choruje „na wypowiedzeniu”. Wiceprezydent Bochenek tej informacji komentować nie chce, mówi natomiast, o kadrowych komplikacjach.

- Zwolnienia lekarskie nie tylko generują koszty, bo tym, którzy są na zwolnieniach lekarskich trzeba wypłacać pensje. To także blokowanie stanowisk. W wydziale gospodarki komunalnej jest powołany pracownik pełniący obowiązki dyrektora pełniący obowiązki, bo nie możemy na to stanowisko zrobić naboru.

Wiadomo też, że nowe ratuszowe władze mają kłopot z obsadzeniem stanowiska sekretarza miasta piastowanego przed kadrową rewolucją przez Edytę Brongiel, która – jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, rozchorowała się zanim dostała do ręki wypowiedzenie.

Ile można chorować?  Choćby i pół roku. Jeśli ktoś ma półroczny okres wypowiedzenia, z informacji uzyskanych z biura prasowego wynika, że dotyczy to jednego z urzędników, łatwo policzyć, że można pobierać pensję przed dwanaście miesięcy bez ani jednego dnia pracy.

Ile łącznie trzeba zapłacić pracownikom, których nowa ratuszowa ekipa szykowała do odstrzału? Na to pytanie nie uzyskujemy konkretnej odpowiedzi.

- Kwoty uposażeń pobieranych przez osoby znajdujące się w okresie wypowiedzenia, uzależnione są od indywidualnej wysokości wynagrodzenia. Osoby, które nie przebywają na zwolnieniach lekarskich pobierają wynagrodzenie w 100 proc. wysokości, jak za pracę, natomiast osoby przebywające na zwolnieniach lekarskich pobierają wynagrodzenie za czas choroby lub zasiłek z ZUS na warunkach ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa – czytamy w odpowiedzi przesłanej przez Monikę Zagórowska z biura prasowego.

Czytaj też Były wypowiedzenia. Teraz byli urzędnicy poszli do Sądu Pracy!

Przypomnijmy, że ośmiu pracowników zwolnionych przez nowe ratuszowe władze zdecydowało się na złożenie pozwów do sadu pracy. Niemal wszyscy domagają się wypłaty odszkodowania, tylko jedna osoba walczy o powrót do pracy.  

[email protected] fot. Jm






Dziękujemy za przesłanie błędu