Odmrozili sądeckie siłownie. No szok, o której przyszli pierwsi klienci
- Dlaczego ludzie ćwiczyli u nas w środku nocy? Bo kiedy tylko rozeszła się wiadomość, że szóstego czerwca można otwierać siłownie, rozdzwoniły się telefony – mówi Agnieszka Racoń, która razem z mężem prowadzi sadecką siłownię przy ulicy Kochanowskiego. Ludzie pytali, o której mogą przyjść. Chcieli się zjawić z samego rana. Doszliśmy do wniosku, że zrobimy im niespodziankę i otworzymy minutę po północy.
W samym środku nocy zjawili się Beata, Jacek, Łukasz i Agnieszka.
- To była taka radość i dla nad i dla nich – mówią Raconiowie.- Gdyby nie to, że obowiązują sanitarne reżimy, pewnie rzucilibyśmy się sobie w ramiona – dodają ze śmiechem.
Zamiast tego pierwsi klienci siłowni po prostu rzucili się do ćwiczeń.
Skończyli o drugiej w nocy. A o szóstej już przyszli kolejni. Byli aż cztery godziny! Do dziesiątej – śmieje się Agnieszka Racoń.- No i telefony ciągle się urywają.
Jak wygląda powrót do normalności na siłowni?
Po nowemu. Jedna osoba może ćwiczyć na dziesięciu metrach kwadratowych. Każde urządzenie używane przez klienta musi być po zakończonym ćwiczeniu dezynfekowane. Sprzęty muszą stać w odpowiednich odległościach od siebie, przynajmniej półtora metra.
Nie tylko siłownie powróciły dziś do normalności. Także parki rozrywki, baseny i sale zabaw. Prowadzący taki biznes muszą pozostawać czujni i przestrzegać zaleceń sanitarnych.