Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
22/11/2019 - 14:25

Nowy Sącz: brakuje 600 tysięcy złotych w zapomogowej kasie pracowników Newagu

Ponad 600 tysięcy złotych brakuje w zakładowej kasie zapomogowo-pożyczkowej, na którą od lat odkładało pieniądze 500 pracowników Newag S.A. Nowy zarząd kasy dziś poinformował o tym zszokowanych ludzi. Poprzedni zarząd, złożony głównie z emerytów, niczego nie wyjaśnił, pieniądze będzie więc musiał odnaleźć prokurator.


Międzyzakładowa Pracownicza Kasa Zapomogowo Pożyczkowa przy Newag S.A. powstała jeszcze za czasów Zakładów Napraw­czych Taboru Kole­jo­wego. Zawsze cieszyła się popularnością, bo zasada jest prosta: oszczędzasz w kasie, potem możesz pożyczyć nieoprocentowane pieniądze. Ostatnio: 8 tysięcy złotych na 18 miesięcy. Wszystko opiera się na zaufaniu, a zarząd kasy działa społecznie. Żeby jednak każdy każdemu patrzył na ręce, zarząd liczy aż 11 osób, ma przewodniczącego, wiceprzewodniczącego i skarbnika.

Finansami kasy zajmuje się księgowy, do tego, z mocy ustawy, kasę nadzorują związki zawodowe. W Newagu do niedawna działała tylko "Solidarność". Jej szefów nie zaniepokoił jednak fakt, że walnego zgromadzanenia członków kasy nie zwoływano od lat. Ostatnie walne odbyło się, jak się zdołaliśmy dowiedzieć - w 2004 roku. Od tamtego czasu zarząd kasy zapomogowej funkcjonował w niezmienionym niemal składzie. I nikt przed nikim z niczego się nie tłumaczył.

Jak malwersacje wyszły na jaw? Kluczowe okazało się chyba powstanie nowego związku zawodowego - Związku Zawodowego Pracowników Newag S.A. To do jego przewodniczącej, Małgorzaty Dudy, trafili członkowie kasy z prośbą o pomoc w uzyskaniu informacji o stanie ich wkładów. W czerwcu tego roku przewodnicząca Duda zażądała więc wyjaśnień od Zbigniewa Bocheńskiego, emeryta i ówczesnego przewodniczącego kasy zapomogowo-pożyczkowej.

Nawet wtedy nic jeszcze nie wskazywało na rozmiar afery. W lipcu wybrany został nowy zarząd kasy z przewodniczącym, który zasiadał również w poprzednim zarządzie. Jednak gdy nowi członkowie zarządu poprosili go o informacje finansowe, złożył rezygnację z funkcji. Dopiero we wrześniu sprawy przyspieszyły. A to po tym, gdy do komisji rewizyjnej trafił Marcin Dębiński, a wiceprzewodniczącym kasy został Krystian Kiercz.

- Wtedy zaczęliśmy porządki od samego spodu - mówi Kiercz w rozmowie z "Sądeczaninem". To jemu przypadło niewdzięczne zadanie publicznego poinformowania ludzi o ogromnej dziurze w kasie Kasy. - Zrobiliśmy inwentaryzację dokumentów, zaczęliśmy je weryfikować, nie byliśmy jednak w stanie określić na ich podstawie rzeczywistego stanu finansów kasy. Dopiero 14 listopada dostaliśmy potrzebe dane od księgowej. Co się okazało? Brakuje aż 648 tys. złotych... Szok.

Nowi szefowie kasy nie mogli w to uwierzyć. Ludzie, których znali, mieliby ukraść tyle pieniędzy? Pieniędzy należących do pracowników? Liczby jednak nie kłamią. Zniknęło 35 procent wszystkiego, co było w kasie. Jak? - Próbowaliśmy to wyjaśnić z członkami porzedniego zarządu, ale twierdzą, że nic o tym nie wiedzieli - mówi Krystian Kiercz. - Nie pozostaje  więc nam nic innego niż powiadomić organy ścigania. 

A co z kasą zapomogową? - Naszym celem jest jej dalsze istnienie - odpowiada wiceprzewodniczący. - Ale wszystko zależy od decyzji ludzi. Jeśli nas poprą, nadal możemy udzielać nieoprocentowanych pożyczek. Jeśli zdecydują o likwidacji kasy, wszyscy udziałowcy dostaną zwrot pieniędzy, pomniejszonych o te 35 procent, które zniknęły...

Zbigniew Konieczek, prezes zarządu Newag S.A. nie chce zabierać głosu w tej sprawie. - Kasa to autonomiczna struktura, nadzorowana przez związki zawodowe - mówi tylko "Sądeczaninowi". - O sprawy kasy proszę więc na przykład pytać pana Józefa Kotarbę, szefa zakładowej 'Solidarności".

Kotarba nie odbiera jednak telefonu. Nie zastaliśmy go też w zakłądowej siedzibie związku. W mediach można przeczytać, że jest zaskoczony aferą, której do tej pory nie podejrzewał. Z rzypisywanych mu wypowiedzi wynika, że jego zdaniem, w dostarczanych mu sprawozdaniach wszystko się zgadzało. Skontaktowaliśmy się jeszcze z Krystianem Kierczem by zapytać jak pracownicy przyjęli hiobowe wieści. - Byli zszokowani skalą strat, ale przyjęli to spokojnie - mówi o spotkaniu, jakie odbyło się o godzinie 14.30. ([email protected])







Dziękujemy za przesłanie błędu