Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
27/04/2016 - 05:10

Minister przywiózł Sądecczyźnie receptę na leczenie powiatowych szpitali?

Szpitale powiatowe to trzon opieki zdrowotnej i trzeba je wspierać. Ale muszą mieć stabilny i długoletni system finansowania, muszą być dobrze zarządzane i mają być wolne od polityki. Taką receptę na dobre funkcjonowanie lokalnych lecznic przywiózł na Sądecczyznę wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas i zapowiedział, że… „zapomóg” od państwa nie będzie. „My w szpitalach w nieskończoność oszczędzać nie możemy, bo zawsze gdzieś dochodzimy do ściany, która się nazywa wymagania kontraktowe NFZ , komentuje resortowe pomysły dyrektor krynickiego szpitala Sławomir Kmak.

Blisko trzy miliony złotych długu umorzył na początku tego roku powiat nowosądecki krynickiemu szpitalowi, dyscyplinując przy tym dyrektora placówki, aby bardziej wnikliwie przyglądał się finansom placówki.  Kłopoty powiatowych szpitali z pieniędzmi to dziś niemal norma. Co jakiś czas podnosi się medialna wrzawa, że tego rodzaju placówki pójdą do likwidacji. Czy jest się czego bać? Czy szpitale na Sądecczyźnie  pójdą pod budżetowy nóż?

- Szpitale powiatowe nie są zagrożone likwidacją. One są bardzo potrzebne, bo stanowią  trzon opieki zdrowotnej - zapewniał wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas, który podczas wizyty na Sądecczyźnie spotkał się z lekarzami i dyrektorami  okalnych  lecznic. Żeby jednak placówki mogły dalej funkcjonować, konieczne są zmiany, podkreślał Pinkas, ale - jak się wyraził - na państwową zapomogę liczyć nie mogą. Jaka jest zatem resorowa recepta na uzdrowienie zadłużonych placówek?

Po pierwsze - wyliczał minister- szpitale muszą być dobrze zarządzane, po drugie trzeba doprowadzić do zmiany sposobu kontraktowania. W grę wchodzi kontraktowanie za pomocą globalnego budżetu tak, żeby szpitale mogły realizować nie tylko te procedury, dzięki którym maja większe środki płynące z NFZ, ale także i te, które są niedoszacowanie. Wtedy można byłoby to lepiej bilansować. W systemie zdrowotnym ma się znaleźć więcej pieniędzy. Po to przyszliśmy do rządu z ministrem Radziwiłłem, żeby zrealizować nasz główny postulat, sześć procent  PKB na zdrowie. Jeżeli będzie więcej pieniędzy, to NFZ zakupi więcej świadczeń i sytuacja finansowa szpitali się poprawi.

Dyrektor krynickiego szpitala Sławomir Kmak w komentowaniu ministerialnych planów jest ostrożny i przede wszystkim podnosi problem kłopotów finansowych  szpitali powiatowych.  

- To nie jest przypadek, że w większości szpitali w Polsce nie bilansują się oddziały chirurgii ogólnej, ginekologii i położnictwa. To pokazuje, że finansowanie jest niedostateczne . A my nie możemy w nieskończoność oszczędzać, bo gdzieś dochodzimy do ściany, która się nazywa się wymagania kontraktowe NFZ.  Nie da się ograniczać personelu, jakości i ilości badań więc czekamy przede wszystkim na propozycje finansowe i na ilość punktów, która nie rośnie od 2011 roku. Tu jest problem.  

Co Kmak sądzi o kontraktowaniu za pomocą globalnego budżetu? Jak przyznaje, o pomyśle usłyszał po raz pierwszy i ma wątpliwości jak miałoby to wyglądać w praktyce.

- Jeżeli dostanę globalny budżet na poziomie tegorocznym, no to pytanie czy mamy iść w kierunku tych procedur i oddziałów, które są najbardziej rentowne, czy też pełnimy jakąś misję. Jeśli dziś mamy nadwykonania na ginekologii i położnictwie i w Krynicy i w Grybowie, Nowym Sączu, Limanowej i w Gorlicach, to znaczy, że wszędzie są kolejki . Jeżeli jeden z tych szpitali w ramach tego globalnego kontraktu postawi bardziej na ortopedię, to z kolei ginekologia będzie ograniczana. Tak więc kolejki jeszcze bardziej się wydłużą. Przypuszczam, że diabeł będzie tkwił w szczegółach.  Ale pan minister mówił, że to jest bardzo wstępna koncepcja, więc rozumiem, że odbędzie się pilotaż, który pozwoli na przyjrzenie się jak ma to funkcjonować - mówi Kmak.

Zdaniem wiceministra Pinkasa powiatowe szpitale muszą mieć stabilny i długoletni system finansowanie, muszą być dobrze zarządzane i mają być wolne od polityki.

- Chcielibyśmy, żeby nie zmieniano tak często dyrektorów, którzy zależni są od tego, kto w sprawuje władzę. Szpitale mają się zająć wyłącznie leczeniem  pacjentów, zwiększaniem standardu opieki, jak również świadczeń zdrowotnych, a nie myśleniem o tym, co będzie za cztery lata, kiedy nastąpi zmiana w samorządzie.

Jak to komentuje dyrektor krynickiego szpitala?

- Wprowadzenie kadencyjności jako sześcioletnich umów, tak jak to jest w moim przypadku,  to jest jakaś weryfikacja sposobu zarządzania placówką. A ja mam tak dużo pracy, że polityką się nie zajmuję. Poza tym o wszystkim decyduje pracodawca. Moim pracodawcą jest zarząd powiatu.  On wystawia ostateczną ocenę. Albo jest zadowolony z pracy dyrektora albo nie. To prawo właściciela, niezależnie od tego czy to jest podmiot publiczny czy też prywatny.

Agnieszka Michalik

Fot: A.M, MIGA, J.B







Dziękujemy za przesłanie błędu