Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
05/09/2015 - 14:00

Litania skarg pracodawców: na płacę minimalną, niekompetentnych pracowników i ich przywileje

Co denerwuje szefów polskich firm transportowych? Że muszą płacić swoim pracownikom tyle, ile wynosi płaca minimalna w Niemczech.

Minister Pracy i Polityki Społecznej  Władysław Kosiniak- Kamysz, posłowie: m.in Andrzej Romanek (Solidarna Polska) i Andrzej Adamczyk (PiS), wojewoda małopolski Leszek Miller i radny wojewódzki Stanisław Pasoń ( PSL), starosta nowosądecki Marek Pławiak oraz wójt Łososiny Dolnej Stanisław Golonka i szefowie firm transportowych z całej Polski.  Wszyscy wczoraj (4 września) spotkali się w Tęgoborzy (gmina Łososina Dolna) na zjeździe właścicieli firm z branży transportowej. Ci przygotowali im listę „bolączek”,  a goście musieli wysłuchać wielu gorzkich słów. Zasłużenie?

Pretekstem do tego spotkania była konferncja, którą zorganizowano w hotelu Litwiński, należącym do właściciela jednej z większych firm transportowych w regionie. Organizatorzy zaznaczyli, że tematem przewodnim będzie „Pozycja Polskich Przewoźników w Obliczu Wymagań Płacowych Krajów Unii Europejskiej”.

Przygotowano listę, gdzie w podpunktach zaznaczono, co sprawia biznesmenom sen z powiek.

Najwięcej mówiono  o płacy minimalnej. Przedsiębiorcy nie mogą pogodzić się z tym, że muszą płacić pracownikom  na takim poziomie takim, jak zarabia się na przykład w Niemczech czy we Francji, gdzie dochody firm są relatywnie większe.Jesteśmy jednak członkami Unii Europejskiej i  w Europejskim Obszarze Gospodarczym musimy przestrzegać regulacji unijnych, zwłaszcza jeśli chodzi o swobody przepływu ludzi, kapitału, towaru i usług.

Dlatego od tego roku płaca minimalna w wysokości 8,50 euro za godzinę obowiązuje kierowców ciężarówek, które są załadowywane i rozładowywane na terenie Niemiec. Nawet jeśli wyjechały z Tęgoborzy. Sytuacja podobnie wygląda też w Norwegii. Tam minimalna stawka za godzinę pracy zawodowego kierowcy na terenie Norwegii została ustalona na poziomie 158,32 koron norweskich (ok. 75 zł). Do tego przysługuje dieta w wysokości 307 koron (ok. 147 zł) za dobę.

 W opinii polskich właścicieli firm, utrzymanie wymogów niemieckiej administracji wobec przewoźników drogowych wpłynie  negatywnie na różne gałęzie gospodarki, które związane są z transportem międzynarodowym. Przekonywali, że wzrost kosztów dla przewoźników przełoży się na ceny świadczonych przez nich usług, a w konsekwencji na ceny produktów. Wzrosną też koszty przewozów pasażerskich, co oznacza wyższą cenę za bilety i ograniczenie mobilności obywateli.

- Płaca minimalna dla zagranicznych kierowców ciężarówek oraz autobusów obowiązuje w Norwegii od lipca. Przepisy te zostały wprowadzone pod wpływem związków zawodowych, które walczą z konkurencją m.in. polskich przewoźników – skarżyli się pracodawcy.- Do tego nieustanne kontrole. Oni chcą nas obnażyć! – grzmiał wczoraj w Tęgoborzy jeden z przedsiębiorców.

 Ale to nie wszystko. Zwrócono uwagę,  na to, że polscy  kierowcy, zatrudniani w polskich firmach, którzy przejedżają przez np. Niemcy i tam ładują towar, mają prawo pozwać polskiego pracodawcę i postawić go przed niemieckimi sądami.

 Zdaniem biznesmenów to sytuacja nie do pomyślenia:

 – Wiecie sami jaka jest różnica między polskimi a niemieckimi sądami – tłumaczyli.

Dostało się też politykom za ustawę o transporcie:

- Najpierw się z niej ucieszyłem  z tej ustawy do której i  ty się Bronku (chodziło o obecnego na sali Bronisława Dutkę, byłe posła PSL)  się przyczyniłeś, ale tak, jak się kiedyś cieszyłem, tak teraz się tym martwię – powiedział Stanisław Litwiński.

 Wsparł go kolega po fachu:

 - Zatrudniłem kierowców poprzez Urząd Pracy.  Po 1,5 dnia powedziałem: chłopcy dajcie sobie spokój. Niech urzędnicy sami zobaczą co po kilku miesącach szkoleń wypuszczają. Nasz sprzęt wat jest  wart tysiące złotych, ładunek też jest ważny. Ludzie szkoleni przez Urzędy Pracy nie mają pojecią o kierowaniu cieżarówkami, bo czego można się nauczyc w kilka miesięcy zamiast  w kilka lat. Pani Ministrze, błagam! Wróćmy do kształcenia zawodowego, bo ciężko nam o kompetentych pracowników – apelował Włodzimeirz Balcerek ze Związku Pracodawców Transportu Drogowego  z Dolnego Śląska.

 - Rozmawiałem z dyrektorami Powiatowego Urzędu Pracy w Nowym Sączu i Sądeckiego Urzędu Pracy, a oni mi mówią, że nie zgłaszamy zapotrzebowania na kierowców - zauważył Litwiński, który narzekał też na biurokrację. - Na przejazd powyżej określonego tonażu trzeba trzeba mieć zezwolenia od kżdego z osobna właściciela drogi. Jedno nie wystarczy? Nawet mając kilka pozwoleń nie mogę dotrzeć z transportem do takiego Chyżnego, bo to nie wystarczy – mówił.

- Do tego Inspekcja Transportu Drogowego niemal na każdym kroku robi sztuczne problemy - mówili jego koledzy z branży.

Skargom przysłuchiwał się w Tęgoborzy minister  Kosiniak- Kamysz, który tłumaczył biznesmenom, że robił co tylko w jego mocy, żeby zmienić taki stan rzeczy jeśli chodzi o płace minimalne.

Wyjaśniał, że, podobnie jak w przypadku Niemiec, KE przyjrzy się też norweskim przepisom w sprawie płacy minimalnej dla zagranicznych kierowców ciężarówek. W maju KE rozpoczęła procedurę o naruszenie unijnego prawa przeciwko Berlinowi w sprawie przepisów o płacy minimalnej w sektorze transportu. Już wcześniejsze kroki Brukseli spowodowały zawieszenie części niemieckich regulacji, ale  niemiecka płaca minimalna nadal obowiązuje polskie firmy przewozowe.

 - Uczestniczyłem w negocjacjach ze stroną niemiecką. Nie może skończyć się to tak, że transport będzie jechał przez Węgry, Polskę, Niemcy i jeszcze kilka innych krajów i w każdym będzie podlegał innemu prawu. Absurdem jest też konieczność tłumaczenia dokumentów na język niemiecki. To nieuzasadnione regulacje i my się z nimi nie zgadzamy. Teraz decyzja leży po stronie Komisji Europejskiej. My musimy naciskać, żeby KE podjęła decyzję jak najszybciej, m.in poprzez działania europarlamentarzystów – powiedział minister.

Bogumił Storch

Fot: BOS







Dziękujemy za przesłanie błędu